Rozdział 9 - Projekt

688 29 13
                                    


Rozdział 9 - Projekt

Reszta dnia minęła spokojnie. Zaczynam się zastnawiać jak mogę się pozbyć całej irytacji i zdenerwowania wywołanego szkołą. Zapytam o to Nataszę albo Wandę. Jest już dziewietnasta. Miałem zadzwonić do Ester. Ester moja przyjaciółka. Zaczełam przeszukiwać torby szafiki i biurko. Gdzie ja do cholery zostawiłam tę kartkę?! Bagaż... Bagaż! Gdzie ja to położyłam?! JEST!

Złapałam za kartkę i wstukalam numer w telefon. Wachałam się tylko chwilę czy zadzwonić czy nie. Ostatecznie kliknęłam słuchawkę i wybrałam numer. Oczekiwanie na połączenie...

-Halo?-Odezwał się głos po drugiej stronie.

-Halo?-Odezwałam się nie pewnie.

-Alis?! To ty kochana jak ja tęskniłam!-Odezwała się moja przyjaciółka.

-Ester! Miło mi cię słyszeć. Co u ciebie?

-Ciekawie. Mam dobrą, płatną pracę i własne mieszkanie. Daję radę. Słyszałam, że u ciebie zmiany.

-Oj plotkaro. Tak zmiany... Oh wariatko nie daję rady! Nie mogę się przyzwyczaić, że nie budzę się w małym ciasnym pokoju, że mam normalny posiłek, że nie wdaję się w bójki. Czuję się ciężka. Po prostu ciężka.-Wyrzuciłam z siebie szybko.

-Alis... Jesteś odemnie silniejsza pamiętasz? Nauczyłam cię angielskiego ale to nie ja wyrysowałam kręchę terytorialną na pisku przed debilami. Nie ja broniłam większości. Ty musisz dać sobie radę. M U S I S Z. Rozymiesz mnie? Pamiętam dobrze, że to, że miałam ultimatum było tylko i wyłącznie przez fart. Posłuchaj mnie i zapamiętaj... Zaczełyśmy od nowa co nie znaczy, że przeszłość do nas kiedyś nie wróci. Myślenie, że to co już było nie wróci jest głupotą jednak... Jednak przeszłość i teraźniejszość już zamy jednak przyszłość jest wielką niewiadomą i musisz o tym pamiętać. Jesteś ode mnie silniejsza Alis.

-Nie nie jestem od ciebie silniejsza. Jesteśmy równe przyjaciółko...

***

Rozmawiałam z Ester ponad godzinę o smych pierdołach. Brakowało mi takich rozmów. Szybko się ogarnęłam. Była dwudziesta trzydzieści. Uśmiechnęłam się do mojego odbicia w lustrze. Ester ma jednak głowę na karku. Miło... Właczyłam sobie rodio i wyciągnęłam komiks. Czytałam ogarnęłam wieczorną rutynę. Położyłam się spać. "Dziękuję ci Ester za radę".

***

Wstałam rano wypoczęta. Wolałabym sobie jeszcze pospać ale szkoła... Wstałam bez problemu. Za dobrą rozgrzewkęuznałam zbiegnięcie po schodach i wparwanie do kuchni. Dziś nic nie może pojść źle jest środa! Jestem na finiszu tygodnia! Nic nie może dziś się nie udać.

Zrobiłam sobie śniadanie. Pancake'i mniam! Polałam je syropem klonowym i posypałam kolorową posypką bitą śmietanię. Zjadłam szybko. Obserwowałam jednocześnie krzątnine po kuchni. Peter jak zwykle niewyspany, Stark popijający swoją kawę, reszta marudząca i niemal bijąca się o kawę w dzbanku.

-Dzień dobry! Jak tam?-Zaszczebiotałam radośnie gdy wszyscy już gostali po kubku kawy. Większość Avengers wstawała wcześnie. Niby norma ale dziwna norma. Kapitan również uśmiechnięty...

-Wspaniele! Mam dobrą wieść Sharon przyjdzie po południu!-Powiedział Kapitan jeszcze bardziej się szczeżąc. Większość jęknęła zrezygnowana w odpowiedzi.

-Dlaczego? Znowu?-Pytał po nosem Backy.

-Po jaką cholerę ona nam tu?-Wybełkowała Nat.

-Nie wiem o co wam chodzi.-Oburzył się Steve.

Never give up - MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz