Rozdział 24 - Kino, galeria i więcej kłopotów
Wracaliśmy do wieży w trójkę. Peter i Stark obserwowali mnie uważnie. Jeszcze godzinę temu byłam śmiertelnie poważna i chłodna, a teraz czułam się jak bezbronny kot wyprany w pralce. I najpewniej też tak wyglądałam. Wiedziałam, że to dopiero początek takiej gry.
Dotarliśmy do domu i pierwsze co zrobiłam to wzięłam długi prysznic. Przebrałam się w suche i czyste rzeczy. Granatowa koszulka, szare leginsy i fioletowe skarpetki. Czułam się już dobrze. Wiedziałam, że powinnam wziąć coś na alergię ale nie miałam na to siły. Usiadłam w salonie i starałam się pokazać po sobie, że nie czuję się jak ofiara napaści. Zaparzyłam sobie herbaty, udamawiałam pochłoniętą oglądaniem wiadomości i próbowałam zrozumieć dlaczego ta reakcja była tak silna.
Byłam uczulona na swędzi proszek ale nigdy nie dostałam tak silnej reakcji alergicznej jak dziś. Już nigdzie nie mogę czuć się bezpiecznie. Wzięłam się za odrabianie lekcji do przodu żeby mieć potem więcej czasu.
-Co robisz?-odezwał się Peter
-Lekcje do przodu.
-Po co?
-Głupio się pytasz. Żeby mieć więcej czasu.-Przewróciłam oczyma.-Planuję też zacząć robić projekt na geografię o Egipcie. Muszę wyrównać sobie średnią.
-Zrobiłem analizę tego czym się oblał ten huj.-Uniosłam jedną brew.-Cola z amoniakiem i tym.
Peter wyciągną kartkę z kieszeni i wręczył ją mi. Wszystkie moje przypuszczenia legły w gruzach. Swędzi proszek, proszek do pieczenia, soda i ostra papryka. Cud, że nie dostałam wysypki i nie wylądowałam w szpitalu. Popatrzyłam na brata.
-Mam alergię na swędzi proszek, a ta mieszanka tylko to potęguje.-Powiedziałam.-To mogło mnie nawet zabić.
-Skurwiel jest już martwy...-Powiedział mściwie.
-Dzięki. Pomogłeś mi choć nie musiałeś.
-Nikt nie ma prawa podnosić ręki na moją jedyną siostrę.
Odruchowo przytuliłam go. Zrobiło mi się tak miło na sercu. W końcu mam prawdziwą rodzinę.
***
Położyłam się spać po godzinie dziesiątej. Byłam zmęczona po poniedziałkowych przeżyciach. Wstałam około godziny szóstej. Spakowałam się. Spakowałam książki, zeszyty, notatki do projektu. Może po lekcjach pójdę do biblioteki? Tak to świetny pomysł! Przebrałam się w Bluzkę z kotem w galixi oksach i czarne dżinsy. Zgarnęłam spakowaną torbę i ruszyłam schodami w dół.
W kuchni czekał już Natasza i Peter. Zjadłam kanapki i ruszyłam w kierunku garażu. Pod szkołę dojechaliśmy na siódmą. Poszłam do swojej szafki i schowałam tam wszystkie niepotrzebne mi na pierwszą lekcję książki i moje notatki na projekt.
Wszystkie lekcje mijały mi spokojnie. Zero nieprzyjemności na przerwach... Nadeszła szybko przerwa obiadowa. Ruszyłam w towarzystwie Petera do szafek. Musiałam pójść po książkę od matmy. Otworzyłam szafkę. Najpierw poczułam nieprzyjemny ostry zapach a potem to zobaczyłam. Cała moja szafka była zalana jakimś paskudztwem. Nawet nie próbowałam tego dotykać. Odsunęłam się dwa kroki od szafki. Zakręciło mi się w głowie. Znów swędzi proszek... Zakaszlałam. Zakryłam chusteczką nos i usta. Podeszłam znów do szafki i zajrzałam jeszcze raz. Brudno zielonkawa ciecz o olejnej konsystencji przeżarła się przez moje książki, strój na W-F i... moje... moje notatki na projekt. Poczułam jak łzy zbierają mi się w oczach. Nie tylko od ostrej woni. Peter z bluzy zrobił sobie maskę i ze swojej szafki wyciągną jakiś plastikowy patyczek i trzy próbówki. Zebrał próbki mazi i szczelnie zapakowane pojemniczki wpakował do plecaka.
CZYTASZ
Never give up - Marvel
FanfictionAlis jest szesnastolatką która trafia do Avengers gdzie zaczyna rozumieć wszystko co ją wcześniej spotkało. Zmaga sie z nowym wrogiem i starą historią którą chciałaby zapomnieć. Czy pokona strach? Czy odnajdzie rodzinę? Czy znajdzie miłość życia? Ma...