Bonnie szczerze myślała, że Remus naprawdę ją polubił, ale już jakiś czas potem zaczął ją unikać. Zastanawiało ją dlaczego tak jest. Przez kilka dni był blady i nie wyglądał zbyt dobrze, ale mógł jej powiedzieć jeśli się źle czuł. Przecież zaczynali wchodzić na drogę Przyjaźni. Jednak puchonka doskonale wiedziała, że Remus jest po prostu skomplikowany i, że nie ufa łatwo ludziom. Bonnie doskonale to rozumiała, nie wiadomo gdzie czeka fałszywy przyjaciel, który jest gotów zdradzić pozostałych, jedynie dla swojego dobra i bezpieczeństwa. Czasem po prostu nie da wyczuć takiej osoby. Bonnie też przytrafiła się sytuacja gdzie jej najlepsza przyjaciółka wystawiła ją do wiatru. Dlatego teraz puchonka woli mieć więcej znajomych a nie jedną najlepszą przyjaciółkę. Boi się zdrady, to fakt.
Jeszcze bardziej zdziwił ją fakt, że Remus po kilku dniach po prostu usiadł obok niej i rozmawiał jakby nic się nie stało. Jakby wcale jej nie unikał i nie znikał nagle na drugi koniec korytarza gdy tylko pojawiała się w jego zasięgu wzroku.
— Mogę Cię o coś zapytać? — zapytała nieco głupie pytanie i sama poczuła się zażenowana.
— Pytaj śmiało. — powiedział nie podnosząc wzroku z nad książki obrony przed czarną magią.
— Czemu unikałeś mnie przez kilka dni? — zapytała.
Remus podniósł głowę, otworzył usta chcąc coś powiedzieć ale po chwili je zamknął. Wyglądał na nieco zamyślonego.
— Byłeś blady i...
— Pochorowałem się. — powiedział i krzywo się do niej uśmiechnął — Nie chciałem Cię zarazić. — dodał.
— Przecież mogłam się Tobą zająć. — powiedziała kładąc rękę na jego ramieniu.
— Dałem sobie radę — machnął ręka.
Bonnie przez chwilę wpatrywała się w niego chcąc wyczytać czy to faktycznie prawda, czy może Remus ją brutalnie okłamuje. Wtedy jednak przypomniało jej się, że dość często zdarza mu się chorować, lecz wtedy postanowiła nie poruszać tego tematu.
— Okej. — powiedziała po chwili znów biorąc książkę do ręki.
Remusowi najwidoczniej ulżyło, gdy odpuściła temat. Znów wrócił do książki. Bonnie chwilę przyglądała się Lunatykowi. Zagryzł delikatnie usta, gdy przepisywał tekst książki na pergamin. Pokręcił zrezygnowany głową i skreślił to co napisał. W tej chwili Remus, wydawał się Bonnie uroczy. Wcześniej znała go tylko z widzenia, ale już wtedy sądziła, że to przystojny, uroczy chłopak. Teraz jedynie mogła potwierdzić te słowa.
— Już się lepiej czujesz? — zapytała.
— Tak, wyśmienicie. — odparł Remus przytakując.
— A mogłabym wiedzieć skąd masz tę ranę na ręce? — zapytała delikatnie dotykając jego dłoni, na której widniała niewielka rana.
— A to James! — powiedział — Na eliksirach... James jest w nich okropny... Nie trafił i wbił mi nóż w dłoń...
— Świetnego ma cela. — skomentowała.
— Cudownego. — mruknął.
Bonnie przez chwilę przypatrywała się Remusowi. Na jego twarzy było wiele blizn, które nie wygląda najlepiej, ale ma je praktycznie od zawsze. Przynajmniej tak wydawało się Bonnie.
— Jak bawiłeś się na imprezie urodzinej? — zapytała.
Oczywiście, że o niej wiedziała. Było o niej głośno przez kilka dni, bo Syriusz został otruty.
— Całkiem nieźle. — Remus przytaknął — Ale ta cała sytuacja z Syriuszem, sama wiesz...
— Co mu właściwie się stało? — zapytała.
— No więc... Na początku wymiotował, ale później dostał gorączki i nie da się jej niczyc zlikwidować. — Remus westchnął — Nauczyciele coś mówili nawet o przeniesieniu Syriusza do świętego Munga, ale jego rodzice nie odpisują na listy.
— To niezbyt miłe z ich strony. — odparła Bonnie.
— Łapa jest już przyzwyczajony, że jego rodzice traktują go w ten sposób.
Bonnie, tak jak połowa szkoły, słyszała o tym, że Syriusz Black został wydziedziczony z rodziny zaraz po tym jak uciekł z domu. Jej bliska przyjaciółka Hazel bardzo lubi się z bratem Syriusza, Regulusem, więc gdy tylko wszyscy po kolei zaczynali się o tym dowiadywać Hazel zapytała o to młodego Black'a, który jej to opowiedziała.
— Nie wiem gdzie popełnił błąd — wyznała.
— Syriusz zawsze od buntował. — westchnął Remus — Ale to nie usprawiedliwia jego rodziców do rzucania na niego zaklęcia tortującego.
— Rzucili na niego Cruciatus? — zapytała Bonnie marszcząc brwi.
Remus przytaknął. Bonnie nie mogła nawet sobie wyobrazić jaki to musi być ból. Współczuła Syriuszowi, że go to spotkało. Wciąż nie wiedziała czym tak zasłużył, że jego rodzina tak go traktuje. Przecież, pomimo wszystko, to rodzina, przy której człowiek powinien czuć się dobrze i bezpiecznie, a szczerze wątpiła, że Syriusz czuł się dobrze w swoim domu.
CZYTASZ
Other Side | Remus Lupin
FanfictionRemus miał trochę skomplikowane poczucie humoru. Sarkazm i ironia były jak jego siostry i czasami zdarzało się, że nikt nie rozumiał co próbuje tym przekazać. Nie miał nadziei na szczęśliwe zakończenie. Wojna się nasilała a on się bał. Los postawił...