♦
Obudziłam się wczesnym porankiem. Za oknem panowała zupełna ciemność w której płatki śniegu beztrosko tańczyły obracając się dookoła własnej osi. Po delikatnym tańcu przypominającym balet opadały spokojnie niczym utulone do snu na wychłodzoną ziemię. Zasypiały niczym nie strudzone wtulając się w resztę swoich przyjaciół białego puchu. Blask nocnego miasta okrytego kryminalną sławą przebijał się przez mgliste i zaprószone powietrze tworząc piękne prześwity wymieszanych ze sobą kolorów. Był grudzień, miesiąc świątecznej atmosfery, prezentów i szczęśliwych ludzi mogących spotkać się przy jednym stole ze swoimi ukochanymi rodzinami. Miesiąc pojednania, miłości ale również i nienawiści bowiem nie każda rodzina była taka ukochana i szczęśliwa jak ta ukazana jako pierwowzór na pierwszych stronach gazet czy też na zdjęciu. Podobno z rodziną dobrze wygląda się tylko na zdjęciu i dużo w tym stwierdzeniu jest prawdy, bo jeśli bardziej by się zagłębić w ten temat to pierwowzór szczęśliwej rodziny jest bardzo od tego odległy. W tak ważne dni kiedy rodzina zasiada przy jednym stole ukrywa te swoje pierwotne złe cechy charakteru, zakładając maskę idealizmu. Nagle mama przestaje na ciebie krzyczeć i warczeć o byle pierdołę której nie zrobiłeś bo albo nie miałeś czasu lub zapomniałeś bo nie jesteś pierdolonym robotem tylko człowiekiem i każdemu może się to przydarzyć. Nie na wszystko też mamy od razu ochotę gdy ktoś nas o to poprosi bo wcale nie musimy mieć na to ochoty tylko dlatego, że komuś się tak podoba. Jesteśmy tylko ludźmi jednak należy pamiętać żeby nie używać tych stwierdzeń za często bo wtedy staje się to wymówką a nas jeszcze bardziej rozleniwia. Ojciec wydaje ci się oazą spokoju wbrew temu co ukazywał ci na co dzień, staje się subtelny, delikatny i wyrachowany. Nie wydziera się o to, że trzymasz mu latarkę która nie świeci tam gdzie by chciał, nie wydziera się o to, że nie znasz całego zestawu kluczy i ich funkcji, bo też nie musisz ich znać. Nie każe cię za popełnione przewinienia. Każdy z rodziców to pierdolona oaza spokoju która odchodzi w niepamięć zaraz po tym gdy goście opuszczą domowy próg. Rodzeństwo choć z tym bywa różnie przestaje ci dokuczać, udając że nagle pawa do ciebie wielką i nieopisaną miłością. Każdy jest pomocny i uczynny, szczęśliwy i uśmiechnięty ale każdy zapomina o tym, że te emocje są tylko chwilowe a ich prawdziwa twarz wychodzi po tym gdy nastąpi koniec świątecznej nostalgii. W zdecydowanej większości rodzin obraz jest podobny a te minimalistyczne problemy są tylko wierzchołkiem całej góry lodowej. Zdecydowana większość rodzin boryka się z problemami lub jest rozbita, bo ludzi będących ze sobą na dobre i na złe przez całe życie jest zdecydowanie ciężko do siebie dobrać.
...
Otwierając oczy poczułam pod sobą coś twardego i ciepłego co w zupełności nie przypominało mi mojego łóżkowego materaca w dodatku lekko unosiło się i opadało. Budząc się z sennego amoku zadarłam podbródek delikatnie do góry. Nie chcąc w to za bardzo wierzyć moim oczom ukazała się blada twarz drzemającego Jokera. Leżał na podłodze zresztą ja również tylko na nim, po tym gdy ujrzałam podłogę nagle przypomniałam sobie scenę z poprzedniego wieczoru jak z całym impetem wbiegłam w niego przewracając szaleńca na wyżej opisaną ziemię. Pamiętałam również gdy w szale wściekłości dosiadłam go bardzo mocno zadając mu dwa sprawiedliwe ciosy w twarz, nareszcie mogłam uwolnić z siebie negatywne od tylu miesięcy skrywane emocje. Nareszcie mogłam mu się odpłacić pięknym za nadobne. W końcu mógł się poczuć jak ofiara, w końcu mógł poczuć ból który uwielbiał serwować innym na pocieszenie, który był dla niego nic więcej jak rozrywką. Tego wieczora to ja mogłam przez te trzy sekundy poczuć się jak kat który torturuje swoją ofiarę, jak zadaje jej ból, jak wyżywa się na niej za wszystkie problemy tego świata. Było to wspaniałe nie do opisania uczucie euforii i duchowego spokoju. Całą swoją wściekłość i rozgoryczenie przelałam mu na twarz z której popłynęła czerwona jak farba krew która zresztą była już dosyć porządnie zaschnięta nie tylko pod jego nosem i na ustach ale i również na moim czole. Byłam ciekawa co sobie wtedy o mnie pomyślał skoro nie postanowił mnie ukarać w o wiele brutalniejszy sposób niż taki jaki ja mu zrobiłam. W chwili w której go dostrzegłam jego wzrok był nieobecny tak jakby znajdował się na chwilę w zupełnie innym świecie. Wpatrywał się w każdy z moich rysunków który uwieczniłam przez trzy ostatnie dni na ścianie. Znajdowały się tam przeróżne wycinki i wspomnienia zawarte w głębokich szufladkach mojego umysłu. Sceny z nim, sceny z Nesryn i wiele innych. Chociaż w ten mały sposób mogłam dać upust moim emocją na ścianach nic nie winnej sypialni. Stworzyłam z tego pokoju pewnego rodzaju dzieło sztuki tylko i wyłącznie za pomocą jednego czarnego markera permamntnego. Od zawsze uwielbiałam rysować, nie wiedziałam skąd wzięła się do tego moja miłość ale pozwalała w jakiś sposób oderwać się od otaczającego szarego świata, który na kartce papieru bądź innego płótna nabierał nowych barw. Palety zwykłych barwnych kolorów potrafiły rozpromienić mój umysł na resztę dnia, jednak przez ostatni czas wystarczył do tego jeden czarny marker który nie rozpromienił mojego umysłu tylko dał mu chwilę wytchnienia gdy był zajęty czymś innym. Leżąc na nim czułam się dziwnie i nie swojo nigdy nie miałam styczności z bliższą relacją z kimkolwiek nie tylko facetem, było to dla mnie obce. Tymczasem ja przespałam prawie całą noc na jego klatce piersiowej w zupełnym nie podobnym do kilku ostatnich dni spokoju. Mimo marynarki i koszuli czułam każdy jego mięsień i ruch ciała. Przytkana do jego ciała poczułam się w pewnym sensie kompletna, poczułam się jakbym odnalazła jakąś część układanki której mi brakowało. Moje ciało idealnie leżało i wpasowywało się w jego, nie było mi niewygodnie wręcz przeciwnie nic mnie nie uwierało oprócz pistoletu który skrywał pod marynarką na przymocowanym specjalnie do tego pasie. Oddychałam spokojnie i miarowo podobnie do niego nie wiedząc czy poruszyć się czy też nie. Z jednej strony bałam się gdybym to zrobiła mógłby zareagować dosyć agresywnie i wybudzić się ze swojego snu. Co było dziwniejsze obejmował mnie jednym ramieniem tak jakby bał się, że gdzieś mu ucieknę lub będę chciała coś mu zrobić podczas snu. Patrząc w górę zamiast brutalnego szaleńca widziałam normalnego mężczyznę nie strapionego żadnymi problemami, spokojnego i bezbronnego. Pomimo snu był bardzo czujny, wystarczyłby jeden mały ruch a on od razu otworzyłby oczy by sprawdzić co się stało. Był taki spokojny i bezbronny, nie czułam zagrożenia, nie czułam obrzydzenia ani żalu czułam jego. Jego oddech, jego ruch, jego obecność wbrew pozorom czułam się bezpiecznie a ramię którym mnie obejmował potęgowało to uczucie. W tym momencie był moim murem ochronnym który mógłby zburzyć tylko on sam, nikt więcej ponieważ mało kto zadzierał z Jokerem. Czułam od niego męstwo, odwagę i pewnego rodzaju autorytet, że mimo przeciwności losu osiągnął to co osiągnął i znalazł się na szczycie. Świat dobra i kryminału bez różnicy w każdym z nich trzeba było ogromnego wysiłku by wspiąć się na samą wyżynę tego otoczenia, by w garści i ryzach mieć każdego. Joker był potęgą, potęgą na którą sam sobie zapracował nie załamując się po utracie wszystkiego co miał. To w pewnym sensie wzbudzało we mnie podziw w jego kierunku, nie mogłam pojąć jak człowiek z niczego może zdobyć tak wiele w dodatku będąc autorytetem dla reszty. Czułam i wiedziałam, że pod maską jaką przyodziewa jest osoba która w życiu naprawdę wiele przecierpiała, która wcale nie miała z górki, która podobnie do mnie była wyrzutkiem społecznym z którym nikt się nie utożsamiał do czasu gdy trafił na odpowiednie towarzystwo. Współczułam mu, mimo tego jakich krzywd mi przysworzył. Współczułam mu jego białej, bladej skóry, wybitych zębów i zepsutej psychiki... jednak przez to wyróżniał się z tłumu, był orginalny przez co świat nie był taki nudny. Leżąc na nim chciałam dotknąć opuszkami palców delikatnie jego twarzy, chciałam przez chwilę poczuć ból jaki musiał czuć on na wielu etapach swojego życia. Zielonowłosy tworzył przepiękną kreację osobnika bez problemów reagując na wszystko śmiechem niezależnie od tego czy chodziło o jego życie czy też nie. Oswoił się ze śmiercią, on sam był jej kilkukrotnie bardzo bliski przez co stała się mniej straszna. Samą chciał przywitać z uśmiechem na ustach detronizując przy tym samego Lucyfera pana piekieł. To on mógłby spokojnie konkurować z nim i resztą o tę posadę i byłabym pewna, że bez problemu sam by ją zdobył bez żadnej rywalizacji.
...
Przesunęłam swoją delikatną dłoń bliżej jego twarzy jednak z obawy tego jak zaareaguje nie zrobiłam tego, nie poczułam ciepła i miękkości jego skóry, coś mimo wszystko wewnętrznie mnie zablokowało. Czując wbijający się w moje żebro na samym początku pistolet kilkukrotnie pomyślałabym o tym czy nie użyć go przeciwko niemu, w końcu spał a jego reakcja powinna być opóźniona, jednak widząc jego zaschniętą krew za moją sprawką zrobiło mi się go żal. Zdecydowanie nie powinnam go czuć jednak było zupełnie inaczej. Przypominając sobie sytuację z samochodu stwierdziłam, że nie będę popełniała dwa razy tych samych błędów. Zabicie Jokera nic by mi nie dało w momencie w którym zaczynałam się do niego przywiązywać, moje sumienie mi nawet na to nie pozwalało mimo iż negatywne emocje mówiły inaczej. Jeśli zrobiłabym mu coś poważnego to zamiast niego, jego gang który darzył go w większości szacunkiem wykonałby to za niego chcąc być solidarnym ze swoim szefem. Miałam związane ręce nie mogłam mu nic zrobić a w dodatku czułam nić powiązania... zaczęłam się przywiązywać a to było gorsze od czegokolwiek. Była to uległość, która była największym darem i skarbem dla jednej i drugiej strony. Człowiek przestawał być wolnym już nie fizycznie ale psychicznie a osoba pociągająca za sznureczki zyskiwała nowego potencjalnego sojusznika bądź zabawkę w zależności do czego jej potrzebowała. Czułam ciepło jego ciała, siedząc na nim okrakiem w połowie leżąc mu na klatce poczułam gdy kilka niestosownych rzeczy przeleciało mi przez głowę. Zamknęłam z powrotem oczy po czym wzięłam głęboki wdech zaciskając palce u dłoni na jego marynarce, nie powinnam o tym myśleć... Nie, nie powinnam jednak to było zdecydowanie silniejsze ode mnie. Mój oddech delikatnie przyspieszył a palce u stóp dołączyły do tych na górze również kurcząc się i zaciskając. Moja wyobraźnia była bardzo bujna oraz niegrzeczna. Chciałam jak najszybciej wydostać się z tej pozycji jednak z drugiej strony wcale tego nie chciałam. Pragnęłam go oraz nienawidziłam zarazem... Dlaczego to musiało przydarzyć się akurat mi? Czemu nie obrał sobie innego celu chociażby samej córki prezydenta... z pewnością o wiele lepiej by się bawił wywołując przy tym o wiele więcej rozgłosu i samego szacunku wśród swojego otoczenia. Poczułam się jak w klatce z której nie potrafiłam się wydostać. Moja psychika przechodziła załamanie nerwowe próbując dostosować się do nowych okoliczności i otoczenia. Spojrzałam ponownie w górę spoglądając na jego twarz, chciałam by pierwszy się obudził zanim zrobiłabym coś niestosownego i głupiego. Przygryzłam wargę po czym się rozejrzałam, za oknem było jeszcze ciemno a on wciąż spał. Moja ciekawość w tym momencie sięgała zenitu chciałam go dotknąć, w tym świetle jego skóra wyglądała jakby była stworzona z porcelany, a porcelana ta posiadała delikatne skazy w postaci pęknięć imitujących jego blizny. Jego tatuaże widoczne na odkrytej szyi i kawałku klatki piersiowej oraz twarzy wyglądały jakby ktoś pociągnął je czarnym namoczonym w atramencie pędzelkiem. Usta czerwone od pomadki przypominały soczystą miękką truskawkę. Od tej strony od której go nie znałam wydawał się być jeszcze bardziej interesujący. Westchnęłam cicho zdobywając się na odwagę, powoli i delikatnie wsunęłam swoją dłoń na jego brzuch, chciałam poczuć chociażby w najmniejszym stopniu jego umięśnione i jędrne ciało, intrygowało mnie... a ciekawość już od dawna przejęła nade mną kontrolę, zaczęłam przesuwać ją powoli nie spiesząc się w górę jego klatki piersiowej. Milimetr po milimetrze, czułam się jakbym dotykała rzeźby stworzonej przez samego Fidiasza. Pod moim dotykiem jego ciało wydawało się idealne, z idealnymi pasującymi do siebie proporcjami. Mój oddech nie chciał ze mną współpracować a ciało dostało gęsiej skórki. Gdy wjechałam dłonią na jego tors nagle poczułam szybkie zerwanie się i potężny uścisk na moim małym nadgarstku. Zajęczałam z bólu znajdując się z twarzą przygwożdżoną do ziemi oraz z kolanem dociskającym moją klatkę piersiową do twardego podłoża. Nagle nie mogłam oddychać, twardość pod moją klatką piersiową znacznie mi to utrudniła... poczułam się jakbym tonęła jakby potężna ilość wody zaczęła wlewać mi się do płuc. Tak jak myślałam zielonowłosy pomimo snu był bardzo czujny i zareagował w sposób w który nie chciałam, jednak ciekawość zwyciężyła. Nie powinnam tego robić, nie powinnam go dotykać w taki sposób ale to było silniejsze ode mnie. Nie powinnam była przekraczać jego intymności. Po tym gdy mój umysł odszedł ode mnie myślałam w o wiele mniej racjonalny sposób.
Joker widząc mnie przygwożdżoną do podłogi, warknął głośno dociskając w mocniejszy i brutalniejszy sposób moje ręce i klatkę piersiową do ziemi. Dysząc głośno i wściekle przybliżył twarz do mojego ucha, wziął jedną rękę i złapał nią w bolesny sposób moje włosy po czym zadarł wysoko moją głowę wyginając kręgosłup w nieprzyjemnym bólu. Zajęczałam ponownie dławiąc się własną śliną w tej pozycji oddychanie również było zaburzone gdyż tchawica była automatycznie przyblokowana.
Trzymał mnie tak za włosy dysząc głośno po czym przybliżył się jeszcze bardziej.
- Nigdy... ale to nigdy nie dotykaj mnie w taki sposób... - warknął wściekły. – Nie pozwoliłem ci na to... - zacisnął dłoń jeszcze mocniej, do moich oczu napłynęły łzy. - Rozumiesz?! – krzyknął wpatrując się w moją twarz czerwoną od braku tlenu.
- Po... poczułam blizny... - wycharczałam. – O... - zajęknęłam się próbując nabrać powietrza.
- Zamknij się... - spojrzał na mnie podduszając mnie mocniej.
- Nie... - spojrzałam na niego sina na twarzy próbując się wysłowić. – Nie... nie... skrzy... - wydyszałam. – Nie skrzywdzę cię... - wypowiedziałam czując skutki braku tlenu.
- Nie skrzywdzisz? Zabawne... On też tak mówił... - warknął wpatrując się zaciekle w moje oczy.
- Jok... Joker... - złapałam go jedną wolą dłonią z jego rękę, która potężnie zacisnęła się na mojej szyi – Pu... puść... - spojrzałam na niego z grymasem bólu na twarzy, z oczu poleciały łzy. – Prze... przepraszam... - powiedziałam słabym głosem, trzęsąc się.
- Nie pozwoliłem ci... przekraczać swojej granicy dziwko... a ty ją przekroczyłaś...
- Nie... nie wiedziałam... - przełknęłam ślinę, czując się jakbym tonęła w moich płucach została tylko garstka tlenu. – Prze... przep... - nie miałam już siły mówić.
- Jeszcze raz to zrobisz a utnę ci palce... - warknął po czym mnie puścił, upadłam na podłogę zaczęłam w szybki i niekontrolowany sposób nabierać powietrza do płuc.
Joker spojrzał na mnie, podciągnął lekko górną wargę w geście nerwowego tiku po czym wsunął dłoń na czoło próbując ochłonąć. Jak widać nie tylko on borykał się z wewnętrzną przemianą. W przeciwieństwie do niego ja ze swojej zdawałam sobie sprawę i wiedziałam co zaczynam czuć oraz w jaki sposób. Jednak on tego nie potrafił wyczuć dlatego zaczynał reagować agresywnie. Reagując w ten sposób utwierdził mnie w przekonaniu, że jego dzieciństwo nie było zdecydowanie kolorowe. Leżąc na ziemi na boku odwrócona do niego plecami kaszląc głośno próbowałam przywrócić swoje ciało do momentu sprzed incydentu. Potrzebowałam tlenu tak jak ryba wody, a on będąc rybakiem skutecznie mi go odebrał na półtora minuty, była to najdłuższa chwila w moim życiu. W momencie w którym na jego klatce piersiowej poczułam blizny nacisnęłam na jakiś jego czuły punkt przez co zareagował w taki sposób. Nie wiedziałam kim był tajemniczy '' on '' kiedy mi o tym powiedział ale zdecydowanie nie był w takim razie kobietą. Może chodziło mu o ojca? Lub o samego... Batmana... mojego ojca...
Siedząc tak podciągnął dłoń do góry czując przyschniętą krew pod nosem zerknął z ukosa w moją stronę w końcu to ja mu to zafundowałam.
- Joker ja... - wydyszałam. – Nie chciałam cię... - podparłam się powoli na łokciach próbując usiąść.
- Wyspałaś się? – zmienił szybko i precyzyjnie temat, sam powiedział o wiele za dużo niż by chciał. Właśnie wyjawił jej swój czuły i słaby punkt który otrzymał za czyjąś sprawką w przeszłości.
- Kto cię skrzywdził? – zmarszczyłam czoło wypowiadając to pytanie.
- Pytam... czy się wyspałaś? – warknął głośno kierując swój podły wzrok ponownie w moim kierunku.
- Tak wyspałam się! – krzyknęłam dysząc usiadłam na ziemi. – A ja pytam kto ci to zrobił? – igrałam z ogniem i dobrze o tym wiedziałam jednak ta ciekawość nie dawała mi za wygraną była silniejsza ode mnie i przez to mogłam mieć kłopoty. Im więcej czasu z nim spędzałam stawałam się bardziej harda i zacięta.
- Mówiłem ci już, żebyś się tym nie interesowała bo... - warknął ale mu przerwałam, nie dokończył.
- Bo mnie skrzywdzisz? – podniosłam brew po czym się zaśmiałam. – Dam radę... - przewróciłam oczami. – Jeśli mam ci zaufać to chcę wiedzieć z kim mam do czynienia... - spojrzałam na niego z potarganymi od jego uścisku włosami. – Krzywdź mnie dowoli już przyzwyczaiłam... uzależniłeś mnie od tego bólu. - wzięłam głęboki oddech. – Ale ja chce wiedzieć chociaż trochę więcej na temat twojego życia... - spojrzałam na niego z iskierką w oczach. – Nic z tą wiedzą nie zrobię, ale może chociaż zrozumiem twój charakter i to w jaki sposób postępujesz i obchodzisz się z innymi ludźmi... - siedziałam obok niego rozmasowując swoją obolałą szczękę. – Może nie zrozumiem przez co przechodzisz i co w sobie ukrywasz bo wiesz co? Nic w tym złego... Każdy ma swoje sekrety z którymi żyje całe życie... Ale czasami warto się nimi z kimś podzielić wtedy życie staje się o wiele bardziej szczęśliwe i lżejsze... - nie odrywałam od niego wzroku masując swoje obolałe gardło. – Ja jestem tylko prostą osobą... może nie miałam w życiu tak trudnego okresu jak ty... może nie cierpiałam jak ty... może nie miałam aż tak pod górkę... ale zawsze uważałam, że każdemu należy się chwila poświęcenia bo każdy z nas chciałby być wysłuchany i wsparty... - uśmiechnęłam się do niego nerwowo. – Na litość boską! Jesteśmy tylko ludźmi Joker! Każdy ma swoje sekrety i każdy jest inny... musisz uświadomić sobie to wreszcie, że dawniejsze życie którym się żyło to żaden wstyd zwłaszcza gdy osiągnęło się tak wiele jak ty! – wstałam po czym wskazałam go palcem. – Czasami o pewnych rzeczach trzeba zapomnieć i żyć dalej... tak już jest... taka jest naturalna kolej rzeczy... - westchnęłam. – Może to co powiem będzie wydawać ci się dziwnie, jeszcze wczoraj przywaliłam ci dwa razy w nos.- zachichotałam. – Ale nigdy przy nikim nie odczuwałam takiej więzi jak przy tobie... Mimo iż cię nienawidzę to po raz pierwszy od wielu lat czuję się... - zająknęłam się po czym ugryzłam się w język. – Czuję się zrozumiana... Może masz to głęboko w dupie... i kompletnie cię to nie obchodzi ale nikt nie dał mi takiego kopa do życia... codziennie odczuwam zupełnie inny wachlarz emocji... raz czuję się bardzo szczęśliwa a raz sufit spada mi z całym impetem na głowę... jestem odważna i wręcz przeciwnie... czuję się pięknie i obrzydliwie... czuje się jak ktoś ważny a zarazem bezwartościowy... raz cię nienawidzę i mam ochotę cię zabić a raz...- warknęłam, słowa niekontrolowanie wylatywały ze mnie jak z karabinu maszynowego. – Nie ważne, mogę ci powiedzieć o wielu sprawach... bo pierwszy raz otworzyłam się na ludzi... powiedziałam ci o moich marzeniach, o tym co przeszłam, o tym czego się boję... nie rozumiem dlaczego... i jak to zrobiłeś ale przez ciebie moje życie chociaż przez chwilę nabrało barw... - zmarszczyłam czoło zdziwiona dlaczego o tym powiedziałam, zatrzymałam potok niekończących się słów odwracając się do niego plecami. - Nie powinnam tego mówić... - warknęłam cicho do siebie. – Nie musisz mi nic mówić... masz rację nie powinno mnie to interesować... jesteś Jokerem... nie potrzebujesz nikogo a przede wszystkim nie potrzebujesz się dzielić swoim życiem z kimś takim jak ja...- wzięłam głęboki wdech obejmując się szczelnie zerkając w podłogę. – Nie powinnam wchodzić butami w twoją prywatność ani opowiadać ci o swoich przejściach, przemyśleniach, marzeniach... w ogóle o niczym... Kogo by to zresztą interesowało? – zachichotałam nerwowo, masując skórę na swojej szyi. – Nikogo to nie interesowało taki szmat czasu i nie będzie... - wzięłam wdech, oczy zaszły mi łzami wzięłam kawałek rękawa ukradkiem wytarłam spływające mi z oczu łzy. – Nie powinnam się łudzić, że coś w moim życiu się zmieni... w końcu zawsze byłam sama... i sama sobie ze wszystkim radziłam... - zaśmiałam się zagryzając mocno wargę. – Wybacz, że przekroczyłam twoją granicę... nie chciałam... i nie chciałam... poznawać twojej przeszłości... do niczego nie jest mi potrzebna... - uśmiechnęłam się wpatrując się w ścianę przede mną. – Ja powinnam posprzątać swój pokój... - zaśmiałam się, wypuszczając nerwowo powietrze z ust, czułam się okropnie ale na ustach pojawił się uśmiech. Spędzając taki czas z Jokerem zaczęłam nieświadomie naśladować jego instynkty i zachowanie. Podeszłam do swojej szafy próbując zmyć marker rękawem w tym stanie nie myślałam racjonalnie. Chichotałam cicho pod nosem, przez cichy płacz próbując zmyć ten cholerny marker z szafy ukazującej jeden wybrany fragment moich wspomnień. Zostało mi tyle do wysprzątania... przesadziłam...
Zielonowłosy siedział na ziemi nie wiedząc co o tym myśleć. Właśnie usłyszał kazanie przepełnione przeróżną mieszanką emocji i uczuć. Jeszcze żadna osoba z którą miał do czynienia nie mówiła w taki emocjonalny sposób wyrzucając słowa jedno po drugim bez żadnego zahamowania. Żadna nie dzieliła się tym z Jokerem bo też po co miała to robić? Tymczasem Margaret robiła to bez problemu. Z jednej strony go nienawidziła z drugiej strony wręcz przeciwnie... czuła do niego żal i rozgoryczenie ale też szczęście i radość. Raz się go bała a raz potrafiła się sprzeciwić, uciszyć go czy też wymierzyć mu sprawiedliwość tak jak wczoraj. Dzieliła się z nim swoimi przeżyciami tylko po to by zaraz mu powiedzieć, że było to wielkim błędem. Uśmiechała się na jego widok a także morderczym wzrokiem próbowała mu odebrać życie. Przy Jokerze stała się jedną wielką niewiadomą... zupełnie tego nie planowała to podstępny plan Jokera tak na nią działał. Dziewczyna zmieniała się nie do poznania. Im dłużej to trwało tym bardziej sam mętlik w głowie miał również zielonowłosy. Nie był jednak gotowy na to jeszcze by opowiedzieć jej więcej o swoim życiu. Wiedział, że wyjawiając sekrety odnośnie swojego życia, Margaret jeszcze bardziej mu zaufa jednak sam potrzebował się przełamać ponieważ to nie było wcale taką łatwą sprawą. Człowiekowi, który skrywał szczątki swojego bytu przez całe swoje życie cholernie ciężko jest się otworzyć ponieważ nigdy tego nie potrzebował i nie czuł takiej potrzeby. Skoro i tak miał się pozbyć Margaret w niczym mu to nie przeszkadzało jednak musiał przygotować się psychicznie do tej rozmowy.
- Jak rana na twoich plecach? – spytał, ignorując jej wywód.
- W porządku... prawie się zagoiła... - odpowiedziała krótko i na temat.
- A jak twój oprawca nachodzi cię dalej? – zmarszczył czoło, chciał wiedzieć czy w miarę dobrze się już czuje.
- Niezbyt... rozprawiłam się z nim przez ten czas kiedy byłam w zamknięciu tak jak mi polecałeś... - powiedziała próbując zmyć marker z szafy.
- Margaret nie zmyjesz tego w ten sposób... - spojrzał na nią. – Dostaniesz nowy pokój. – mruknął wstając z ziemi.
- W którym będzie pełno kamer? – przerwała czyszczenie odwracając się do niego i wbijając w niego ostre spojrzenie.
- Nie... dostaniesz miejsce przeznaczone tylko i wyłącznie dla siebie... - wytrzymał ciężkość jej spojrzenia.
- Skoro tak mnie nagrywałeś przez cały ten czas to może pokażesz mi co się stało ze mną po powrocie z naszej imprezy? – podniosła brew do góry nieprzerwanie wpatrując się w jego oczy.
- Nagrania kasują się po pięciu miesiącach od... - nie dokończył bo mu przerwała.
- Bzdura... pewnie masz archiwum... - warknęła. – Ktoś taki jak ty musi mieć archiwum...
- Po co mi nagrania z każdego dnia i zaśmiecanie sobie pamięci na dyskach? – spojrzał na nią. – Nie potrzebuje bezsensownych nagrań które nie wnoszą nic więcej do moich planów i informacji.
- Czy wtedy... - westchnęła głośno zastanawiając się czy zadać to pytanie. – Czy wtedy zgwałciłeś mnie? – jej oddech stał się cięższy niż przedtem a dłonie zacisnęły się w bezradne pięści.
Pytanie które usłyszał kompletnie zbiło go z tropu. Długo nad tym myślała? Joker był pewny, że dziewczyna już o tym zapomniała i raczej nie będzie do tego wracała zwłaszcza po tym jak urwał jej się film. Teraz musiał w bardzo szybki sposób zastanowić się nad odpowiedzią i nad tym czy powiedzieć jej prawdę czy nie. Mógł dalej brnąć w kłamstwa ale Margaret nie była głupia i dobrze wiedział o tym, że nie uwierzy mu w żadną bajeczkę. Domagała się prawdy ponieważ pomimo iż nie pamiętała to jakieś przebłyski świtały jej w głowie. Czy ona po prostu chciała usłyszeć potwierdzenie tej teorii? Reagowała nad wyraz spokojnie. Stała tak bezbronna pod szafą wpatrując się w niego nieodgadnionym spojrzeniem. Mówiąc prawdę o tym co jej zrobił pokazałby jej siłę ponieważ mało kto przyznałby się do takiej obrzydliwej i raniącej w okrutny sposób prawdy. Grając w ten sposób utwierdziłby ją w przekonaniu, że siła jego charakteru nie ma sobie równych. Nareszcie mógłby zamknąć ten rozdział w jej życiu. Było to o wiele lepszym rozwiązaniem mówiąc jej o tym niż jakby przypadkowo w jakiś sposób sama się o tym dowiedziała. Mógł też dalej tworzyć niestworzone bajeczki i omijać prawdę szerokim łukiem. Postanowił wybrać to pierwsze rozwiązanie, przyznać się i zakończyć ten rozdział w jej życiu. Widział spokój Margaret więc podejrzewał, że pomimo że ją to zaboli zareaguje również spokojnie.
- Tak. – patrzył jej w oczy, nie uciekał wzrokiem i nie bał się. Mówił poważnie bez grama uśmiechu ani drwiny.
- W jaki sposób? – stała nie wzruszona jednak wewnątrz poczuła się tak jakby ktoś z całych sił wbił jej szpilę w serce. Domyślała się... nie pamiętała samego momentu a okoliczności w których się obudziła. Z potworną suchością ustach, z potarganymi włosami... leżąc pośrodku salonu na ziemi... oprócz głowy nic ją nie bolało a ubrania również były całe. Chciała to usłyszeć od niego skoro był takim mafiozą którego wszyscy się bali to musiał mieć jaja by się do tego przyznać. Nic więcej od niego nie chciała, chciała prawdy która od bardzo dawna nie dawała jej spokoju.
- Zmusiłem cię do tego, żebyś zrobiła mi laskę... - odpowiedział oddychając spokojnie i miarowo chociaż wewnątrz czuł się jak mały chłopiec.
- Nic więcej? – spytała zasypując go pytaniami.
- Nie. – powiedział prawdę ponieważ oprócz tego do niczego więcej nie doszło.
- Dlaczego to zrobiłeś? – zadała kolejne pytanie.
- Bo chciałem cię ukarać za twoje zachowanie... - westchnął po raz pierwszy od momentu w którym poważnym głosem odpowiadał jej na wszystkie pytania.
- Aż tak ci zawiniłam? – zaśmiała się tak jakby to co powiedział przed chwilą nie zrobiło na niej wrażenia. – Że musiałeś mnie wykorzystać? – podniosła brew. – Obiecałeś, że nie będziesz mnie dotykał bez mojej zgody... że nie zrobisz mi krzywdy... jak widać byłam głupia ufając ci... - przewróciła oczami. – Skoro zrobiłeś to raz to z pewnością zrobiłabyś to i drugi... - przełknęła ślinę. – W gorszy sposób... - zacisnęła pięć nieświadomie co Joker zauważył.
- Nie... nie zrobiłbym tego drugi raz... - patrzył w jej oczy.
- Niby czemu mam ci wierzyć? – podniosła brew po czym przełknęła ślinę. – Tak jak Loki jesteś królem kłamstwa...
- A jednak mówię ci teraz prawdę. – odpowiedział. – Na początku cię nie znałem i nie szanowałem więc nie obchodziło mnie za bardzo twoje dobro... Byłaś smarkatą i pyskatą dziewczyną która tylko mnie wkurwiała i podnosiła mi ciśnienie, nie byłaś dla mnie nikim ważnym... - patrzył w jej oczy wypowiadając kolejne słowa. – Nie wiedziałaś gdzie twoje miejsce... tworzyłaś tylko otoczkę mocnej psychicznie dziewczynki którą nie byłaś... a po alkoholu i narkotykach zadawałaś pytania których nie powinnaś była zadawać... nie mogłem cię już znieść a bicie cię mi się znudziło więc postanowiłem to załatwić w inny sposób który na bardzo długi czas cię uspokoił i zadręczał pytaniami co się wtedy stało. Dlatego kazałem ci uklęknąć a gdy nie chciałaś słuchać wystrzeliłem nabój koło twojej głowy który utkwił w drewnianym parkiecie. Szarpnąłem z całej siły za włosy przy okazji za twoje nieposłuszeństwo zdzieliłem cię kilka razy w twarz kolbą pistoletu i zapakowałem w twoją mordę swojego kutasa.
- I mówisz to... - zaśmiała się nerwowo wpatrując się w jego twarz zaciskając pięści tak aż skóra jej zbielała. – Z taką łatwością w głosie? – zaśmiała się jednak poczuła w gardle mocny uścisk. – Jak możesz? – wzięła głęboki wdech, śmiejąc się nerwowo stojąc pośrodku pokoju.
- Bo jestem osobą bez uczuć Margaret. – zagryzł wargę po czym ją puścił. – Istnym diabłem wcielonym... - zadarł wyżej podbródek nie spuszczając wzroku z jej tęczówek. – Bo nie obchodzą mnie uczucia innych.
- Nie rozumiem... - spuściła wzrok, nie wytrzymała jego pewnego siebie spojrzenia. – Powiedziałeś mi prawdę... Po co? – zmarszczyła czoło myśląc, że Joker ją okłamie bo nie znała jeszcze osoby, która przyznałaby się do takiego czynu.
- Bo zasługujesz na prawdę. – zaczął do niej podchodzić tak jakby to co powiedział nie miało żadnego znaczenia.
- Nie rozumiem cię... - spojrzała na niego ponownie po czym usiadła pod szafą.
- Liczyłaś na to, że cię okłamię? – podniósł brew zbliżając się w jej stronę.
- Tak. Wykorzystałeś mnie... - warknęła głośno po chwili po czym podniosła i wbiła w niego spojrzenie.
- Tak wykorzystałem. – uklęknął przed nią wpatrując się w jej twarz.
- I się do tego przyznałeś... - zaśmiała się jednak nie był to promienny i pogodny śmiech.
- Tak, przyznałem. – odpowiedział.
- Skrzywdziłeś mnie... - warknęła, wściekłość która się gromadziła zaczęła w niej bulgotać.
- Tak, skrzywdziłem. – klęcząc przed nią na jednym kolanie wyczekiwał jej reakcji.
- I co teraz mnie nie skrzywdzisz? Po tym jak już to zrobiłeś? – siedziała, podnosząc wzrok do góry wbiła w niego wściekłe spojrzenie.
- Nie skrzywdzę cię... nie mam do tego powodu.
- Niby dlaczego? – siedziała wściekła.
- Bo teraz stałaś się kimś ważnym Margaret... - chwycił jej podbródek by spojrzała mu w oczy jednak odtrąciła z duża siłą jego dłoń.
- Przestań... I nie dotykaj mnie! – warknęła podnosząc palec wskazujący do góry w geście który idealnie zrozumiał.
- Margaret... - nie dokończył ponieważ znowu przywaliła mu w twarz siarczyście otwartą dłonią, Joker nie pamiętał czasu w którym dał się tak okładać przez kobietę... przez kogokolwiek. Czuł, że zasłużył... w końcu ją wykorzystał i powiedział prawdę... to była naturalna reakcja obronna dziewczyny... musiał przyjąć kilka ciosów dla dobra sprawy. Policzek go zapiekł jednak nie pokazał jej swojej słabości, był świadomy tego co popełnił i wiedział, ze Margaret musi spuścić z siebie emocje.
- Wykorzystałeś mnie... - warknęła wsuwając dłoń na czoło nie przepraszając za to co zrobiła.
- Tak zrobiłem to.
- Przestań cały czas to potwierdzać! – warknęła nie wiedząc czemu się tak zachowuje i czemu potwierdza każde jej słowo, zrozumiała już za pierwszym razem. – Zamknij się! – burknęła na niego wstając do góry po czym zaczęła chodzić od ściany do ściany. Widząc wazon na komodzie chwyciła go w rękę po czym spojrzała morderczym sposobem w jego stronę. Zacisnęła z całej siły i wypuściła nagromadzone powietrze z płuc. – Z wielką chęcią rozbiłabym go na twojej twarzy ale szkoda marnować tak pięknej porcelany na twojej mordzie... - warknęła po czym odstawiła wazon na miejsce. Wzięła głębszy oddech po czym zakryła dłońmi twarz próbując się uspokoić w ciągu kilku dni jej życie przeobraziło się w mieszankę wybuchową najróżniejszych skrajnych emocji.
- Proszę bardzo rzuć sobie jeśli masz ochotę. – mruknął ponownie powoli do niej podchodząc.
- Dlaczego mi powiedziałeś prawdę? – zapytała retorycznie raczej licząc iż zaprzeczy swoich poczynań. Dłonie jej się trzęsły nie z bólu ale wściekłości. – Kurwa dlaczego... - warknęła podnosząc wzrok na jego oblicze. – Jaki miałeś w tym cel? – zbliżając się do niej ponownie chwyciła wazon.
- Byś poznała prawdę Margaret... - podszedł jeszcze bliżej.
- Błagam przestań już... - warknęła trzymając ten cholerny kawałek porcelany.
- Więcej cię nie skrzywdzę... - spojrzał na nią stojąc teraz twarzą w twarz.
- Skąd mam mieć taką pewność? – dyszała wściekła ściskając wazon.
- Bo jesteś dla mnie... - przerwał po czym wsunął dłoń delikatnie na jej policzek. – Bo jesteś dla mnie ważna.
- Jeśli jestem dla ciebie ważna... to opowiesz mi o tym co przeszedłeś... - warknęła wpatrując się zaciekle w kolor jego oczu. – Jeśli poczuję chociaż jedno kłamstwo z twoich ust... - nie dokończyła bo jej przerwał.
- Będę z tobą szczery... - mruknął. – Obiecuję. – powiedział. – Ale nie tutaj...
- To gdzie? – spytała zła. – Może tam też mnie zgwałcisz? – zaśmiała się patrząc na niego.
- Tam gdzie ściany nie mają uszu... - nie odpowiedział jej na drugie pytanie.
Wpatrując się w niego strzepnęła ponownie jego dłoń ze swojej twarzy dysząc, chciała poznać prawdę... skoro mu tak na niej zależało to powinien jej opowiedzieć o swojej przeszłości. Mimo wszystko czując dalej nie opanowaną wściekłość przywaliła mu ponownie siarczystym uderzeniem w twarz, policzkując go. Miała gdzieś kim był, zranił ją i to w sposób bardzo bolesny dla kobiety. Była wściekła jednak od tego zdarzenia minęło już bardzo dużo więc to był inny rodzaj wściekłości niż ta w momencie w którym na drugi dzień po incydencie by się o tym dowiedziała. Była na to przygotowana, domyślała się. Teraz w końcu poznała prawdę. Będąc jeszcze starą Margaret zapewne by się załamała i skuliła w kłębek. Mimo iż ta stara wersja gdzieś tam w niej jeszcze drzemała to nowa zdzieliła Jokera cztery razy w twarz i postawiła granicę. Dla Jokera była to część planu, jednak wiedząc, że ją skrzywdził nie mógł jej za to ukarać... sumienie, którego ponoć nie miał mu na to nie pozwoliło. Zachował się jak na mężczyznę przystało, mimo swojego wygórowanego ego.
Joker czując ponowne uderzenie złapał ją bardzo mocno za rękę i szarpnął.
- Nie pozwalaj sobie... - skarcił ją wzrokiem trzymając bardzo mocno za rękę.
- Zgwałciłeś mnie więc się odpierdol... - fuknęła, wyrwała rękę po czym wyszła z pokoju.♦
Jak tam wasz weekendzik? :)
CZYTASZ
Porwana Przez Jokera
Fiksi PenggemarZastanawialiście się czasami, jak to jest być córką największego bohatera w mieście? Bohatera którego potrzebowało mroczne Miasto Gotham? W którym grasowało pełno najgorszych przestępców? Bycie córką Batmana to nie lada wyzwanie, ciągłe niebezpiecz...