Rozdział 44

1.4K 83 20
                                    

Gdy Remus obudził dziesiątego marca w dormitorium panowała cisza. Chłopak od razu wstał martwiąc się, że stało się coś złego. Otóż rzadko kiedy w ich dormitorium panowała taka cisza, szczególnie gdy mieszkało się z James'em i Syriuszem, którzy gadali jak najęci. Jednak nikogo w dormitorium nie zastał. Spojrzał na zegarek, na którym widniała godzina szósta trzydzieści. Podążył do łazienki biorąc mundurek.  Jego przyjaciele nie mogli być na śniadanie, bo go jeszcze nie było, a to oni zazwyczaj byli w stanie spać do południa. Wiedział, że coś kombinują na jego urodziny, przecież ich znał.

Zobaczył ich dopiero gdy zszedł do pokoju wspólnego. Oni go jednak nie widzieli. Byli nachyleni nad stolikiem obok kominka, zauważył też blond loki swojej dziewczyny, która opierała się ramieniem o James'a, oraz Lily stojąca obok Bonnie. Remus odchrząknął, a jego przyjaciele zesztywnieli.

— I wszystko popsute! — krzyknął Syriusz przykładając dramatycznie rękę do serca.

W powietrzu unosiły się balony, a na stoliku, nad którym się nachylali, był tort. James trzymał w ręku coś co miało robić na nim wzorki.

— Wszystkiego najlepszego. — powiedzieli po chwili ciszy.

— Dziękuję. — powiedział Remus.

James podniósł z ziemi mały podarunek i dał Remusowi i uścisnął. Bonnie również podniosła prezent z ziemi i podeszła do niego. Jego przyjaciele postanowili się w tym momencie zmyć, a ona się do niego uśmiechnęła.

— Wszystkiego dobrego, kochanie. —powiedziała złączając ich usta w czułym pocałunku.

— Dziękuję Bonnie. — powiedział.

— Otwórz. — powiedziała podając mu prezent dość sporych rozmiarów.

Remus pociągnął na wstążke. W środku znalazł pudełko. Otworzył wieczko i tam przed oczami zobaczył trzy prezenty. Jednym był czarodziejski aparat fotograficzny, a drugim był, wielki, kubek na herbatę. Ostatnią rzeczą był sweter, jak się dowiedział zrobiony przez Bonnie.

— To jest piękne, dziękuję bardzo. — powiedział przytulając Bonnie — Musiałaś dużo za ten aparat zapłacić.

— Było warto. — powiedziała.

Remus pocałował ją czule w usta. Puchonka się zaśmiała obejmując ją w pasie. Poszedł odłożyć wszystko w dormitorium. Szczególnie miejsce na jego szafce nocnej teraz zajął prezent od jego przyjaciół, był niby prosty ale wywoływał dużo wspomnień, dostał od nich ramkę z zdjęciem, na którym byli wszyscy.

Gdy siedział na lekcjach nagle do niego dotarło, że to jego ostatnie urodziny w Hogwarcie, że to jego ostatni rok, że to już się nie powtórzy, że być może już nigdy tutaj nie wróci.

Jak pierwszy raz był w drodze do Hogwartu nie sądził, że los ześle mu trzech wspaniałych, mimo, że trochę szalonych, przyjaciół, którzy będą go doceniać oraz dziewczynę, która będzie go kochała takiego jakim jest, i taką która troszczy się o niego jak nikt inny. Nie mógł być bardziej wdzięczny za to co dostał od losu w dzień, gdy przekroczył próg szkoły. A za parę miesięcy miało się to zakończyć. Miał skończyć szkołę, może zamieszkać sam i może, pewnego dnia, się ożenić.

Już zaczął tęsknić za czasami gdy James i Syriusz śmiali się na całą klasę, a Peter starał się zrozumieć żart. Tęsknił za James'em, który za wszelką cenę chciał być dobrym przyjacielem, nawet za Syriuszem i jego wygórowanym ego, pod którym krył się wrażliwy chłopiec, który pokonał narastającą depresję, za Peterem, dzięki któremu rzadko wpadali w kłopoty, który zawsze miał pod ręką coś słodkiego. Remus chciał aby te czasy się nie kończyły, żeby zawsze mógł mieć ich przy sobie, że codziennie budził go wrzask Syriusza, który układa swoje włosy a James celowo psuje jego starania. Nie wiedział wtedy jak wiele może się zmienić, nie wiedział, że za parę lat ich wszystkich straci przez wojnę. Nie wiedział, że ta wojna sprawi, że ludzie zaczną znikać tak po prostu. Nie wiedział, że za paręnaście lat znów przyjdzie mu walczyć na wojnie.

W Hogwarcie nie wydawało się to być aż tak przerażające jakie jest w rzeczywistości. Chciał zostać w Hogwarcie, bo tam czuł się jak w domu.

Other Side | Remus Lupin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz