♦ Rozdział 27 ♦

459 17 2
                                    

Obudziłam się wczesnym porankiem, zaspana ale zadowolona z tego co udało mi się wczoraj dokonać. Nie podejrzewałam, że w ciągu jednego dnia będę w stanie zmienić się o 180 stopni i nawet podstępny, kujący ból zszytej rany na plecach nie zdołał mi w tym przeszkodzić. Dokładnie w jednym dniu z małej bojaźliwej Margaret przeobraziłam się w dziką, bezskrupulatną Meggy. Nie czułam wstydu, nie czułam zakłopotania i nie czułam strachu, tak jakby obnarzając się w dzikim i nieokiełznanym tańcu wyrzuciłam z siebie wszystkie smutki i żale. Nie obchodziło mnie to jak na mnie patrzą i co o mnie myślą liczyłam się tylko ja, ja i mój charakter. Po raz pierwszy od dawna byłam z siebie dumna... że nie zrezygnowałam w ostatnim momencie, tylko spięłam się i ruszyłam z zadartą głową przed siebie pokazując w ten sposób Jokerowi i nie tylko jemu, że jestem w stanie dokonać tego czego zapragnę a strach tak łatwo nie będzie w stanie zwładnąć moim ciałem. Co prawda... nie myślcie, że po jednym tańcu, dotyku zielonowłosego psychopaty i szamotania się z dziką bestią stałam się nie do pokonania niczym Thanos ale był to pierwszy krok w kierunku zmiany na lepsze.

Ten brutalny pocałunek... Ten dotyk... tego czego najbardziej pragnęłam wymazać z pamięci nie potrafiłam... tak jakby odcisnął na moim ciele szczególne piętno... Byłam w stanie z niebywałą dokładnością odtworzyć za pomocą myśli... ruchy jego wodzących po moim ciele dłoni...  Wiedziałam, że były tylko częścią jego licznych testów i powinnam się do nich przyzwyczaić ale było to dla mnie trudne do zrobienia. Ten dotyk... te chłodne, ale zarazem ciepłe dłonie... na mojej skórze... strach wymieszany z ciekawością... w pewnym sensie moje ciało automatycznie chciało chłonąć te uczucia jak gąbka... ale rozum jeszcze nie pozwalał... on dobrze wiedział kim jest Joker i jakie miał zamiary... To rozum balansował na tej cienkiej granicy uległości, nie pozwalał na to i walczył z tym jak z ogniem. Ciekawość i namiętność... potrafiła uzależnić bardziej niż narkotyki... Margaret nigdy nie dano spróbować i zasmakować tych intymnych wrażeń... nie wiedziała jak to jest... dlatego, każde chociażby szyderszcze i złośliwe zbliżenie, każdy dotyk pobudzał jej ciekawość do granic możliwości... chciała... ale mózg ją w tym hamował... Mimo wszystko to czego chcemy prędzej czy później i tak zwycięża... nasz los staje się oczywisty a pragnienia spełnione i w tej kwestii rozum nie ma nic do gadania... Im dłużej to trwało... im dłużej czasu spędzała z zielonowłosym jej rozum w tej kwestii słabnął a ciekawość zdawała się zwyciężać.

Charakter stawał się doszlifowywać, to co się działo pokazywało jej którą stronę medalu powinna wybrać. Dostrzegała w sobie iskrę zbuntowania przeciwko swojej starej szarej wersji... Powoli zdawała sobie sprawę z tego, że tamta wersja była żałosnym tworem życia w cieniu swojego ojca, a Margaret nie chciała żyć dłużej w cieniu i żalu... chciała porzucić swoje stare i bezwartościowe oblicze na rzecz dobrej zmiany. Tutaj też balansowała na granicy swojej ciekawości i rozumu... Nie było to łatwe zadanie, ale Joker uświadamiał ją powoli, że to co ma jej do zafundowania jest dużo lepsze niż to co zafundował jej przez całe życie jej kłamliwy tatuś. Tak to prawda... w pewnym sensie czułam się silniejsza może dlatego, że już od dawna nie miał mnie kto obronić a jednym obrońcą swojego życia byłam ja sama. Mimo iż, Joker był złym do szpiku kości człowiekiem to po kryjomu zauważyłam też jego dobre strony. Od zawsze wiedziałam, że nie ma czystego dobra i zła... w przypadku Jokera byłam w stanie stwierdzić to samo... i miałam wrażenie, że bycie złym zależało głównie od rzeczy jakie nas spotkały w życiu a Jokera musiało spotkać naprawdę bardzo wiele skoro znajdował się tu gdzie się znajdował. Co prawda do tego momentu nie mogłam pojąć dlaczego mnie porwał i jaki miał w tym celu, ale z czsem to już nie miało większego znacznia, w 85% przyzwyczaiłam się już do tego co mnie spotkało... Zaklimatyzowałam się w tym miejscu pojmując to dokładnie i nie próbując już więcej uciekać. Zdawałam sobie sprawę z tego, że Joker prędzej czy później się mnie pozbędzie... ale nie chciałam sobie tym zbytnio zaprzątać głowy starałam się żyć tak jakbym chciała, by jakoś w miarę dobrze wykorzystać swoje życie.

Porwana Przez JokeraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz