Rozdział 27 - Pracy jak piasku i przygotowania do świąt

361 10 4
                                    

Rozdział 27 - Pracy jak piasku i przygotowania do świąt

Poczekałam aż mój brat przyniesie mi zeszyty. Przyzwyczaiłam się już trochę to tej myli, że mam rodzinę. Oswoiłam się z tym na tyle żeby nie popadać już w histerię. Zastanawiałam się też co z Korą... O co chodziło W.L. ? Kto to w ogóle jest?! Skąd mógł albo mogła znać Korę? Kora uwielbiała zagadki, śledzenie ludzi i zastawianie mi szyfrów ale to... to mnie chyba zaczyna przerastać. Dlaczego czerwona farna i czarny mazak... Kora kochała zielony, a nienawidziła czerwonego... Zgubiła swój ukochany nóż... Co się stało tamtego dnia? Gdzie zniknęła moja przyjaciółka? Rozmyślałam nad tym dłuższą chwilę... Peter wrócił ze wszystkim o co go poprosiłam, bo sama nie mogę sobie tego przynieść! Znów jestem połamana... A dopiero co się wykurowałam! Pamiętam wszystko co się w tedy stał. Złapałam za zeszyt z zanotowałam wszystko tak na wszelki wypadek...

-Co robisz?-Zapytał mnie Peter po dłuższej chwili.

-Notuję wszystko co pamiętam. To pomaga... Może nie będę cierpieć na depresję czy coś w tym stylu...

-Alis... Proszę...-Westchnął.

-Nie wiem o co ci chodzi.

-Twoje podejście mnie rozwala.

-Wiem, że jestem zajebista.-Wyszczerzyłam się.

***

Leżałam sobie rozmawiając z Peterem, potem przyszła MJ. Przyniosła mi notatki z biologii. Poplotkowałyśmy trochę... Potem znów zmienili warty... Przyszła do mnie Ester. Było dość późno ale muszę mieć niańkę... To głupie ale rozumiem... Ester ta ruda cholera opowiedziała mi wszystko od a do zet... Cały proces wydawniczy. Powstrzymywałam się od śmiechu gdy zaczęła mi streszczać swoją najfatalniejszą randkę... Powiedziała mi, że mój przyszywany ojciec i jej chłopak Harry znaleźli już wspólny język. Obadają jakieś sprawy biznesowe czy coś... Ester powiedział mi, że Harry ma 21 lat i odziedziczył dopiero firmę po ojcu, który zmarł na tętniaka mózgu... Ona jest ode mnie o rok starsza... Ester ma 17 lat i już się ustawiła... Ja z resztą też. Plotkowałyśmy, obgadywałam z nią chłopaków...

W końcu urwał mi się film. Dręczyły mnie koszmary... Zerwałam się się z głuchym krzykiem gdzieś w środku nocy. Było ciemno. Za ciemno! Czułam jak cienie oblepiają mnie. Brakowało mi tlenu. Zamknęłam oczy... Przecież to nie jest prawdziwe. Nie działa! Nie działało wmawianie sobie, że to wszystko jest tylko wytworem mojej wyobraźni. Zacisnęłam powieki i czekałam na świt. Słyszałam kroki na korytarzu, pikanie aparatury, mój oddech... Wysłuchałam się w swój nierówny szybki oddech i starałam się uspokoić. Powoli wyrównałam oddech i znów zasnęłam.

***

Obudziłam się rano. Nad ranem. Jednak wiedziałam, że mój koszmar wydarzył się na prawdę. Byłam zamknięta w małym pomieszczeni, słyszałam kroki kobiety w szpilkach, Widziałam tajemniczą sylwetkę osoby, która do mnie strzelała. Strzeliła, trafiła. Ogłuszona bólem pod klatką piersiową zgięłam się w pół. Potem pisk opon i głucha ciemność. Obudziłam sie. Żyję... Gdy westchnęłam po raz kolejny poczułam ból. Zapomniałam, że mam połamane żebra. Muszę się ogarnąć...

Otworzyłam oczy. Siedział przy mnie Pietro i ktoś maszerował przed drzwiami. Fajnie mam cało dobową ochronę... Uśmiechnęłam się blado. Zamrugałam żeby wyostrzyć sobie pole widzenia. Chyba się pouczę...

-Cześć.-Przywitałam się.

-Hej. Co tam? Jak się spało?

-Szczerze to źle się spało poza tym jest OK. A jak tam w wieży?

-Drętwo. Wiesz... Nudno jest. Masz jakiś pomysł żeby urozmaicić sobie czas? Mi się nudzii...

-Chciałam się pouczyć ekspercie.-Wyszczerzyłam się.

Never give up - MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz