Rozdział 49 - Kłopoty, bal i swatanie
Wróciłam do siebie. Z mną poszedł Pietro a za nim Wanda... Nie lubię przesłuchań... Ale cóż. Nie będę po prostu odpowiadać na pytania. A tym bardziej, że w ten piątek jest bal w szkole. Walentynkowy bal. Muszę kupić sukienkę... Pójdę z Pietro do sklepu w Hiszpanii... Muszę też wyswatać Korę. Ona i Loki tworzyli by ładną parę. Totalny kontrast z wyglądu i zgranie charakterów... Po prostu idealnie. Miałam wrażenie, że Wanda próbuje mnie wzrokiem zabić. Usiadłam na łóżku a obok mnie usiadł Pietro. Wanda usiadła na fotelu obrotowym. Odwróciła się w naszą stronę.
-Dlaczego mi nie powiedzieliście? Wiecie ile zakładów mogłam wygrać?-Powiedziała z wyrzutem.
-Wiesz wolałam tajemnice.-Powiedziałam.
-Po co mamy oznajmiać całemu światu, że jesteśmy razem?-Zapytał retorycznie Pietro.-Pomyśl jak to mogło narazić Alis... JA nie zamierzam ryzykować... Znam cię za dobrze. Wiem, że na pewno puściałabyś tłita i nagle cały świat by gadał tylko o tym.
-Masz rację... Ej! Nie jestem paplą...-Oburzyła sie.
-Powiedz mi dlaczego miałabyś wiedzieć przed wszystkimi?
-Bo jestem twoją siostrą.
-Peter też nie wiedział.-Powiedziałam.
Nie wiem co wstąpiło w Wandę ale przestawało mi się to podobać. Wiem może jestem terytorialna, zazdrosna i podejrzliwa ale po prostu za wiele mnie już spotkało kiedy nic nie podejrzewałam. Jestem kurna przewrażliwiona. Ale czy to źle? Mi się zdaje, że nie.
-Wanda poobserwuj Korę i Lokiego. Byłaby z nich ładna para.-Rzuciłam.-Mam zamiar dokonać tego aby Kora przyznała sie otwarcie, że ma uczucia, a nie robiła z tego aferę, a podem dawała chłopowi kosza. Najpierw histeryzuje, bo jednak coś jeszcze czuje a potem znów się od tego odcina!
-Przecież to głupie!
-Właśnie głupie.-Przyznałam jej rację.
Shmatron siedzi w więzieniu, Kora to po prostu Kora, ojciec może mieć pretensje ale to trudno, brat przyjąć to w miarę spoko, zdanie innych mam w głębokim poważaniu i co najważniejsze w końcu wiem czego chcę. Za parę dni bal... Dni... Na pewno? Nie wiem. Muszę kupić sukienkę... Skonstruuję sobie kostium... Muszę pomyśleć nad ksywą... Pudelek nie brzmi zbyt groźnie. Zacznę chyba też rozwijać tę moce. Chcę też odwiedzić swój stary dom... Wiem, że został mi przepisany po śmierci moich pierwszych opiekunów. Ciekawe czy domek na drzewie Kory nadal stoi?
-Pietro bo muszę kupić sukienkę na ten bal...
-No to na zakupy!
-Aleś ty chętny.-Mruknęłam rozbawiona.
***
Stanęliśmy na progu sklepu... Wiem, że niemoralne myśli są złe ale gdyby stały sie prawdą... Alis odarnij się. Upomniałam się w duchu. Wybiorę coś ładnego... Niebieskiego albo fioletowego... Może długą? To dobry pomysł? Nie bo chcę potańczyć. Może taką przed kolano? Tak. Buty na obcasie i tak jestem przyzwyczajona do bólu stóp. Kurva zmieniam się w masochistkę! Kurna będę jak Kora. Weszłam do sklepu i zaczęłam przeglądać sukienki. W końcu znalazłam coś idealnego. Karaibski błękit i srebrne kryształki na dekolcie. Ombre na końcu z kolorem białym i brokat. Dekolt nie za głęboki z marszczeniami. Trochę tiulu ale nie za dużo i delikatny materiał na spódnicy. Odkryte całe plecy! No cudna, no! Pokazałam się Pietro w moim znalezisku.
-Czemu ty nie ubierasz się tak częściej?-Mrukną smutnawo.-Mogłabyś zacząć chodzić no nie wiem w krudkich spodenkach?
-Mam niespodziankę mówiłam.-Uśmiechnełam sie zalotnie.-Gdybyś wzią mnie tak do mojej starej posiadłości w Kartagenie... Ale to po balu!
CZYTASZ
Never give up - Marvel
FanficAlis jest szesnastolatką która trafia do Avengers gdzie zaczyna rozumieć wszystko co ją wcześniej spotkało. Zmaga sie z nowym wrogiem i starą historią którą chciałaby zapomnieć. Czy pokona strach? Czy odnajdzie rodzinę? Czy znajdzie miłość życia? Ma...