Trzeci listopada należał do udanych dni, może poza tym, że Syriusza zaczęła dręczyć przyszłość. Sprawiło to, że Remus również zaczął się mocno zastanawiać nad sobą i swoją przyszłością. Jakie ma opcje i czy to ma w ogóle jakiś sens.
Był wilkołakiem, pracodawca musiał o tym wiedzieć, czyli nie było mowy o zatrudnieniu się nawet w małym mugolskim sklepie.
Nie miał pojęcia co robi w życiu. Chciał uczyć. To było jego marzenie, ale kto zatrudni wilkołaka? Nawet Dumbledore nie zrobił by tego po znajomości, mimo, że zawsze twierdził, że Remus byłby świetnym nauczycielem i na pewno uczniowie by go pokochali.
Bonnie nie miała tego problemu co on jeśli chodzi o pieniądze. Rodzina Remusa nie miała za dużo pieniędzy. Za to rodzina Bonnie, mimo, że się tym nie chwalili, byli dość bogaci. Bonnie miała świadomość, że jej rodzice mają pieniądze na przyszłość dla niej. Jej babcia zostawiła jej pokaźny spadek.
Remus o umówionej porze czekał przed pokojem wspólnym puchonów, czekając na Bonnie. Razem mieli pójść na urodziny Syriusza w pokoju wspólnym. Oczywiście solenizant o wszystkim wiedział, bo James był fatalnym kłamcą.
— Remus. — powiedział, a chłopak się do niej odwrócił.
Ubrana w prostą liliową sukienkę, która idealnie podkreślała jej szczupłą figurę i pięknymi lokami sprawiło, że Remus zaniemówił patrząc na nią. Jego serce przyspieszyło i zrobiło mu się trochę gorąco. Odchrząknął nieco skrępowany i uśmiechnął się do blondynki.
— Cześć. — powiedział poprawiając włosy, który opadły mu na czoło.
— Idziemy? — zapytała.
— Tak. — powiedział wystawiając swoje ramię, które chwyciła.
W pokoju wspólnym wszyscy już czekali na Syriusza, który miał zaraz wyjść z dormitorium wraz z Roselle.
— Bonnie. — zawołał James i od razu podszedł do pary — Podoba Ci się ten krawat, prawda? — zapytał.
Blondynka dostrzegła jak Lily kręci głową za okularnikiem.
— Jest przepiękny. — powiedziała rozbawiona Bonnie patrząc na fiolowy krawat w zielone kropki.
— Wyglądasz jak idiota, zmień go. — odparł Remus.
— Uwielbiam jak jesteś ironiczny, Luniaczku. — odpowiedział James uśmiechając się
— To była akurat prawda. — powiedział wyższy Gryfon.
— Ale co w nim jest złego? — zapytał oburzony James.
— James, skarbie, proszę Cię. — powiedziała Lily.
— Robisz nam wstyd. — powiedział Remus.
— A spierd...
— Syriusz idzie! — zawołała Bonnie przerywając James'owi.
— Mu się będzie podobał krawat! — odparł przekonany James — Myślimy w ten sam sposób.
— W głupi sposób. — dołączył Remus.
— Nienawidzę Cię. — odparł poważnie James.
— To super. — odparł Remus uśmiechając się.
— Cześć Wam. — powiedział Syriusz podchodząc do nich wraz z Roselle.
— Podoba wam się mój krawat? — zapytał James prezentując go.
— Tak, z jakiego śmietnika to wytrzasnąłeś? — zapytał Syriusz.
— Oboje jesteście okropni! — powiedział — Peter powiedział, że jest świetny.
— To była iriona. Nie sądziłem, że weźmie to na poważnie. — stwierdził Peter.
Impreza się rozkręciła, Remus rozmawiał z Mary i Frankiem, a Bonnie patrzyła na to z boku. Syriusz tańczył wraz z przyjaciółmi i swoją dziewczyną, ale po chwili solenizant podszedł do Bonnie
— Cześć. — zagadał z delikatnym uśmiechem.
— Hej. — powiedziała krótko.
— Nie przyszliście przypadkiem razem na tę imprezę? — zapytał Syriusz.
— Owszem. — powiedziała — Ale najwidoczniej woli spędzić ją z kimś innym.
— Remus jest nieśmiały. — stanął w obronie Lunatyka Syriusz - Szczególnie w stosunku do dziewczyn.
— Z Mary rozmawia jakoś swobodnie. — powiedziała wskazując za dziewczynę z burzą kręconych włosów.
— Bo już ją zna. Od dłuższego czasu. Więc nie wstydzi się tak bardzo. — powiedział — Wiem, że go lubisz, Bonnie.
— Cóż. Najwidoczniej on nie lubi mnie. — powiedziała wymuszając uśmiech — Chciałabym, żeby choć raz ze mną zatańczył.
— Bonnie, słonko. — odparł obejmując dziewczynę ramieniem — Już ja Ci ten taniec załatwię. — powiedział.
— Niby jak? — prychnęła.
— Luniek! — zawołał Syriusz.
— Przepraszam Was na chwilę. — odparł Remus odchodząc od kolegów.
— Zatańcz z ładną panią. — powiedział i popchnął Bonnie do przodu — Nie wstydź się.
I po tym Syriusz znów zniknął w tłumie osób, uprzednio uśmiechając się niewinnie do dwójki osób. Remus spojrzał na Bonnie i zagryzł policzek od środka.
— Chcesz zatańczyć? — zapytał wskazując na miejsce, gdzie wszyscy się bawili.
— Pewnie. — odparł Bonnie i pociągnęła go w tamtą stronę.
Objęła szyję Remusa zaplatając na niej palce, a on przyciągnął ją do siebie kładąc dłonie na jej talii. Bonnie wyraźnie poczuła jego zapach perfum wraz połączony z czekoladą.
— Przepraszam, że ostatnio tak dziwnie się zachowuję. — powiedział — Mam trochę... Ciężki czas.
— Nie martw się, rozumiem. — odparła — Jeśli byś czegoś potrzebował możesz zawsze mnie zapytać o pomoc. — dodała.
Jednak solenizant po kilku chwilach zniknął, a gdy nie było go nieco dłużej James poszedł go szukać.
— Pójdę z Tobą. — stwierdził Remus, gdy wyszedł za przyjacielem za obraz.
— Nie, zostań. Ja się tym zajmę. — odparł James i zniknął na schodach.
Do Remusa dołączyła Bonnie kładąc dłoń na jego ramieniu. Chłopak odwrócił się do niej, a ona delikarnie się uśmiechnęła.
— Trochę szkoda. — stwierdziła wskazując na ludzi, którzy zaczęli się zbierać.
— Szkoda. — szepnął.
Jego twarz była bardzo blisko jej. Czuł jej oddech na swojej szyi co sprawiało, że przeszły go przyjemne dreszcze. Jeszcze zanim zaczął racjonalnie pomyśleć, Bonnie dosłownie rzuciła się na niego i pocałowała.
Jej usta były ciepłe, a pocałunki jakie składała były czułe i delikatnie. Wplątała swoje palce w jego włosy, a on położył swoje dłonie na jej biodrach przyciągając ją mocno do siebie. Motylki w jego brzuchu tańczyły, a w głowie mu się aż zakręciło od emocji.
Gdy się od siebie odsunęli Remus otworzył delikatnie usta, ale ugryzł się w nie zanim zdołał coś powiedzieć.
— Przepraszam. — szepnęła — Merlinie, przepraszam.
— Nie szkodzi. — odparł przyciągając ją do siebie — Nie jestem na ciebie ani trochę zły.
Założył czuły i długi pocałunek na jej czole, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
CZYTASZ
Other Side | Remus Lupin
FanfictionRemus miał trochę skomplikowane poczucie humoru. Sarkazm i ironia były jak jego siostry i czasami zdarzało się, że nikt nie rozumiał co próbuje tym przekazać. Nie miał nadziei na szczęśliwe zakończenie. Wojna się nasilała a on się bał. Los postawił...