Rozdział 17

1.9K 106 31
                                    

— Hazel! — krzyknęła Bonnie próbując dogonić dziewczynę po ostatniej lekcji — Hazel! — krzyknęła.

— Odwal się! — warknęła ślizgonka.

— Nawet mowy nie ma! — odkrzyknęła Bonnie wymijając kolejne osoby, które patrzyły na nią jak na wariatkę.

Bonnie ścigała Hazel do końca korytarza, gdzie ślizgonka się zatrzymała.

— Poczekaj... Muszę... Złapać oddech — wydyszała Bonnie.

— Nie będę czekała wieki. — mruknęła Hazel.

— Chcę z Tobą porozmawiać. Nie wiedziałam, że jesteś... Ale uwierz mi nie mam nic do tego i ani trochę mi to nie przeszkadza. — mówiła szybko — Nie chciałam byś poczuła się urażona, przepraszam, że nie mogę odwzajemnić Twoich uczuć.

— To nie Twoja wina. — odparł w końcu Hazel — Nie mogę Ci kazać mnie pokochać. Po prostu byłam zazdrosna, bo Ty i Remus tak świetnie się dogadujecie. — dodała.

— Remus to mój przyjaciel. — odparła Bonnie.

— Szczerze wątpię, Bonnie. Mimo tego co o nim mówiłam, to całkiem dobry chłopak i myślę, że jest idealny dla Ciebie.

Policzki Bonnie pokryły czerwone rumieńce, a na samo wspomnienie o Remusie jej serce zaczął szybciej bić w piersi i to nie przez ten bieg.

— Tworzylibyście całkiem zgraną parę. — wyznała Hazel.

— Może i tak, ale wydaje mi się, że Remus nie chce mieć dziewczyny. — powiedziała Bonnie.

Sama myśl o tym, że ona i Remus mogliby kiedykolwiek być razem przyprawiała ją zawroty głowy. Bonnie uwielbiała Lunatyka i nie chciała aby głupie uczucie zniszczyło ich przyjaźń. Nieświadomie broniła się przed tym co prawdopodobnie się już stało.

Usiadła ze swoimi przyjaciółmi w przedziale pociągu i poczuła coś dziwnego. Od jakiegoś czasu spędzała czas głównie z Remusem i teraz, siedząc z nimi, czuła dziwną pustkę i tęsknotę za nim. Zauważyła, że woli towarzystwo Lupina.

Gdy wysiadła z pociągu jej serce dudniło w piersi, nie chciała się żegnać z przyjaciółmi. Bonnie spojrzała w stronę Remus i jego paczki i w końcu odważyła zrobić się krok w jego stronę.

— Remus. — wydukała z nieśmiałością.

-— Bonnie. — powiedział Remus odwracając się w jej kierunku. — Bonnie. — zaśmiał się nerwowo Remus, unikając wzroku przyjaciół.

Remus odciągnął Bonnie od pozostałych, którzy z ciekawością patrzyli w ich kierunku.

— Będę za Tobą tęskniła. — wyznała.

— Ja za Tobą też. — odparł — Napiszę do Ciebie i jakoś się spotkamy. — powiedział.

Bonnie jednak nie odpowiedziała, a podeszła do niego bliżej przytulając się. On nieśmiało to odwzajemnił i delikatnie pogładził ją po ramieniu.

— Obiecuję, że się spotkamy. — szepnął.

— Mam nadzieję, że dotrzymasz obietnicy. — wyznała czując łzy w oczach — Muszę już iść. – szepnęła nie chcąc się przy nim rozklejać.

Jej tata czekał na parkingu. Gdy tylko go zobaczyła zaczęła biec w jego stronę. Mateo, bo tak nazywał się jej tata, miał włosy w kolorze ciemnego blondu i piegi na twarzy.

— Tak za Tobą tęskniłem, kochanie. — powiedział przytulając ją — Ale chyba nie bardziej niż Twoja mama. Płakała co wieczór od miesiąca, bo tak się cieszyła, że wracasz.

Bonnie się delikatnie uśmiechnęła wsiadając do samochodu. Jej tata był czarodziejem, za to jej mama była mugolką. Jednakże ani trochę jej to nie przeszkadzało. Jej mama, Dorothy, zawsze cieszyła się gdy słuchała opowieści córki.

— W domu Wam wszystko opowiem! — powiedziała patrząc na Remusa, który właśnie wyszedł. Widząc ją uniósł rękę i jej pomachał a ona zrobiła to samo.

— Kto to taki? — zapytał Mateo.

— Och, to Remus, mój przyjaciel. — powiedziała.

— Masz tyle znajomych, że ciężko się połapać. — odparł odpalając samochód.

Bonnie nie mieszkała aż tak daleko dworca, dlatego szybko dojechali do domu. Był on mały ale schludny. Wokół rzadko było widać jakiekolwiek inne domki. Gdy weszła do środka pierwsze co rzucało się w oczy to kuchnia. Meble były beżowo-białe, na piecem wisiały szafki w koloru bieli. A na środku był okrągły stolik z czterema białymi krzesłami. Dalej była kanapa, również biała oraz fotele, w kolorze różu i stolik na kawę. Wejście do pokoju  rodziców i łazienka, a następnie schody kierujące na poddasze i pokój Bonnie. Niemalże połowę jej pokoju zajmowało łóżko, na którym był wielki puchaty koc oraz jej ulubiona maskotka z dzieciństwa, wielki miś, który zazwyczaj leżał z rogu bokoju. Na jej łóżkiem były rozwieszane lampki. Następnie była komoda, wejście do łazienki, kanapa oraz fotel, a także biurko i półka z książkami.

— Tak się cieszę, że już wróciłaś, kochanie. — powiedziała Dorothy.

— Ja też się się cieszę mamo. — wyznała.

Dorothy była przy kości, o sympatycznej twarzy i uśmiechu, który na pierwszy rzut oka nie różnił się niczym od jej córki.

— Opowiedz nam wszystko!


Other Side | Remus Lupin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz