Rozdział 28 - Wspomnienia, mile spędzony czas i denerwowanie

373 14 5
                                    


Rozdział 28 - Wspomnienia, mile spędzony czas i denerwowanie

Mam leżeć tak tydzień... Nie wytrzymam... Za niedługo jednak jest Halloween! Może jakoś się wykuruję... Jeszcze siedem dni... Tata powiedział że jeśli będę mię dobre wyniki to wyjdę za trzy dni... Peter pomaga mi robić notatki. Okazuje się, że mamy prawie identyczny charakter pisma! Ja zakańczam niektóre litery inaczej... Ale to łatwo da się skorygować... Jak znajdziemy sposób na pisanie za siebie testów to będzie sukces! Może się to uda... Każda rozmowa, każda godzina spędzona w towarzystwie któregoś z Avengers dawała mi chwilę wytchnienia od mojego stanu. Czułam się osłabiona i nie do końca trzeźwa umysłowo. Bolała mnie głowa i czułam, że jeśli nie wstanę i nie będę mogła sobie połazić, poszwendać się po wieży to szlag mnie jasny trafi! Ale jak na razie nie miała potrzeby wyklinać żadnych bytów czy losu. Peter, Wanda, Pietro i mój przybrany ojciec umilali mi czas, poświęcając swój. Wiem, że jestem w stanie ustać na własnych nogach ale nikt mi w to nie wierzy. Nie jestem niepełnosprawna! Umiem chodzić do cholery! Jednak przecież "jestem poobijana i nie dam rady"... Sranie w banie!

Minęło tak dużo czasu odkąd obchodziłam ostatnie Halloween... Dużo... No w zeszłym roku idealnie przed Halloween zostałam pobita do nieprzytomności... A jeszcze wcześniej był blip... Naprawdę w końcu zacznę obchodzić prawdziwie to święto! Nareszcie pójdę na prawdziwą imprezę! (Co z tego, że ściany będę podpierać...) Liczy się teraz tylko zabawa! Poprzedni dzień był męczący... Choć leżę sobie wygodnie na szpitalnym tapczanie jak leń i nic nie robię... Tak to naprawdę męczy! A tym bardziej jak słyszysz ciągle "Jak się czujesz? Jak tam zdrówko? Nic cię nie boli?". Kurwa boli gdy słyszę tak głupie pytania! Wiem może przesadzam ale każdy pyta o to samo. Nie wiem... Przestali się do siebie odzywać, że nie mogą sobie tego przekazać? Dlaczego każdy pyta mnie ?

Leże sobie teraz jak by nigdy nic. Myślę o niebieskich migdałach i nasłuchuję kroków. To chyba stanie się moim hobby. Może kupię sobie na AliExpress takie obrazki do wyklejania takimi małymi kryształkami? To chyba dobry pomysł. Siedziałam sobie, raczej leżałam i obserwowałam bardzo ciekawy sufit gdy usłyszałam ciche kroki. Kroki Petera. Tylko ona chodzi tak cicho jakby dźwięk jego własnych kroków go drażnił. Może tak jest? Zanim zapukał do drzwi powiedziałam "Proszę!".

-Cześć.-Rzucił w progu i zamkną za sobą drzwi.-Jak tam?

-Okej. Czemu wszyscy o to pytacie? To jest strasznie denerwujące.-Uśmiechnęłam się widząc jego minę.

-Przekażę reszcie.-Usiadł na taborecie.-Co robiłaś cały ranek?

-Nudziłam się... Rozmawiałam z Wandą... Poza tym rozważałam kupić sobie coś do wyklejania koralikami czy czymś takim. A ty?

-Leprze pytanie czego nie robiłem.

-A tak na poważnie?

-W szkole byłem i się nudziłem... Nic więcej wiedzieć nie musisz.

-Spoko... Wyciągnę to od MJ.-Wyszczerzyłam się a on spalił buraka. Zaczęłam się śmiać.

-To nie tak jak się wydaje...

-Nie chcę zostać ciocią za w czasu... Albo nie chcę! Było by zajebiście fajnie!-Wyszczerzyłam się i uniosłam brwi w przerysowanym zdziwieniem.

-Alis... Nie dobijaj mnie. Nie zostaniesz ciotką za w czasu.-Zmarszczył brwi.-Nawet nie próbuj brnąć w ten temat. Lepiej nie próbuj.

-Spokojnie pajęczaku nie będę ale... po prostu fajnie by było.

-Chyba dla ciebie! Mey chyba by mnie najpierw wydziedziczyła a potem zabiła i ubiła po śmiertnie albo by na zawał zeszła!

-Spoko nie będę! Ogarnij już mordę!

Never give up - MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz