Rozdział 21 - Ślepota, głupota i gówniany przepływ informacji

408 20 11
                                    

Rozdział 21 - Ślepota, głupota i gówniany przepływ informacji

Zapadła między nami głucha cisza. Wpatrywałam się w to zdjęcie próbując zorientować się co się stało, że Kora zostawiła swój ukochany nóż. Nie wymyśliłam nic. Pietro uważnie obserwował moją reakcję. Byłyśmy jak siostry, najlepsze przyjaciółki na zawsze. Kory nie były już dawno, a przynajmniej tak myślałam. Czy Kora trafiła tam gdzie nigdy trafić nie powinna?!

-Alis co o tym myślisz?-Przerwał ciszę Pietro.

-Ona... żyje i na pewno nie jest sobą.-Uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.-Tej jednej rzeczy teraz jestem pewna.

-Nabija powiedziała ci, że to ona cię znajdzie, tak?

-Tak. Nabija się nigdy nie myli.-Uśmiechnęłam się.

Rozległo się pukanie do drzwi. Peter..."Wejdź!". Otworzył drzwi i zmierzył nas wzrokiem, nie potrafię określić jakiego rodzaju spojrzenie to było.

-Stark chce nas widzieć Alis. Pewnie chodzi o szlaban.-Powiedział przechodząc przez próg.

-OK.-Odpowiedziałam mu.-Dobra Pietro widzimy się potem.

***

Wjechaliśmy windą na piętro z gabinetem taty. Przeszliśmy przez próg windy i usiedliśmy na krzesłach przed biurkiem. Czekaliśmy chwilę puki nie straciłam cierpliwości. Zaczęłam tupać stopą i wystukiwać głuchy rytm palcami o oparcie krzesła. Stark w końcu odchrząkną.

-Dobra dzieciaki... Macie szlaban na tydzień. Jestem dumny mimo, że usyfilicie pół wieży. Mam jedno pytanie... Co zamierzacie robić przez ten tydzień? Oczywiście pójdziecie do szkoły.

-Nudzić się, uczyć i może w końcu posprzątać w szafie.-Odpowiedziałam.

-Ja będę pewnie siedzieć na chacie video z MJ.-Powiedziała Peter krzyżując ramiona na piersi.

-Dobra Peter jesteś wolny.-Stwierdził tata.-Alis, słonko zostań jeszcze chwilkę.

-Dobrze.-Powiedziałam, a Peter wyszedł.

-Alis... Jak tam w szkole?

-Jak zawsze normalnie.-Odpowiedziałam wymijająco.-Daję sobie radę ze wszystkim, mam dobre oceny...

-Dokucza ci ktoś?

-Tak ale daję radę.-Uśmiechnęłam się zadziornie.

-Jakby coś się działo zawsze możesz mi powiedzieć. Nie masz mi za złe, że grzebałem w twoich papierach?

-Nie. Cieszę się, że mogę mieć biologiczną rodzinę!

-Znalazłem bardzo ciekawe rzeczy...-Powiedział poważnie.-Byłaś notowana w Hiszpanii z niejaką Korą. Ta dziewczyna ma tak długie imię, że aż nie chcę mi się tego czytać...Dlaczego mi nie powiedziałaś?

-Jestem kryminalistką od małego, która ma pecha i tyle. Ja i Kora kradłyśmy tylko pączki z komendy policyjnej w Kartagenie! Tylko pączki!-Próbowałam wybrnąć z mojej gównianej sytuacji.

-Pączki?

-Tak i tylko to. Noo raz nas złapali...

-Alis jesteś cholerą.-Zaśmiał się.-Idź się bawić czy coś.

-Jestem cholerą.-Zaśmiałam się.

Weszłam do salonu idealnie żeby zobaczyć wielką dramę pomiędzy Kapitanem i Buckim... Nie wiem o co poszło ale chętnie poczekam na dalsze losy tej głupiej afery! Pietro i Wanda przyglądali się temu przegryzając chipsy. Sam próbował załagodzić sytuację, a Nataszy i Clinta ani widu ani słychu... Usiadłam na kanapie obok Wandy i przyglądałam się kłótni. Sam po chwili zrezygnował i udał się do siebie najpewniej.

Never give up - MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz