Rozdział 26 - Znów urazy, przyjaciele i znów to samo

381 15 2
                                    

Rozdział 26 - Znów urazy, przyjaciele i znów to samo

Położyłam się spać u siebie ale nie mogłam jakoś spać w moim zdemolowanym pokoju. Przeniosłam się do wanny. W nocy usłyszałam kroki. Było strasznie ciemno. Ale zamknęłam się w tej cholernej łazience. Przeczucie mnie nie myliło. Rano jak burza zaczęli mnie szukać. Wołanie mnie obudziło. Wyszłam z łazienki rozejrzałam się po pokoju i mnie wmurowało. Upuściłam trzymaną w ręce poduszkę, na ścianie nad moim łóżkiem, czerwoną farbą było napisane jedno słowo "Kora". Zachwiałam się. Zrobiłam krok w tył. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Do mojego pokoju wbił Peter i Stark. Szukali mnie. Stałam jak wryta i nawet nie drgnęłam gdy Peter złapał mnie za ramię. Po policzku spłynęła mi łza. Sama nie wiedziałam w tamtym momencie co mam myśleć, czuć i jak się zachowywać. Wypuściłam w końcu powietrze z płuc z głuchym świstem.

-Alis jesteś cała?-Zapytał mnie Peter.

-T-tak.-Zająknęłam się. Nadal patrzyłam na napis na ścianie.

-Musisz coś zobaczyć.-Powiedział Peter.

-Co?-Odwróciłam głowę w jego stronę.

Zaprowadzili mnie do salonu. Znów poczułam, że robi mi się słabo. Na ścianie od dzielącej salon od kuchni było napisane... Już nie farbą... Tylko markerem... "Przepraszam Alis, zawiodła cię. W.L."

-Alis? Kto to? Wiesz? Odezwij się proszę.-Prosił mnie mój brat.

Stałam w sztywnym bezruchu. Była piąta rano. Westchnęłam. Czułam jak mimowolnie płaczę. Cicho, bezgłośnie, tak jak kiedyś. Każdy pytał mnie o to samo co Peter. Słyszałam to jak przez mgłę. Kim jest W.L.? Czy ma na myśli Korę? Dlaczego u mnie na ścianie pisało "Kora"? W końcu usłyszałam kogoś kto również znał moją przyjaciółkę. Odwróciłam głowę jak na komendę i w końcu dopowiedziałam.

-Ona nie jest sobą.-Brzmiałam dziwnie stanowczo.-Pamiętasz prawda? Ona nie jest sobą... Kora żyje i nie jest sobą.-Nigdy wcześniej nie słyszałam u samej siebie tonu tak pozbawionego jakiejkolwiek radości, wypranego z emocji i chłodnego, poważnego tonu.

Skiną głową. Wszyscy zaczęli znów pytać... Nie odpowiadałam. Tylko wpatrywałam się w napis napisany pismem tak podobnym do pisma Kory... Jednak to nie ona to napisała. Wiem, że coś jest nie tak i Sharona ma coś z tym wspólnego. Po prostu to wiem. Nie pytali tylko mnie... Przepytywali również Pietro. On unikał odpowiedzi na wszystkie możliwe sposoby. "Kim jest Kora? Co ty wiesz? Czego nam nie mówisz?!". Westchnęłam co było chyba pierwszą oznaką, że żyję od czasu mojej ostatniej wypowiedzi. Odwróciłam się do wszystkich twarzą. Zmarszczyłam brwi i prychnęłam. Wszyscy popatrzyli na mnie.

-Dość.-Powiedziałam.-Chcecie odpowiedzi? Tak? Kora była dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Była mistrzynią wielu sztuk walki, miała kilka złotych medali. Przyjaźniłyśmy się. Potem zniknęła. Zaginęła bez śladu. Pół roku później przeżyłam wypadek samochodowy. Nie znalazła się. A teraz wiem, że żyje i nie jest sobą.

Wszystkich wmurowało. Otarłam łzę z policzka.

-Nie chcę o tym rozmawiać.-Dodałam po chwili.

***

Przepakowałam się. Unikałam pytań i odpowiedzi. Pojechaliśmy do szkoły. Przez wszystkie lekcje i przerwy unikałam odpowiedzi na pytania Petera. Unikałam aż do przerwy obiadowej... Wtedy zostaliśmy sami przy stoliku na stołówce, a w sali było niewiele osób. Rozejrzałam się i nieprzytomnym wzrokiem spojrzałam na brata. Martwił się. Westchnęłam cicho ale i tak wiedziałam, że to mu nie umknęło.

-Alis o co chodzi?-Zapytał.

-O nic.

-Przecież... Alis widzę, że coś nie daje ci spokoju.

Never give up - MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz