Rozdział 30 - Wpadki chodzą po mnie, nie po ludziach

312 14 4
                                    

UWAGA!
Rozdział jest przepełniony cringe.


Rozdział 30 - Wypadki chodzą po
mnie, nie po ludziach

Wróciliśmy do salonu. Chłopaki wymieniali między sobą porozumiewawcze spojrzenia, których sens mi umykał. Potem zaczęli rozmowę alfabetem Morsa... A tak mi sie przynajmniej wydaje. Nie rozumiem ich czasem... Znów zachciało mi się wejść na poręczę czy matę żeby tylko zapomnieć... Zapomnieć o wszystkim najlepiej. Usiadłam na fotelu zgarnęłam książkę z półki... Popatrzyłam na tytuł "Szklany tron" fantasy... Zaczęłam czytać bo chłopaki zaczęli rozmawiać o akcjach i takich innych bzdetach jak mecze... Wróciłam więc do swojego pokoju po jakiś kilkunastu minutach... Ciekawe ile im zajmie zauważenie, że mnie nie ma?

***

Dziesięć minut później usłyszałam pośpieszne kroki... Pukanie do drzwi. Otworzyłam i się uśmiechnęłam. Pietro stał w progu a na mój widok odetchną z ewidentną ulgą.

-Już się stęskniłeś?-Zapytałam zaczepnie.

Zrobił minę jakbym osądziła go o morderstwo z zimną krwią po czym wzruszył ramionami... Dziwne.

-Petera gdzie wcięło?-Zagadnęłam po raz kolejny.

-Dostał wezwanie... Jakieś drobne sprawy.-Odpowiedział.-A ty czemu uciekasz?

-Ja! Nie! Ja się chowam. Ty jesteś od uciekania.-Wyszczerzyłam się szeroko.-A tak serio... testuję.

-Co testujesz?

-Was.

Podeszłam do biurka i z szuflady wyciągnęłam tabliczkę mlecznej czekolady. Złamałam ją na pół. Rzuciłam mu połowę. Złapał. Usiadłam na krześle obrotowym a on na łóżku. Szczerzyliśmy się do siebie jak idioci. Poprzestawiałam na biurku bibeloty i chwilę milczałam. W końcu stwierdziłam, że pora przerwać ciszę...

-Pamiętasz jeszcze cokolwiek z Hiszpanii?-Zagadnęłam spokojnym tonem.

-Pamiętam wszystko.-Uśmiechną się. Coś we mnie nagle zmiękło.-Wiesz trudno by było zapomnieć prawie dwa lata... Gdyby nie ty nie dotarłbym do Ameryki... Szwendałem się trochę po stanach aż w końcu trafiłem na farmę do Clinta... On poinformował resztę o moim wskrzeszeniu...

-Ciekawie... Ja spędziłam ten czas na Manhattanie próbując się nauczyć mówić bez akcentu... Ty szybciej łapiesz języki.

-Taki mój urok.-Wyszczerzył się.

Siedzieliśmy i rozmawialiśmy przez chwilę potem umyślałam sobie żeby wstać i poukładać wszystko na biurku... Pietro geniusz stwierdził, że mi pomoże poukładać wszystko na wyższych półkach skoro ja jestem nadal "poobijana". Kończyłam układać wszystko kiedy nagle noga mi sie podwinęła. Krzywo stanęłam robiąc gwałtowny ruch do tyłu. Wpadłam na Pietro i straciłam równowagę... Przeturlaliśmy się po dywanie... Zanim zorientowałam się co się dzieje... Co się stało było za późno... Momentalnie zrobiłam sie czerwona. Pocałowaliśmy się. Przypadkiem. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Oboje czerwoni jak buraki... Skradł mój pierwszy pocałunek... Cała czerwona opuszkami palców dotknęłam swoich ust. Zaczerwieniłam się bardziej na myśl, że mi sie to podobało. Pieto spuścił wzroki błądził nim po nogach łóżka jak by były ósmym cud świata.

***

*Pietro*

Nie spodziewałem sie tego. Nie spodziewałem! Siedzimy teraz dwa buraki... Głupio mi... Bardzo! Jak ja się wytłumaczę... Choć chcę to powtórzyć... Nie wybij to sobie z głowy... Nie tak, nie w ten sposób to miało wyglądać. Nie tak. Powstrzymałem się od jakiś uwag żartów. Wybrałem chwilę milczenia. Muszę się ogarnąć. Choć... Wystarczy! Dość milczenia trzeba załagodzić sytuację...

Never give up - MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz