Rozdział 31-Halloween i nic dobrego

302 13 0
                                    

Rozdział 31 - Halloween i nic dobrego

Cały tydzień, a raczej jego resztę, która nie była jakoś specjalnie ciekawa. Pomagałam gotować obiad Wandzie, powtarzałam na chemię i biologię, Pietro pomógł mi z geografią choć o to nawet nie prosiłam... Dwa dni siedziałam w pokoju z winy Shmatron ale miałam miłe towarzystwo... Peter stwierdził, że potrzebuję kobiecego towarzystwa i zaprosił do wieży MJ. Wanda i Natasza mają inne zajęcia tak często, że nie po prostu siedzę sama z chłopami. Takie życie!

Uznałam za stosowne przebrać się za czarownicę z "Harry'ego Potter'a" wybrałam Gryfindoor bo czemu nie. Skoro ostatnio czytałam tą serię książek... Ranek miną uroczo. Wszyscy straszyliśmy się już od rana! O mało nie dostałam zawału kiedy usłyszałam dźwięk strzałów. Bawili się zabawkową bronią na diabełki... Nakupili również strasznych słodyczy... Tata bardzo nie chce sprzątać psikusów małolatów... Jak stwierdziłam, że jestem samotna w swoim zamiłowaniu do książek tak chwilę później miałam towarzystwo Petera, który stwierdził, że będzie mi towarzyszyć w niedoli bycia czarownicą więc on został czarodziejem... Fajnie! Do naszego klubu czarodziejów przyłączyła się MJ... Pietro stwierdził, że idzie z nami jako czarodziej... Wanda ma i no... inny sposób na świętowanie... Tylko mam nadzieje, że dzieci to ona ma zaplanowane po ślubie... Wanda ślub planuje na wiosnę albo lato bo dziewczyna zdecydować na razie nie może... Tata przebrał się za wampira. Kapitan umyślał sobie kota... Bucky na złość mu, owczarka i to niemieckiego. Natasza postawiłam na wiedźmę, a Sam i Thor uznali, że mecz jest ciekawszy i oni nie mają ochoty przebierać się za nic innego więc są kibicami w pełnym umundurowaniu kibica... Loki stwierdził, że będzie królem choć raz na legalu... Vision jest zajęty Wandą... To się w końcu źle skończy...

Około szesnastej kiedy mieliśmy wychodzić z wieży do salonu wpadła mała wróżka w różowej spódniczce baletnicy i plastikowej tiarze... Czytaj Morgan. Za nią przyszła Pepper przebrana za Kopciuszka... Naprawdę mała Stark ma fantazję... Naprawdę nie skomentuję widoku jaki widziałam tego wieczoru w salonie...

-Wszyscy gotowi?-Zapytałam ekipy "cuksy nasze".

-No raczej, że tak!-Odpowiedziała mi MJ.-Czarodzieje i czarownice na cukierkowe łowy zawsze gotowi.-Wyszczerzyła się...

-Mogę iść z wami?-Powiedziała Morgan, która pociągnęła mnie za szatę z Hogwardu...

-Możesz.-Powiedziałam wzdychając. Wzięłam małą na barana.

Moje połamane i potłuczone cztery litery już są w stanie "Spoko przeżyjemy" więc spokojnie nie musiałam już narzekać na kłucie połamanych żeber czy popękanych kości...

***

Szliśmy ulicą od domu do domu zbieraliśmy różne słodycze... Jedne drzwi obrzuciliśmy jajkami... Wredota zostaje...Spotkaliśmy Krisa i Monik, z którymi rozmawialiśmy chwilę... Wróciliśmy z torbami wypełnionymi po brzegi... Poszłam do swojego pokoju i odnalazłam świeczkę urodzinową w kolorze zielonym. Zapaliłam zapałkę potem świeczkę i otworzyłam okno. Wystawiłam świeczkę za nie i czekałam...

-Wszystkiego najlepszego przyjaciółko.-Powiedziałam patrząc jak płomień gaśnie.

Zamknęłam okno. Usłyszałam szelest za sobą i odwróciłam się gwałtownie zdusiłam krzyk. W progu stał Peter z MJ. Westchnęłam i oparłam się plecami o blat biurka.

-Wystraszyliście mnie.-Powiedziałam.

-Sorrki.-Powiedziała MJ.-Co robisz?

-Świeczki palę i gaszę...-Powiedziałam wyciągając z kieszeni zapałki.-Sentymentalne bzdety...

-OK... Robi się dziwnie...-Powiedział Peter.

-Nie, to ja po prostu tak działam.-Powiedziałam i westchnęłam.-Pamiętasz kiedy wspominałam o Korze? Dziś kończyła by 17 lat, dziś miała by urodziny.-Uśmiechnęłam się smutno.

Never give up - MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz