Rozdział 48 - Zakłady o mnie i nowe marzenie

215 11 0
                                    

Zapraszam na drugą książkę na profilu Nie mam czasu

Rozdział 48 - Zakłady o mnie i nowe marzenie

Wymieniłam z Pietro spojrzenia. Uśmiechnęłam się do niego. Usłyszałam za sobą dźwięczne gwizdanie Kory. Dobrze pamiętałam co ono oznaczało. Lekkie nuty... Kora grała kiedyś na kilku instrumentach... Odwróciłam do niej od razu twarde spojrzenie. Czułam jak zmysły mi się wyostrzają. Poczułam nagle wszystkie zapach. Metaliczną czerstwą woń krwi, strachu, panik, miłości, perfum moich przyjaciół... Zamrugałam i odsłoniłam zęby jak zwierzak.

-Wiedziałam.-Rzuciła Kora.-Zeszli się. Teraz mam to potwierdzone na sto procent!!!

-Wygrałem!-Walną Peter.

-Co?-Rzuciłam.

-Zakład wygrałem!

-Wy się o nas zakładacie?!-Zdziwił się Pietro.

-Oni zakładają się o wszystko.-Mruknęłam wkurzona. Poczułam jak skacze mi adrenalina.

***

Kartagena

Siedziałam na piasku wpatrując się w zachód słońca. Kora zniknęła a Pietro znikną. To był czas kiedy musiałam przyznać przed sobą, że zostałam sama. Wzięłam głęboki wdech. Zapachy lata uciekały gdzieś. Miałam mieć kolejne zwody. "Nigdy się nie poddawaj", "Wierzę że możesz więcej", "Chciałbym mieć tyle sił co ty".-Powtarzał mi Pietro przed każdymi zawodami. Każdymi. "Nie ma lepszej niż ty".-Rzucił mi ostatnio. Uśmiechnęłam sie na samo wspomnienie a cicha łza spowodowana tęsknotą spłynęła mi po policzku.

***

Nowy Jork/Manhattan

Siedziałam w pokoju. Tym razem sama. Skręcałam pracę konkursową. Muszę czy chcę to wygrać? Wszystko mi jedno. Mam szansę.

***

Kartagena/trzecie poważne zawody

Wzięłam głęboki oddech. Skręciłaś kostkę to nic poważnego. Powtarzaj to sobie do puki to do ciebie nie trafi. Pojmij w końcu, że musisz to wygrać. Potrzebujesz tego złota. Nie zawiedzie znowu. Potrzebuję tego? Tak czy nie?! NIE. Ale muszę.

***

Kartagena/ sala treningowa

Kolejny upadek.

Silny trzask o mate potrafi zniechęcić?

Nie osobę, która kocha upadać?

Kochać? Tak.

-Alis spróbuj jeszcze raz.-Pietro? Znów on... Co on tu robi?

-Wiesz nie podgląda się kogoś?

-Ja cię tylko pilnuje.

Pilnuje...

***

Uśmiechnęłam się do Pietro. Siedzieliśmy w moim pokoju. Wiedziałam, że plota rozejdzie sie po wieży więc nie zamknęłam nawet drzwi. Siedzieliśmy w ciszy czekając na rozwój wydarzeń. Postanowiłam po prostu milczeć z lekkim uśmiechem na ustach. Wolę taką ciszę kiedy próbuję podsłuchiwać co odpierdala się w salonie... Wiedziałam tyle zaraz nas tam zawołają do potwierdzenia wszystkiemu albo zaprzeczenia każdemu słowu. Czy chcę wyznać prawdę po raz kolejny? Nie... Czy będę musiała to zrobić? Tak.

Nie myliłam się siedzieliśmy teraz w salonie. Czekając jak na ścięcie na koniec trzymania w sekrecie naszego związku. Trzymałam emocje na wodzy. Mój ojciec z młotkiem do kotletów siedzący na fotelu rozpoczął posiedzenie.

Never give up - MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz