~Closer to you~

370 19 4
                                    

- To ja cię wysadzę przed domem.
- Mogę się z tobą przejść od parkingu, przecież to nie problem.
- Posłuchaj ja cię podwiozę, ty wejdziesz do domu i zamkniesz je.
- Po co? Przecież za chwilkę będziesz.
- No, ale jeszcze mam zamiar wejść po przekąski dla nas do sklepu. Dobrze? Zrobisz tak jak powiem?
- Tak, ale wiesz, że mogę iść z tobą.
- Proszę...
- Niech ci będzie.

Pocałował mnie i pojechał. Ufam mu więc zrobiłam to o co poprosił, zamknęłam wszystkie drzwi i zasłoniłam rolety. Nie wiedziałam kiedy wróci więc poszłam do siebie do pokoju i włączyłam pierwszy lepszy serial.

~POV Louis~

Miałem pewien plan, ale nie chciałem by Emma była przy realizowaniu go. Zaparkowałem i poszedłem w kierunku domu dziewczyny.

Tak dokładniej do jej sąsiada.
Grzecznie zapukałem do drzwi, tym bardziej, że mnie nie zna. Otworzył mi mężczyzna, to on.

- Dobry wieczór. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Dobry wieczór. Przepraszam, ale czy my się znamy?- zapytał
- Nie jestem pańskim sąsiadem mam na imię Louis i przyszedłem chwilkę porozmawiać.
- Ymm no...

W tym momencie podeszła do nas kobieta dużo młodsza od niego, oparła rękę o jego ramię i odparła:

- Cześć jestem żoną Henryka i usłyszałam waszą rozmowę, więc zapraszam serdecznie do środka.

Bardzo miła ta kobieta szkoda, że zadaje się z takim dziadem.- pomyślałem

Rozmawialiśmy z pięć minut i stwierdziłem:

- Dobrze czas przejść do sedna. Nie przyszedłem tu bez powodu.
- O czym mówisz?- zapytała
- Jaką wymówkę dał pani, pani mąż gdy przeszedł z zakrwawionym nosem.
- Wymówkę?
- Tak proszę powiedzieć.
- Powiedział, że się przewrócił.
- Hmm ciekawe. Chce pani wiedzieć jak jest naprawdę?
- Chyba tak.
- Henryk przyszedł wczoraj do waszej sąsiadki z naprzeciwka Emmy. Jestem jej chłopakiem, więc musiałem to powiedzieć.
- Nie kłam dzieciaku.- odparł wrednie
- Proszę kontynuować.- przerwała kobieta
- Pani mąż zbliżał się do mojej dziewczyny, gdy była sama w domu i mówił do niej kwiatuszku i twierdził, że jest między nimi jakaś więź.
- To prawda?- zapytała
- Nie.
- Nie umiesz kłamać Henryku.
Podeszła do niego i uderzyła go w policzek.
- Ja poprawię.- podszedłem i uderzyłem go ponownie w nos.
- Dajcie mi się wytłumaczyć.
- Wszystko już jasne, więc wracam do niej. Do widzenia.

Wyszedłem dumny z siebie.

~POV Emma~

Lou długo nie przychodził, więc już zakładałam buty by wyjść i go poszukać.

- Ejej gdzie się wybierasz?- usłyszałam jego głos od razu po otworzeniu przez niego drzwi, rzuciłam mu się na szyję.
- A już się o ciebie martwiłam.
- Spokojnie nie masz czemu.
- Gdzie byłeś? I gdzie masz przekąski?
- Aaa przekąski.. Ymm chyba zostawiłem w sklepie.
- Nie kłam.
- No więc...
- Więc?
- Powiedziałem żonie tego debila co zrobił, ona go uderzyła, a ja poprawiłem.
- Czemu nie pozwoliłeś mi iść z tobą?
- Myślisz że bym tak zaryzykował?
- No... Nie.
- No właśnie.
- Ale mogło ci się coś stać.
- O to się nie musisz martwić.

Pocałował mnie, a ja oddawałam każdy jego pocałunek. Zasnęliśmy przytuleni do siebie.

Rano obudził mnie dzwonek do drzwi.

- Marcus co tu tu robisz tak wcześnie?
- Przyszedłem sobie pogadać. Mogę wejść?
- Um no...- nie posłuchał mnie tylko usiadł na kanapie.
- Louis jest tutaj.
- A sorki... To nie przeszkadzam już...
- Może zostaniesz na śniadanie?
- Napewno?
- Tak jasne. Musicie się kiedyś dogadać.
- Hej Skarbie.- powiedziała zaspany Lou, gdy przytulił mnie od tyłu.- Co tu tu robisz?- zapytał załamany
- Przyszedł i zjemy razem śniadanie. Może porozmawiacie ze sobą lub coś.
- To nie dobry pomysł.- dodał Marcus
- No proszę... Dla mnie.
- Yhh zgoda.- odparli równocześnie

Zrobiłam gofry, a oni siedzieli w ciszy.

- Zaczniecie się odzywać?
- Uh masz rację musimy chodziaż umieć porozmawiać.- stwierdził Marcus
- Dziękuję, że mnie posłuchałeś, chodziaż ty...
- Zgoda porozmawiam z nim. Zadowolona?
- Nawet nie wiesz jak bardzo kochanie.

- No to... Najpierw płatki czy mleko?- zaczął mój chłopak.
- Płatki.
- Kurde normalnie macie rozmawiać.
- Staramy się nie widać?- zapytał ironicznie Marcus

- Poczekajcie pójdę wyrzucić śmieci.
- Okej.
- Tylko się nie rozszarpcie.
- Nic nie obiecujemy.

Wyszłam przed drzwi, wyrzuciłam śmieci i zobaczyłam, że listonosz wrzucił coś do skrzynki, więc do niej podeszłam.

Po chwili usłyszałam krzyki.
- Spadaj stąd Horan! Kłamco jeden!
- Nie mów do mnie moim starym nazwiskiem.
- Jak mogłam ci ufać.
- To nie tak kotku.
- Ten Louis mówił prawdę.
- Nie nie mówił to jest zupełnie inna sytuacja.
- Nie chcę tego słuchać.

'Horan?' czy ja dobrze usłyszałam. O co tu chodzi?

Po chwilę podbiegł do mnie ten facet.

- Patrz co narobiłaś. Przygarniesz mnie do siebie na jakiś czas?
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Muszę ci coś powiedzieć.
- O niczym nie będę z tobą rozmawiała.
- Otwórz mi na chwilę, bo to ważne.- mężczyzna starał się wepchnąć i mu się udało, wszedł do domu i zauważył chłopaków.
- Co ty tu robisz? Czy nie wyraźnie dałem ci do przekazania, że masz się do niej nie zbliżać?!- zaczął mój chłopak
- Muszę jej coś powiedzieć.- zaczął wchodzić do kuchni i usiadł przy stole

- Emi?
- Ym... No... Dobrze. Masz minutę.
- Streszczę się.

Chłopaki stanęli przede mną tak jakby odgradzając mnie od Henryka, dla bezpieczeństwa.

- No tak, więc... Jesteś teraz sławna.
- Powiedzmy...
- No i... Nie było cię trudno znaleźć...
- C-czemu chciałeś mnie znaleźć?
- No i zaproponowałem żonie byśmy się przeprowadzili. Bliżej ciebie.
- Dlaczego?
- Pamiętasz jak mówiłem, że jest między nami pewna więź...
- T-tak.
- Jestem twoim ojcem.

Jestem twoim ojcem...

You're my everything • Louis Partridge | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz