Rozdział 10 - Boję się, makaron i wycieraczka

670 31 10
                                    

Rozdział 10 - Boję się, makaron i wycieraczka

Jak tylko znikneli za rogiem partii mieszkalnej wypuściłam powietrze z sykiem. To coś ala jej twarz będzie śnić mi się po nocach w koszmarach. Bucky wywrucił oczyma widząc uśmiech przyjaciela. Mi po plecach przeszedł tylko dreszcz. Chyba dziś nie zasne...

-Bląd demon ze sztucznym uśmiechem. -Szepnęłam do siebie.-Zabójca w owczej skórze.

Wszyscy odwrócili się w moją stroną. Chciałam... Nie, nie musiałam sobie usiąść. Opadłam na swoje poprzednie miejsce i wlepiłam wzrok w sufit. Boję się; ja się jej boję. Boję się. Nie, nie ja jestem przerażona! Czułam jak serce mi wali i jestem pewna, że zbladłam i to strasznie. Zamknęłam książkę i spojrzałam powoli na wszystkich. Przyglądali się mi. Bucky chyba jako jedyny usłyszał co powiedziałam...

-Alis proszę powtórz głośniej.-Poprosił mnie. Posłuchałam.

-Blond demon ze sztucznym uśmiechem Morderca w owczej skórze.-Mówiłam automatycznie, katatoniczni i jakby sennie. Strach wypłukał ze mnie siły.

-Alis w pełni się z tobą zgadzam. Jesteś bez-pie-czna.

***

Na nogach jak z waty po ścianie z pomocą Pietro wróciłam do swojego pokoju. Gdy wyszedł zamknęłam drzwi na cztery spusty. Chwyciłam telefon i napisałam sms'a do Wandy.

"Blond demonica przybyła do wierzy. Boję się jej. Czy mogłabyś mieć oko na korytarz?"

Odpowiedź dostałam niemal od razu.

"Jasne. Będę pilnować korytarza.

Idź spać masz jutro szkołę przyjaciółko."

***

Nie pamiętam kiedy zasnęłam. Obudziłam się na fotelu pod kocem. Kocem Wandy? Była piąta trzydzieści. Wiedziałam, że już nie zasnę. Jednak jakim cudem Wanda dostała się do tego pokoju? Nie ważne. Szkołę mam dopiero na ósmą...

Poszłam cichutko do kuchni. Zaparzyłam sobie kawy (choć średnio ją lubię). Wróciłam do siebie i wyciągnęłam komiks ze skrytki. Apollo tom piąty. Czytam całą serię tylko do tomu dwunastego z trzydziestu. Dlaczego? Bo brakuje mi trzynastego. Akurat tego dnia kiedy miałam iść kupić ten tom zostałam pobita do nieprzytomności przez bandę Marka i nie zdążyłam dorwać go w księgarni. Niestety to limitowana kolekcjonerska seria... Otworzyłam jedno okno. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać. Gdy byłam w połowie komiksu coś walnęło w okno. Podskoczyłam. Jest czwartek... czyli dzień nie dzień. Dzień niewidzialny. Końcóweczka tygodnia... I jak zwykle pech nasilony. Bo jeśli tydzień mijał w miarę spokojnie to wszystko co złe pierdolnie w czwartek. A zwłaszcza gdy poniedziałek zaczął się dobrze. Spojrzałam na szybę. Gołąb! Na szczęście!

Skończyłam czytać komiks o siódmej. Jeszcze godzina...

***

Zeszłam o siódmej dwadzieścia do kuchni. Wanda siedziała przy stole i piła swoją kawę. Uśmiechnęłam się do niej.

-Jak się spało?-Spytała.

-Kiebsko. Demonica...-Westchnęłam.-Nie mogłam spać spokojnie. W jej spojrzeniu nie dostrzegłam ani cienia dobrych zamiarów tylko czystą nienawiść i zło.

-Naprawdę? Jak? Stark mówił, że nie masz mocy.

-Nie mam mocy ja tylko znam się na ludziach. Wiele widziałam... Brałam udział w wypadku samochodowym, byłam nie raz pobita do nieprzytomności ale zawsze po upadku wstawałam i widziałam w oczach mojego oprawcy właśnie to: nienawiść i zło.-Powiedziałam a ona lekko zbladła.

Never give up - MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz