Rozdział 22 - Ja wcale nie...

438 18 11
                                    


Rozdział 22 - Ja wcale nie...

Reszta tygodnia minęła mi niesamowicie miło. Nadeszła sobota i wyniki. Stark powiedział, że wszystkie dokumenty, wyniki badań i akta z baz wewnętrznego dostaniemy w łapki dopiero wieczorem albo dopiero jutro, jeśli dziś się nie wyrobi. Jest 9:00 rano. Wstałam przebrałam się w fiołkowy dres i wzięłam skarpetki nie do pary... Nie chciało mi się szukać takich samych.

Zeszłam po schodach do salonu. Tak, nadal mam uraz do schodów. W salonie siedział Peter, Wanda, Bucky, Stark i Morgan. Uśmiechnęłam się do nich i ruszyłam do kuchni. Wróciłam do salonu z miską płatków i kubkiem kawy rozpuszczalnej z mlekiem. Herbata mimo tego, że jest moim ulubionym napojem na ciepło teraz jest najmniej bezpiecznym wyborem... Usiadłam na kanapie obok Wandy i zaczęłam zajadać moje kochane płatki. Myślę, że dzisiejszy dzień spędzę w salonie.

-Alis!-Morgan wepchała mi się na kolana.

Uśmiechnęłam się i upiłam łyk kawy. Dziewczynka zaczęła mi opowiadać najróżniejsze historię. Oczywiście nie zrozumiałam w większości o co dokładnie jej chodziło ale wywnioskowałam, że ruszał się jej ząb. I oczywiście kiedy jadła jabłko ząb wypadł, potem go gdzieś zgubiła, a dziś znalazła całe 10$ pod poduszką.

-To niesamowicie ciekawe...-Powiedziałam do dziewczynki.

-Alis chodź do parku! Na plac zabaw! O i może do wesołego miasteczka! Alis... proszę.-Zrobiła oczka szczeniaka.

-Pójdziemy do parku i na plac zabaw, a do wesołego miasteczka kiedy indziej.

-Alis same nigdzie nie wyjdziecie.-Zadeklarował Stark.

-Ja pójdę z nimi.-Powiedział Peter.

-I ja. Przyda się chodź jedna osoba pełnoletnia.-Dodał Bucky.

Po moich planach na spokojny dzień w bazie. Prysły jak bańka mydlana. Wyjdziemy w czwórkę na miasto, do parku.

***

Przebrałam się i wyszliśmy na miasto. Skierowaliśmy się do parku i sąsiadującego z nim placu zabaw. Morgan skakał i się śmiała. Przypominała mi trochę mnie z Hiszpanii. Uśmiechnęłam się na tę myśl.

Obserwowałam jak Morgan próbuje huśtać się na nie dłużnych poręczach. Ośmiełam się jak nigdy.

-Alis to nie śmieszne!-Powiedziała trochę nadąsana sześciolatka.

-Morgan coś ci pokażę...-Odsunęłam ją od drążków.-Odsuń się troszkę.

Podskoczyłam i rozhuśtałam się. Przełożyłam ręce i zrobiłam przerzut ryzykując upadek. Zrobiłam ze dwa obroty i przed lądowaniem zrobiłam salto. Tak dla popisu. Mała była zachwycona. Zaczęła też zadawać mało wygodne dla mnie pytania. Odpowiadałam jednak.

***

Wróciliśmy po jakiś dwóch godzinach do wieży. Peter w międzyczasie dostał telefon od MJ żeby się do niej pofatygował. Dlaczego to mnie nie dziwi... Ja postanowiłam zacząć czytać "Niezgodną" bo film na podstawie tej książki mi się bardzo podobał. W salonie byłam ja i Pietro. Wiedziałam, że Wanda postanowiła wyjść na zakupy, Bucky śledzić Steva, który wyszedł gdzieś z Shmartron i to, że tata teraz uzupełnia dokumentację. Peter był teraz najprawdopodobniej u MJ. Pan Banner w laboratorium. Ja naprawdę nie wiem nad czym on tak pracuje choć teraz pewnie robi ostatnie przeglądy moich i Petera testów DNA... A Sam zaszył się u siebie. Nie wiem jednak gdzie jest Natasza... Może pojechała do Clinta na wieś? Może...

Zaczęłam czytać. Książka okazała się super! Czytałam w spokoju... Pietro oglądał wiadomości. Jak zawsze z resztą... Czas mijał spokojnie. Czytałam szybko. Gdy jednak postanowiłam zrobić sobie przerwę i ukradkiem rozejrzałam się za butelką wody zauważyłam, że ten struś mnie obserwuje! On się na mnie gapi? WTF! Zrezygnowałam z picia i wróciłam do czytania. Jednak co jakiś czas sprawdzałam czy Pietro nadal mi się przygląda.

Never give up - MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz