Rozdział 46 - Wielkie wesele i odwiedziny tymczasowe
Zajechaliśmy pod lokal. Uśmiechnęłam się. W gronie zaproszonych znaleźli się moi przyjaciele, rodzina i znajomi. Uśmiechałam się szeroko. Szłam obok Pietro. Wanda spoglądała na nas co jakiś czas. Niby normalne a tak serio? To nie wiem. Wanda i Vision złożyli sobie przysięgi... Każdy był wystrojony. Morgan sypiąca kwiatki w różowej sukience. Natasza pierwsza druhna... Drużbą został Loki bo Pietro się nie zgodził...Clint odprowadził Wandę do ołtarza... Gdzieś z boku zobaczyłam Ester, Monik, Krisa... Ester oczywiście przybyła z Harrym... Kora w ciemno zielonej, luźnej sukience siedziała z tyłu. Czarne baletki wyciszały jej kroki. Peter z MJ oczywiście razem... Każdy się odwalił jak na nie wiadomo co... Ale cieszyło mnie to.
Lokal był duży. Przestronne pomieszczenia nadawały niesamowity klimat. Wyciągnięto mnie na parkiet... Potem napiłam się trochę więc nie wszystko dokładnie pamiętam. Rozmawiałam z Korą... Foch jej przeszedł... A przynajmniej trochę. Tańczyłam z Pietro, ojcem, bratem... Czułam się zajebiście! Kontem oka zauważyłam, że Kora tańczy z Lokim... Mam nowy shipp! Postanowiłam przedstawić Korę moim przyjaciołom... Było dość późno ale uznałam, że to odpowiednia pora.
-Kora to Ester.-Pokazałam na rudą.-Artystka i pisarka. Monik, wybitny umysł i jej chłopak Kris haker.-Przedstawiłam ich po kolei. Podali sobie ręce.-Poznajcie Korę, moją przyjaciółkę z Hiszpanii.
-Miło mi poznać medalistkę.-Zakręciła się wokół niej Monik.-Słyszałam o tobie, nie tylko od Alis.
-Alis o mnie opowiadała?-Zapytała lekko zdziwiona Kora.
-Tak i to często, a zwłaszcza po tym jak ją do nas przywieźli.-Dodał Kris.
-Miło poznać kogoś pokroju siebie.-Uścisnęła jej dłoń Ester.-Zajebistą masz tą nogę.
-Dzięki, mi też miło.-Uśmiechnęła sie lekko.-Miło w końcu wrócić do żywych.
Widziałam później jak ta czwórka kontynuuje rozmowę a ja wróciłam na parkiet. Wreszcie czułam, że wszystko jest w porządku. Wreszcie odzyskałam samą siebie. Widziałam, że Peter to zauważył i doskonale wiedział dlaczego. Domyślił się już... Miałam mu wszystko opowiedzieć... Nie zrobiłam tego? Tak czy nie?
***
W reszcie przyszedł czas na rzut bukietem... Wanda i Vision będą rzucać w tym samym czasie. Pietro uznał, że on sie nie bawi i staną pod ścianą. A ja wręcz przeciwnie... O nie nie zamierzałam łapać bukietu po prostu zamierzałam utrudnić to Monik.
Wszystko zdarzyło się tak szybko. Wypiłam niewiele alkoholu i nie czułam żeby cokolwiek uderzało mi do głowy ale i tak potknęłam sie na moich obcasach. Oczywiście nie upadłam na podłogę bo złapał mnie mój książę z bajki... Bukiet wylądował na moich kolanach i jakimś cudem mucha Vision'a wylądowała we włosach Pietro. Spojrzeliśmy po sobie. Wszyscy patrzyli na nas. Czułam że zaczynam robić się czerwona a tym bardziej, że Pietro jeszcze głupio się wyszczerzył... Mimo tego, że lekko pobladł... Wiedziałam, że wszyscy myślą że on nie umie tańczyć... Jednak sama dobrze wiedziałam, że jest inaczej. Był 14 luty, dzień zakochanych... Wiedziałam, przeczuwałam, że moja szkoła zrobi bal walentynkowy...
Kora zaczęła wszystko nagrywać. A ja i struś wymieniliśmy spojrzenia. Odbębniliśmy ten taniec. Nie sądziłam, że będzie tak zabawnie... Pod koniec imprezy Wanda i Vision gdzieś znikneli... Wole nie wnikać. Ester i Kora wymieniły się numerami i skumplowały się. Cieszyłam się wszystkim. Każdą chwilą. Nad ranem Pietro porwał mnie gdzieś...
Poznałam to drzewko pomarańczy... Uśmiechnęłam się.
-Jednak chwilę dla siebie mamy.-Mrukną mi do ucha.
-Wiesz jeszcze nigdy nie czułam się tak dobrze... Wreszcie nie jestem rozdarta.-uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam się.
-Tego się nie spodziewałaś. Prawda?
-No nie. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałam, tyle razy...
-Wiem. Ja też.-Pocałował mnie.
***
Wróciliśmy do wieży wtedy co wszyscy. Byłam szczęśliwa jak nigdy. Ester, Monik i Kris postanowili się chwilę u nas zatrzymać. Ester i Kora debatowały jak najszybciej przeładować brać i co jest leprze katana czy maczeta... Nie chciałam wnikać jak będą to sprawdzać.
***
24h później
Odwiedziła nas rano niemiła niespodzianka.
Kora wrzasnęła na sam widok blond kurvy. Zacisnęłam pięści. Kora wściekła zazgrzytała zębami. Ruszyła do ataku. Shmatron przeładowała broń i wycelowała do mnie. Kora zamarła. Strzeliła. Jednaj nic nie poczułam. Pietro... Złapał kulkę. Kora w furii rzuciła się na blondynę. Obezwładniła ją i wpakował do celi. Wszystko dzieło sie nad ranem. Większość spała. Wrzaski wszystkich jednak postawiły na nogi. Kapitan był w szoku. Bucky i Nat powtarzali, że mieli rację. Clint cieszył się, że jego ship ma teraz prawo bytu... Ja byłam otępiła i osiadłam aż na podłodze. Peter bombardował blondynę nienawistnym pojrzeniem. Loki patrzył na Korę... Cóż jak na ósmy cud świata... Mój shipp is real!
"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
Komentujcie... Lubie czytać wasze komentarze (:
Zbliżamy się do Końca. Jeszcze 5 rozdziałów i koniec.
Zapraszam na drugą książkę na profilu Nie mam czasu
Zapraszam na każde uzupełnienie tej historii czyli:
-Rzekotka -początki
-Mogło być gorzej -Początki drużyny
I Kodeks
Pozdrawiam i życzę udanego dnia czy nocy ♡♡♡
CZYTASZ
Never give up - Marvel
FanficAlis jest szesnastolatką która trafia do Avengers gdzie zaczyna rozumieć wszystko co ją wcześniej spotkało. Zmaga sie z nowym wrogiem i starą historią którą chciałaby zapomnieć. Czy pokona strach? Czy odnajdzie rodzinę? Czy znajdzie miłość życia? Ma...