Rozdział 36.1 - Święta i impreza sylwestrowa z przytupem

270 9 1
                                    

UWAGA!

Rozdział ten będzie podzielony na 5 części!

1/5

Rozdział 36.1 - Święta i impreza sylwestrowa z przytupem

Zostały dwa tygodnie do świąt... Teoretycznie mam ferie ale praktycznie nie koniecznie... Ale to nie przeszkadzało mi jakoś bardzo w puszczaniu świątecznych piosenek na cały regulator i wycia jak opętana. No zostałam magią świąt opętana. Zaśmiałam się na te myśl. Teraz ogólnie siedzę z przyszłą bratową. Nie wiem dlaczego to ich tak irytuje jak o tym wspominam. Mnie to tam bawi. Dziwne jest jednak to, że martwię się o Pietro... Sama nie wiem czemu... O przyjaciół sie martwi prawda?

-Alis! Przypomniało mi się coś!-Peter jak huragan wpadł do mnie... cóż przez okno.

-Siadaj i opowiadaj.-Powiedziałam i wskazałam na sofę pod ścianą.

-Pamiętasz jak mi mówiłaś o metalowym pudełku? Wiesz ciotka je ma tylko nie chce oddać. Wróciła z tych swoich wakacji... Proszę chodź ze mną do niej... Ja muszę wiedzieć co w tym jest!-Mówił tak szybko, że go ledwie zrozumiałam.

-Wolniej. Dobrze rozumiem, że to to metalowe pudełko które zakopaliśmy jako podlotki?

-TAK.

***

Nigdy wcześniej nie ubierałam się tak szybko. Prawie dostałam zadyszki podczas upierania kozaków. Założyłam czapkę i zbiegłam po schodach zjeżdżając praktycznie po poręczy. Mój ojciec widząc to pobladł. Krzyknęłam, że wychodzę z Peterem bo mam bardzo ważną i istotną kwestie do załatwienia... Wypadłam z wierzy jak na skrzydłach i ruszyłam prawie biegiem w stronę Petera. Nakręciłam się na myśl, że w końcu poznam Mey, i że będę miała okazję zobaczyć zawartość naszej kapsuły czasu.

-Chodźmy im szybciej to załatwimy tym lepiej.-Powiedział.-Robi się ciemno a lepiej żebyśmy nie szwendali po zmroku po ulicach.

-No to ruszajmy w drogę!-Odpowiedziałam entuzjastycznie.

***

Otworzył przede mną drzwi i wprowadził mnie do mieszkania Mey. Gdy tylko ciotka mnie zobaczyła zamarła w chwilowym bezruchu. Nie wiedziała najwidoczniej... Albo nie słuchała tego co do niej mówił Peter. Peter uśmiechną się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech i się przywitałam.

-Dzień dobry!-Powiedziałam.

Na dźwięk mojego głosu jakby otrząsnęła się z letargu i przyjrzała mi się.

-Peter kim jest twoja przyjaciółka?-Zapytałam go.-Ja się nazywasz kochana?-Zapytała mnie.

-Jestem Alis.-Przedstawiłam się.-Alis Stark.

-Alis została adoptowana przez pana Starka. Alis jest moją siostrą.-Powiedział spokojnie.

-Peter...-Odezwała się kobieta z zaskoczeniem.

-Ciociu czemu mnie okłamywałaś?-Zapytał spokojnie.

-Peter nie męcz cioci.-Wtrąciłam się.-Wiesz musiała mieć swoje powody. A ja niema nikomu za złe że wylądowałam w Hiszpanii.-Ciotka zrobiła zaskoczoną minę.

-Ale macie pewność. Zgodność testu DNA na to czy jesteśmy rodzeństwem wyszedł bardzo pozytywnie.-Powiedział Peter.-Ale dlaczego?

-Peter...-Szturchnęłam go.

-Mimo wszystko przenoszę się na jakiś czas do wieży.-Powiedział.

Usiedliśmy w salonie. Starałam sie załagodzić kłótnie rodzinną ale kiepsko mi to szło. Siedziałam więc sztywno i starłam się nie denerwować. Skupiłam się na oddechu. Siedziałam spokojna do puki nie stanęłam w krzyżowym ogniu.

Never give up - MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz