Rozdział 43 - Komplikacje z przyjaciółką, ślubne plany i Zdecydowanie
Zatrzymał sie przede mną i zmierzył mnie wzrokiem. Zmartwione spojrzenie... Uśmiechnęłam się do niego i mimo ulewy się przytuliłam. Deszcz był ciepły jednak wolałam być sucha. Uściskał mnie mocno. Staliśmy tak parę minut zanim postanowiłam przerwać szum deszczu, lasu, liści i kapanie wody.
-Nie wiem co dokładnie teraz umiem ale jednak wiem, że nic mi nie jest oprócz zbyt wyczulonych zmysłów...
-Wiesz przekonamy się kiedyś jak bardzo więc są one wyczulone.
-A ja zobaczę jak naprawdę szybki jesteś.-Puściłam mu oczko po czym wybuchliśmy śmiechem.
***
Po świetnie spędzonym wspólnie czasie (interpretujcie to jak chcecie) wróciliśmy do wieży. Byłam tym cholernie szczęśliwa... Nie sądziłam jednak, że gdy przekroczę próg wieży zastanę taki widok...
Kora wściekła drąca się na Thora, zwyzywała go w czterech językach... Loki zapatrzony w nią jak w dzieło sztuki (mam nowy shipp)... Mój ojciec i brat grający ze sobą w karty jak już wywnioskowałam o wypłatę Petera. Laski w koncie robiąc sobie pazurki i oglądając z Clintem kucyki Pony plotkują chyba o ślubie... Steve przykuty do kaloryfera... Bucky z Samem toczący wojnę przy oglądaniu meczu... niby normalne ale jednak nie. Wymieniłam z Pietro porozumiewawcze spojrzenia.
Uśmiechnęłam się później delikatnie i ruszyłam w kierunku windy nie zwracając uwagi na zaistniałą sytuację. Nikt mnie nie zatrzymał. Pietro jednak udał się za mną. Westchnęłam kiedy zamknęłam za nami drzwi mojego pokoju. Wyszczerzyłam sie do niego. Uznałam za stosowne wpakować się mu na kolana. Po prostu traciłam nad sobą kontrolę. Przytuliłam sie i jakoś nie za bardzo chciałam puszczać.
-To teraz jesteśmy oficjalnie razem?-Zagadną szeptając mi do ucha.
-Po tych wszystkich wyznaniach mogę stwierdzić, że tak.
Siedzieliśmy potem chwilkę w ciszy. Potem obejrzeliśmy film...
***
Rano jak torpeda bojowa wpadła do mnie wściekła Kora z białą różą w dłoni. Obudziła mnie już samym trzaśnięciem drzwi. Poderwałam się do pionu. Byłam lekko opalona po wizycie w tropikach i wiedziałam, że mimo prysznica czuć ode mnie, że spędzałam czas z Pietro. Przynajmniej ja to wiem bo zwykły człowiek się nie kapnie ale Kora nie jest normalna.
-Czemu mnie budzisz?-Spytałam lekko zirytowana.
-Bo mam uczucia.-Teraz spostrzegłam w jej oczach przerażenie.-Ja... ja po prostu nie wiem co się ze mną dzieje!
-Spokojnie. Co się dzieje?
-Są dwie sprawy. Pierwsza to ta blond szmata, która mogła by robić za mop. Przypomniało mi się coś istotnego! Ona mnie torturowała, kontrolowała eksperymenty! Ona jest tam szefem. Jak ona mnie tu zobaczy to odpali Lunę!
-A druga... Po o pierwszej wiedziałam, że ta szuja to kurva kurvskie zło.
-Nie wiem co się ze mną dzieje... Wiesz co to?-Przytknęłam mi kwiat do nosa. Skinęłam głową.-Loki mi to dał.-Uśmiechnęła się.-Mamy problem sir. Mam uczucia.
-Nie wiem w czym więc problem skoro ty też wydajesz sie otwarta na te potencjalną znajomość.
-Właśnie tego sie boję.
-Nie masz czego.
-A ty rozwikłałaś swoje problemy sercowe?
-Tak i to z rezultatem pozytywnym.-Uśmiechnęłam sie lekko.-A teraz daj miś śnić o tym co nigdy się nie wydarzy.
***
Potem jak na złość mniej niż godzinę później wpadł do mnie brat niczym tornado. Usiadłam na łóżku i posłałam mu pytające spojrzenie. Chodził jak by kopną go chwilę wcześniej prąd. Zmierzyłam go lekko zirytowanym spojrzeniem. Zaczęła boleć mnie głowa. Pomyślałam, że to wina tego, że nie spałam tej nocy zbyt dobrze wtedy Peter zmierzył mnie zdziwionym spojrzeniem.
-Co?-Spytał.
-Nic nie mówiłam.
-Kiepsko spałaś, czemu?
-Peter, ty słyszysz moje myśli?!-Powiedziałam. -O ja pierdole.
-Yyy tak... nie... nie wiem.-Patrzyliśmy na siebie ze zdziwieniem.
-Dobra mniejsza z tym... Co się stało?
-Mam problem.
-To już wiem.
"Jak ci to przekazać?" Zamrugałam słysząc głos gdzieś tyłu myśli.
-Prosto z mostu Peter.
-Pierwsze przegrałem wypłatę, drugie martwię się, trzecie mam bardzo złe przeczucia, czwarte Steve nawiał i jakimś cudem przerwał kajdanki, piąte czuć od ciebie Pietro.-Zmarszczył nos.
-Z wypłatą ci nie pomogę, nie wiem czym sie martwisz, to już słyszałam do Kory, to interesujące... A co do Pietro to musisz przywyknąć. Mnie za to zaczyna wszystko drażnić, za dużo bodźców. Ty z resztą coś o tym wiesz.
***
Około południa kiedy siedziałam w salonie otępiała paniką Avengerów przysiadł się do mnie Pietro. Wanda jako jedyna chodziła w skowronkach a za to mój kochany chodzić jak kopnięty przez życie. Trząchnęłam go lekko zmuszając tym samym by na mnie spojrzał. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco. Odwzajemnił uśmiech po krótkiej chwili... Wanda oznajmiła że jej ślub będzie 14 lutego... a ja miałam inne plany... trudno. Plany Wandy są ważniejsze od moich... Ona się w końcu chajta! No trudno. Siedzieliśmy słuchając szczebiotania radosnej Wandzi a wszyscy tym wydawali się wyjątkowo spięci. Ja za to byłam pewna, że w te walentynki wreszcie nie będę sama! Zdecydowanie nie sama! Zdecydowanie też chciałabym jeszcze odwiedzić Kretę... To genialne! Odwiedzę Kretę z Pietro... Będzie cudownie.
CZYTASZ
Never give up - Marvel
FanficAlis jest szesnastolatką która trafia do Avengers gdzie zaczyna rozumieć wszystko co ją wcześniej spotkało. Zmaga sie z nowym wrogiem i starą historią którą chciałaby zapomnieć. Czy pokona strach? Czy odnajdzie rodzinę? Czy znajdzie miłość życia? Ma...