Rozdział 39 - Awantura i nowe zdolności
*Alis*
Ja i moce... Moce... To sen. To sen? Sen? Ja potrafię jeszcze śnić? Potrafię? Tak... Tak? Ja mam moce. Moce. Moc to takie obce mi słowo. Obce tak obce... Moje serce zwolniło i stanęło na ułamek sekundy. Sekundy, chwila ta, która dla mnie trwała wieki. Łzy stanęły mi w oczach. Spięłam się. Czułam jak grunt osuwa mi się spod nóg. Ja i moce? Serio? Jak ja się wytłumaczę Pietro... To tam ojciec, co tam brat... Ale on? Jak mam mu to przekazać? Wiem tyle że osobiście.
***
Na drugi dzień czułam się jak nowo narodzona choć moja psychika jak by dopiero co umarła. Ciało całe duch cóż martwy. Czułam jak przestaję z dnia na dzień być sobą. Wsiedliśmy do samochodu. Przez całą drogę nie powiedziałam ani słowa. Wiem tylko to jak się nazywam... Nie wiem jednak kim jestem ani czym jestem. Zadaję sobie fundamentalne pytania "kim ja jestem?". Czy jestem nadal tą samą Alis którą byłam kiedy przekroczyłam próg wieży po raz pierwszy? Nie.
***
Dojechaliśmy na miejsce. Do domu. Dom... Znam to słowo? Tak? Tak. W ciszy przeszłam przez korytarz, milczałam w windzie, milczałam gdy przechodziłam przez salon, milczałam gdy szłam do swojego pokoju. Chciałam zasnąć i nie wstać... Naprawdę? Nie. Chciałam stać się na nowo sobą. Tą mną którą byłam w Hiszpanii.
To że milczałam zdziwiło wszystkich. Obdarzali mnie zaskoczonymi spojrzeniami jak przecinałam salon. Zamknęłam się u siebie by mieć ciszę jednak w progu stanęła ona. Ona... Kora? Ona żyje? Naprawdę?
-Alis? Co jest? Wchodzę.-Rozwaliła mi zamek w drzwiach.
Siedziałam na łóżku patrząc nieobecnym wzrokiem w okno. Wzięłam większy wdech czując zapach pomarańczy, rosy i przyrdzewiałej stali. Kora stanęła przede mną.
-Alis?-Kucnęła i uniosła mi podbródek tak abym spojrzała jej w oczy.
-Tak?
-Co jest?
-Nic.
-Chodź ze mną na salę treningową.-Powiedziała zbyt łagodnie.
-Nie chcę.
-Nie przyjmuję odmowy.-Warknęła.
-Nie. Chcę zostać sama.
-Tchórzysz? Alis? Tchórzysz? Znów? Tak?
-Nie.-Poderwałam się z miejsca.-Nigdy.-Ruszyłam prawie biegiem w kierunku sali.
***
Stanęłam na przeciw niej na macie. Dlaczego? Bo ja nigdy się nie poddaję. NIGDY! Ruszyłam na nią z okrzykiem bojowym, w szale. Niekontrolowana. Tak jaką kiedyś chciałam być... Kiedyś? Przecież taka kiedyś byłam. Dzika. Miła. Jak woda. Zablokowałam jej cios i wybiłam się w powietrze i wylądowałam za nią.
Czy walczyłam bo chciała czy żeby przeżyć? Stałam się znów na chwilę sobą. Powaliła mnie w końcu. Spojrzałam w lustro i zauważyłam swoja bladą twarz. Zamrugałam i podeszłam do lustra. Kora stanęła za mną.
-Przestań w końcu udawać kogoś kim nigdy nie byłaś.-Powiedziała mi do ucha.
-Jestem sobą.
-Udowodnij. Wejdź na matę i udowodnij, udowodnij na równoważni i poręczach, na koniu i batucie. Bo nie widzę cię. Chcę widzieć Alis.
Jak na komendę z rozbiegu wskoczyłam na batutę. Usłyszałam za sobą jej śmiech. Znów nadepnęła mi na ambicję. Znów mi pomogła na swój sposób.
CZYTASZ
Never give up - Marvel
FanficAlis jest szesnastolatką która trafia do Avengers gdzie zaczyna rozumieć wszystko co ją wcześniej spotkało. Zmaga sie z nowym wrogiem i starą historią którą chciałaby zapomnieć. Czy pokona strach? Czy odnajdzie rodzinę? Czy znajdzie miłość życia? Ma...