~Tears, tears and more tears~

356 23 16
                                    

Było mi tak strasznie przykro. Kochałam tu mieszkać. Jestem świadoma, że dużo rzeczy niekoniecznie dobrych się tu wydarzyło, ale mam tu osoby, na których bardzo mi zależy.

Niall pokłócił się z mamą, bo chciał, żebym za wszelką cenę została, ale mama miała odmienne zdanie.

Spakowałam się bardzo szybko, bo mnie pospieszano. Zostało półtorej godziny do... Wyjazdu, gdyż musimy dojechać jeszcze na lotnisko...

Stwierdziłam co było dla mnie bardzo ciężkie, że nie pożegnam się z moimi przyjaciółmi, bo nie dość, że bym nie potrafiła od nich odejść to jeszcze bym się popłakała. Oni by pewnie chcieli bym została i staraliby się przekonać moją mamę, ale to niemożliwe i tylko przypuszczam, że bardziej się zdenerwuje.

Jedyną osobą, z którą zdążę porozmawiać jest Louis...

Pobiegłam do jego domu i zaczęłam pukać do drzwi.

Nikt nie otwierał. Kurde. Gdy wyjmowałam telefon z kieszeni by do niego zadzwonić drzwi się otworzyły.

Stał w samych bokserkach, a mi mimowolnie wpłynęły rumieńce na twarz.

- Czemu tak długo nie otwierałeś?!
- Myłem się. Niech pani wybaczy.- podszedł do mnie, po czym złożył pocałunek na moich ustach i do siebie przytulił.

Gdy tylko mnie objął rozpłakałam się. Łzy nie przestawały mi lecieć i pewnie wyglądałam jak siedem nieszczęść.

- Emi kochanie co się stało? Czemu płaczesz?

- Lou kocham cię. Byłeś najważniejszą osobą w moim życiu i nadal będziesz, ale...-

- Ale co? O czym ty mówisz? Co sie dzieje?

- Ja- przełknęłam ślinę- Ja wyjeżdżam. Przeprowadzam się z powrotem do Polski... Za kilka godzin mam samolot... Jestem już spakowana.- nie dawałam rady spojrzeć mu w oczy

- C-co? Jak to? Może pójdę do twojej mamy. Poczekaj tylko się ubiorę.- gdy odchodził złapałam go za nadgarstek

- Loui nie ma sensu... Ona nie zmieni zdania... Niall też próbował, zresztą ja też... To na nic.

- Nie możesz wyjechać!- zobaczyłam, że w jego oczach zaczynają pojawiać się łzy.- Emmo kocham cię! Jesteś dla mnie całym światem proszę tylko nie to.- i wtedy schował twarz w ręce.

Bez najmniejszego zastanowienia podeszłam do chłopaka i go przytuliłam, wciąż nie przestając płakać.

- To nie może się tak skończyć.- dodał

- Damy radę. Może to my będziemy tą jedną z nielicznych par, która da sobie radę ze związkiem na odległość.

- Emi... Nie chcę cię stracić.

- A ja Ciebie. Damy radę. Wszystko jeszcze będzie w porządku, będziemy siebie odwiedzać, a jak będę pełnoletnia od razu tutaj przylecę.

- A mówiłaś już innym?

- Nie nie dam sobie rady z powiedzeń im tego... To będzie dla mnie zbyt trudno... Już ledwo co udało mi się wypowiedzieć te słowa do ciebie.

- Dobrze rozumiem to...

- To powiesz im o wszystkim jutro w szkole?- coraz bardziej płakałam

- Tak... Emi czy mogę z tobą pojechać na lotnisko?

- Bardzo bym chciała, ale już wtedy nie dam rady wylecieć...

- Rozumiem... A może zostaniesz u mnie zamieszkasz ze mną i z moimi rodzicami?

- Ona nie pozwala mi zostać nawet z Niall'em więc wątpię...

- Może warto spróbować.

- Lou wiesz, że cię kocham i nie chcę zostawiać, ale to po prostu nie ma sensu...

- Emi-

- Nie Louis, po prostu nie.

Od razu do mnie podszedł i przytulił tak mocno, że prawie mnie udusił.

- Będę tak strasznie tęsknić za tobą.

- A ja za tobą.

Pocałowałam mnie, a ja po prostu nie dawałam rady się od niego oderwać.

- Muszę iść... Nie długo wyjeżdżamy...

- Kocham cię i zawsze o tym pamiętaj!- krzyknął, gdy już odeszłam

Wracając do domu płakałam trzy razy bardziej niż wcześniej. Wszystkie wspomnienia... Chwile spędzone tutaj... To koniec. Muszę wrócić tam.

***
Weszłam do domu, a mama brała swoje ostatnie rzeczy.

- Córciu za chwilę wyjeżdżamy.
Nie odezwałam się tylko poszłam do mojego, już nie mojego, pokoju.

Czterdzieści minut później przytulałam Niall'a, który płakał tak bardzo... Jak ja wcześniej.

Pożegnałam się z nim, co było dla mnie strasznie trudne i złapałam z klamkę, gdyż taksówka miała już czekać przed domem.

Podziękowałam bratu za wszystko i wszyszłam.

Jednak moim oczom ukazali się: Millie, Finn, Addison, Sadie, William o Louis. Wszyscy przyszli się ze mną pożegnać, ale nie wytrzyłam i wybuchłam płaczem.

Podeszłam do przyjaciół, a oni mnie okrążyli, po czym bardzo mocno przytulili.

- Miałeś powiedzieć im dopiero jutro.- skierowałam te słowa do mojego chłopaka
- Jeżeli myślałaś, że cię w tej sprawie posłucham byłaś w błędzie.

Gdy w końcu mnie puścili podeszła do mnie Millie.
- Em?- zaczęła- To dla ciebie.- wyjęła w moją stronę ręce, na której leżało średniej wielkości fioletowe pudełeczko.
- Co to jest?- spytałam
- Otwórz.

Rozwiązałam wstążkę i moim oczom ukazały się wszystkie rzeczy, które symbolizowały nasze wspomnienia. To było po prostu piękne. Od razu się na nią rzuciłam i przytuliłam.

- To jest po to byś o mnie nie zapomniała.
- Nigdy o tobie, o was nie zapomnę jesteście dla mnie bardzo ważni.
- A ty dla nas.- odparli chórem.

Teraz to wszyscy ryczeli.

Całej tej sytuacji przyglądała się moja mama, gdy się odwróciłam w jej stronę wycierała łzy, które leciały z jej oczu.

- Mamo?- zapytałam zdezorientowana
- Przepraszam nie mogę ci tego zrobić. Jak widzę jak bardzo wam na sobie zależy to nie jestem wstanie zabronić wam kontaktu. Zostaniesz tu.
- Naprawdę???
- Tak.
- Mamo tak bardzo bardzo ci dziękuję.- podbiegłam i ją przytuliłam. Następnie moi przyjaciele też nas objęli na co zaśmiałam się przez łzy.
- Tak się cieszę dziękuję.
- Już to mówiłaś, a teraz puście mnie, bo muszę jechać na lotnisko.
- Nie chcesz zostać tutaj w Londynie?
- Nie dziękuję, ale masz mnie odwiedzać z Niall'em co jakiś czas.
- Oczywiście.
- To ja już się żegnam. Paa wszystkim.
- Do widzenia! Dziękujemy.  

You're my everything • Louis Partridge | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz