Rozdział 41 - Duchota, ulewa i gąszcz czyli lasy tropikalne według Alis
Wstałam tego ranka lekko otępiała. Wypełniłam raport z ostatniej akcji z Nataszą i Clintem w niesamowitym tempie i podrzuciłam go Nat. Ustaliłam z Pietro jak zawsze, że muszę mieć zgodę... Więc zamierzam tetą zgodę uzyskać. Muszę poinformować też brata... Będzie zachwycony (poczuj sarkazm)... Postanowiłam też tę zgodę uzyskać jeszcze dziś... Dostane dopiero wytyczne co mam wziąć i poczytam sobie na temat tropików jakiś blog podróżniczy. Trafiłam na kilka ciekawych filmików na yt... Poczytałam ciutkę i wiedziałam, że chcę fotkę na drzewie... Taaa jestem dziwna i nieogarnięta emocjonalnie...
***
Postanowiłam ruszyć cztery litery i ubiegać się o pozwolenie na wypad za granicę USA... Stałam w windzie i czekałam na wizytę u szczytów... Cóż tata może się zgodzić albo nie zgodzić... Dżungla jest niebezpieczna! Ale ja chcę... Czy zachowuję się jak bachor? Tak... Może... NIE. Przekroczyłam próg gabinetu i usiadłam z uśmiechem na fotelu.
-Alis dziecko co tam?-Zapytała Stark.
-A mam prośbę...
-Jaką młoda?
-Mam trudny materiał z geografii...
-Chcesz wycieczkę tak?
-Yhymm bardzo.
-Gdzie?
-Tropiki.
-Alis...
-Naprawdę proszę.
-Znów z tym...
-No a z kim innym?
Chwilkę później jak zwykle usłyszałam "Maximoff pofatyguj się tu łaskawie". Wiedziałam, że odbębni sie ta sama śpiewka co zawsze...
-Znów za granice?-Powiedział groźnym tonem mój opiekun.
-No tak no gdzie w Nowym Jorku znajdę dżunglę?-Odpowiedział lekko prowokując Starka Pietro...
***
Po dosyć krótkiej wymianie zdań, pytań i ostrzeżeń, gróźb dostaliśmy zezwolenie. Zastanawiam się czy informować Korę... Pewnie i tak mnie do tego z musi... Zbyt dobrze ją znam. Ruszyłam równym krokiem najpierw do brata bo wyruszam jutro z rana... Zapukałam do drzwi a potem wbiłam jak do siebie. Peter siedział przy książkach z MJ. Uśmiechnęłam się zaczepnie.
-Jutro znikam na trochę.-Oznajmiłam.
-Gdzie tym razem?-Powiedział nie unosząc wzroku z tekstu.
-Wiesz tam i ówdzie... No w tropiki jadę brać prysznic w deszczu, w strumyku.-Wyszczerzyłam się gdy poderwał głowę do góry.
-Co takiego?!
-No wycieczkę planuję.
-Gdzie dokładnie?
-A ja wiem? Pietro o to pytaj. Tylko go nie ubij przed tą wycieczką bo nie chcę szukać jakiejś opcji albo innego planu.
-Zabiję go w końcu.
-Chłopie czy ty się słyszysz?!-Zaśmiałam się.-Jak chcesz załapać człowieka, który biega po wodzie?
-Nie wiem jeszcze ale go i tak ubiję... Może we śnie...
-Peter...
-Alis...
-Peter teraz to mi już nic nie będzie.-Wyszczerzyłam się szeroko.
-Alissss.... Dlaczego ty sobie musisz życie utrudniać?!
-Bo inaczej było by nudno. A teraz idę się szykować. Jutro proszę pilnuj Kory aby nie odpieprzyła jakiejś maniany. Proszę.
CZYTASZ
Never give up - Marvel
FanfictionAlis jest szesnastolatką która trafia do Avengers gdzie zaczyna rozumieć wszystko co ją wcześniej spotkało. Zmaga sie z nowym wrogiem i starą historią którą chciałaby zapomnieć. Czy pokona strach? Czy odnajdzie rodzinę? Czy znajdzie miłość życia? Ma...