Rozdział 38 - Konferencja i tarapaty
Zaczęłam się pakować. Miałam wyjechać na tydzień i wrócić zaraz przed rozpoczęciem nowego semestru. Jak mnie też poinformowano Furry wyrobił Korze papierzyska i pójdzie z nami do szkoły... Będzie chodzić ze mną i Peterem do klasy... Szykuje się masakra... Kora jest Hiszpanką z urodzenia, katoliczką i choleryczką. Ma za bardzo wybuchowy temperament, a w połączeniu z taki konfliktowe, który mnie zaczepia... Oooo! Flash nie przeżyje. Kora ma to do siebie, że jak ktoś podniesie na mnie głos lub na kogoś kogo mentalnie przyjęła do rodziny to zareaguje agresją. Metalowa "proteza" Kory będzie jej bardzo potrzebna do zabicia gnoja i dobrze wiem, że ona nie będzie żałować tego co zrobi. Spakowałam się do małej walizki... Wzięłam same ciepłe ubrania, wygodne głównie. Kazałam Korze zachowywać się pod moją nieobecność, ma nie zabić nikogo... "Niczego nie obiecuje."-Odpowiedziała mi wtedy... Peter był gotowy do wyjazdu kiedy weszłam do salonu... Napisałam kartkę dla Pietro że mnie nie będzie i żeby nie wkurwiał Rzekotki... Nie wiem czy posłucha...
***
Wsiadłam do auta razem z Peterem... Za kierowcę robił Happy a Stark dosiadł się do nas... Byłam lekko zestresowana... Najwidoczniej oboje to zauważyli. Siedziałam jak na szpilkach. Zastanawiałam się czy moja pieprznięta psia psi czasem nie po rozstrzela Avengerów jak kaczek... Tak Kora jest do tego zdolna...
-Alis będzie ok.-Powiedział Peter potrząsając mnie za ramię.
-O uwierz mi, że Kora jest zdolna do wszystkiego... Mam nadzieje, że Pietro jej nie wkurwi... Wiem, że on jest zdolny wywołać demona z lasu zamiast wilka... Jak ją wpieni to ona wy rozstrzela wszystkich z zimną krwią a tym bardziej, że już jako dziesięciolatka umiała powalić stu kilowego faceta.-Powiedziałam.
-Dlaczego Maximoff miałby wpieniać twoją koleżankę?-Zapytał mój ojciec.
-No bo znali się wcześniej...-Powiedziałam.-Ogólnie strusia znałam wcześniej...
-Alis...
-No co?! Połatałam go i z wody wydarłam bo by się utopił bo idiota pływać nie umie.-Powiedziałam wywracając oczyma.
-Kapitan to co do ciebie ma racje... Skrzydeł ci brakuje.
***
Dojechaliśmy na miejsce konferencji... Konferencja miała się odbyć w sali konferencyjnej pewnego laboratorium. Centrum badań biologiczno- chemicznych czy coś w tym stylu położone gdzieś w pobliżu Kansas. Siedziałam znudzona na tym krześle kiedy poczułam jak coś zaczyna chodzić mi po łydce. Chciałam to coś z trzepać... Ale najpierw postanowiłam to klepnąć... Uznałam więc, że to zrobię szybko... Poczułam nagle okropne pieczenie jakby ktoś wpił mi szpilkę do kości i wpuścił tam kwas siarkowy. Syknęłam krótko. Peterowi się przysnęło więc puściłam Snapa MJ. Nagle poczułam się słabo. Urwał mi się film.
***
Ocknęłam się z tępym bólem w czaszce w pokoju hotelowym. Widziałam mroczki przed oczami. Rozpoznawałam tylko głos brata... Słyszałam jak bym była pod wodą... Czułam jak pot spływa mi po czole. Docierało do mnie niewiele. Starałam się odzyskać świadomość bo choć byłam przytomna czułam, że znów odlatuję.
<***>
*Peter*
Jedna wycieczka poza NY i moja siostra leży z gorączką. Co jej się stało? Dlaczego mi się przysnęło na tej cholernej konferencji... Stark chodził od ściany do ściany i próbował ogarnąć Strenge'a żeby przyjechał, przeteleportował sie czy coś... A ja po prostu przy niej siedziałem... Strach ściskał mi gardło o tym bardziej, że pajęczy zmysł po prostu zwariował... Byłem bez sprzętu, bez laboratorium i bez jakiej kolwiek możliwości sprawdzenia co jest Alis.
CZYTASZ
Never give up - Marvel
FanfictionAlis jest szesnastolatką która trafia do Avengers gdzie zaczyna rozumieć wszystko co ją wcześniej spotkało. Zmaga sie z nowym wrogiem i starą historią którą chciałaby zapomnieć. Czy pokona strach? Czy odnajdzie rodzinę? Czy znajdzie miłość życia? Ma...