Rozdział 20.1 - A jednak...

421 21 17
                                    

Info!

Ten rozdział będzie podzielony na dwie części!

Rozdział 20.1 - A jednak...

Resztę dnia spędziłam zamknięta u siebie w pokoju. Czwartek... Noc przespałam niespokojnym snem. Spałam przy zapalonej lampie. Tak zasnęłam przy zapalonym świetle. Czy to jest dziwne? NIE. Była siódma rano gdy zeszłam do kuchni. Miałam potłuczone kłykcie, wy obijane stawy i ogólnie czułam się jak wyprany w pralce kot. W kuchni był Peter, Wanda, Pietro i Natasza. Uśmiechnęłam się do nich blado. Czułam się po prostu źle. Wczoraj... Ahh przesadziłam i tyle. Unikałam spojrzeń, kontaktu wzrokowego i odpowiedzi na pytania. A przynajmniej próbowałam...

-Jak się masz młoda?-Spytała Nat.

-Żyje... chyba.-Mruknęłam cicho. Włączyłam czajnik pod herbatę. Zalałam wodą torebeczkę.

Zaczęłam szukać cukru. Wyciągnęłam opakowanie cukru w kostkach. Cukier trzcinowy... Otworzyłam pudełko i upuściłam je na blat widząc biały proszek. Znów... Nie słodzę herbaty.

-Co jest?-Spytała Wanda.

-Arszenik lub inne świństwo w proszku w moim cukrze...-Jęknęłam.-Mam dość. Przestaję słodzić herbatę!

***

Poszłam do szkoły w kiepskim humorze. Lekcje były koszmarne... Mam coraz większą ochotę zabić Flasha! Wróciłam do wieży z tak potarganymi nerwami. Muszę uważać w kuchni... Tam jest najwięcej noży. Weszłam do salonu. Cisnęłam plecakiem o ścianę i wmaszerowałam do kuchni. Przy blacie na krześle barowym siedział blond demon i od razu poczułam większe wkurwienie. Zmarszczyłam brwi i jak burza powrotem przemaszerowałam do salonu. Obrzuciłam wszystkich spojrzeniem pełnym niezadowolenia i poszłam do siebie. Trzasnęłam drzwiami i czekałam na początek tyrady.

Jak się spodziewałam kilka minut po zatrzaśnięciu drzwi rozległo się znajome już mi pukanie. Każdy puka do drzwi inaczej. Ja tez po swojemu. Nie odpowiedziałam na pukanie, nie otworzyłam drzwi. Nie mam ochoty na rozmowy o szkole czy moim stanie emocjonalnym. Pukanie stawało się natarczywe i wiedziałam, że Stark nie odpuści.

-Proszę.-Mruknęłam wiedząc, że już mam zjebę.

-Alis jak było w szkole?-Zapytała spokojnie.

-H*jowo.-Powiedziałam i wróciłam do grzebania w kablach lampki, która znów była zepsuta.

-Co się stało?

-Nic.

***

Dali mi spokój. Nie wiem dlaczego ale odpowiadało mi to. Nikt nie męczył mnie prze następną godzinę aż tu w końcu usłyszałam lekkie i bardzo szybkie stukanie do drzwi - Pietro. Jak już wspominałam każdy puka do drzwi inaczej. Star otwartą dłonią, Clint jak policja, Peter wystukuje melodie z Star Wars, Wanda puka normalnie, Nat jak kucyk jakkolwiek to głupio brzmi tak jest, Kapitan butem, Bucky tłucze kłykciami, a ja po prostu pukam jak hiszpanka... Sam natomiast nie zapuka on się drze.

Otworzyłam drzwi wiedząc, że ten struś nie odpuści tak jak Stark. Omawiam na geografii Japonię i naprawdę nie łapię kilku rzeczy ale dam radę.

-Cześć! Co słychać?-Rzucił jeszcze w progu.

-Dobry! Nic nie słychać. A co u ciebie?

-Dobra to beznadziejny początek rozmowy... Jak w ogóle wypadła ta twoja prezentacja z geografii? Co macie teraz w tej szkole?

-Właśnie zapomniałam ci podziękować! Dostałam A+! A w szkole nico donico. Nudyyy i Japonia. Nie czaję... I tyle.-Powiedziałam trochę weselszym tonem.

Never give up - MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz