Rozdział 16.3 - Uwaga padnij!

399 23 8
                                    


Rozdział 16.3 -Uwaga padnij!

Szarpnąłem Alis za ramię i padliśmy na ziemię. Zaczęli rozpędzać ludzi i rozdzielać kobiety od mężczyzn. Wzdrygnąłem się. Będą strzelać! Chciałem coś zrobić ale poczułem silne szarpnięcie i ktoś szarpną mnie za kołnierz. Postawiono mnie do pionu. Jakiś zamaskowany koleś przyłożył mi lufę pistoletu między łopatki i kazał iść po hindusku. Wykonałem polecenie. Alis miała przerażenie wypisane na twarzy. Przeszukali mnie. Zabrali mi mój nóż, sprawdzili dokumenty. Koleś przyłożył mi lufę pistoletu do skroni, a drugi z drugiej strony mojej głowy. Kazali mi wyciągną i oddać wszystkie pieniądze i kosztowności jakie posiadam, a potem odstawili mnie do grupki ludzi. Szukałem wzrokiem Alis. Oddałem aparat bez karty zapasowej i karty pamięci SD. Skowałem je do kieszeni. Nie miały dla nich żadnej wartości.

Klęczała w szeregu kobiet. Sprawdzano im twarze i wybierano niezamężne. O nie...

Przechwyciłem jej spojrzenie, pełne lęku. Szubko spuściła wzrok. Facet podszedł do niej i o coś zapytał pokręciła głową twierdząco. Uniósł jej głowę a zaczynałem błagać kogokolwiek żeby tylko charakteryzacja przetrwała.

Gość pokręcił głową i wybełkotał coś pod nosem.

Wtedy mnie olśniło... Alis ma niebieskie oczy nakrapiane orzechowymi centami. Oczy... "Poznałeś ją, ona teraz jest gdzie indziej, rozpoznasz ją... (...) Rozpoznasz ją po oczach." Prawda...

Rozpoznałem po oczach... Rozpoznałem ją trzy razy i mam już pewność, że jestem największym idiotą na Ziemi. Nabiji chodziło o tę dziewczynę, która teraz znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie... Alis... chodziło o Alis.

>***<

*Alis*

Na początku nie miałam bladego pojęcia co się dzieje. Ktoś obcy szarpną mnie mocno za ramię i powalił na kolana. Ukradkiem się rozejrzałam i zobaczyłam Pietro, który miał pistolet przy skroni. Wstrzymałam nieświadomie oddech... "Cokolwiek (...) Nie krzycz." Upomniałam się. On mi mówił nie panikuj, nie krzycz i nie protestuj. To Indie jak już wiedziałam one rządzą się innym prawem.

-Jesteś mężatką?-Usłyszałam glos faceta przed sobą. Pokiwałam głową twierdząco. Nie odzywaj się... Nie odzywaj się ... -Nie te oczy... Niebieskie... zostaje.

Uniósł mi twarz za podbródek. Nie mam soczewek...Bałam się, że zginę. Igranie ze śmiercią jest twoją codziennością powinnaś się przyzwyczaić dziewczyno. Upomniałam samą siebie. Przypomniałam sobie wypadek samochodowy, upadek ze schodów, pierwszą ucieczkę przed amerykańską policją, skakanie po dachach bez jakich kolwiek ochraniaczy czy kasku... Przeżyję, a jeśli nie umrę będąc sobą. Sobą... Czy ja wiem co to słowo oznacza... Minęła chwila. Dziewczyna, która była kontrolowana zaraz po mnie została zmuszona do wstania i skierowanie się do czarnego wozu. Przeszył mnie dreszcz przerażenia. Nie kontrolowałam mimijki twarzy.

Pozwolono nam wstać ruszyłam prawie biegiem na drugi koniec placu. Ususzam strzały. Pietro przechwycił mnie zanim wypadłam na środek targowiska. Schowaliśmy się za jakąś ścianą. Zakrył mi dłonią usta żebym nie krzyczała. Wstrzymał oddech. Usłyszałam strzały. Liczyłam w myślach każdą sekundę.

Strzały ucichły i usłyszałam wybuch. Gdyby nie to, że miałam zakryte usta zaczęłabym krzyczeć. Poczułam jak łzy paniki, strachu i czegoś jeszcze napływają mi do oczu. Popatrzyłam na Pietro. Zamrugałam ale to nie pomogło. Przytuliłam go. Przyjął kulę za mnie.

>***<

*Pietro*

Zabrałem ją z powrotem do Marudaju do Nabiji. Złożyłem obietnicę, że zabiorę tam ją jeszcze raz. Muszę poza tym wyjąć kulę z ramienia. Nie wiem dlaczego ale poczułem ulgę, że to tylko ja ucierpiałem. Nie chciała mnie puścić. 

Never give up - MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz