Rozdział 32

1.8K 111 13
                                    

Okazało się, że puszczenie tej sprawy w niepamięć nie będzie taka trudna, bo informacja o śmierci taty James'a spadła jak grom z jasnego nieba. Jego tata od dawna chorował i tak uzdrowiciele twierdzili, że żył o wiele dłużej niż początkowo przypuszczony. Odbiło się to nie tylko na James'ie, ale i na reszcie Huncwtotów. Dla każdego z nich Fleamont Potter zrobił coś dobrego.

Remus nie martwił się tylko o James'a, chociaż za każdym razem gdy o nim pomyślał czuł się okropnie, że ten chłopak musi przechodzić przez takie katusze, ale również o Syriusza, dla którego Fleamont był jak ojciec.

Oboje jako pierwsi pojechali do domu James'a aby wesprzeć jego mamę i pomóc w przygotowaniach do pogrzebu.

Remus pewnego dnia siedział sam na schodach z głową opartą o ścianę. Czuł się paskudnie. Nie mógł przestać myśleć o tym jak źle muszą się teraz czuć jego przyjaciele, którzy na to w ogóle nie zasługiwali.

Mimo, że Lunatyk na początku wykazywał niechęć do przyjaźni z chłopaka, teraz byli dla niego jak bracia. James zawsze był nieco arogancki i napuszony, ale przyjaźń dla niego była najważniejsza. Często przejmował się bardziej Remusem, Syriuszem i Peterem niż samym sobą. Skrywał swoje problemy pod troską o najbliższych. Łapa mówił, że już od wakacji James się o wiele bardziej martwi o tatę, bo stan gwałtowaniej się pogarszał.

— Cześć. — powiedziała Bonnie siadając obok niego.

Spojrzała na niego z troską i odgarnęła włosy z twarzy Remus. Chłopak również obdarzył ją spojrzeniem wzdychając ciężko.

— Cześć. — odpowiedział w końcu szeptem i znów odwrócił wzrok.

— Ominąłeś kolację. — powiedziała.

— Wiem. — szepnął. — Nie mogę jeść.

— Remus, martwisz się o Syriusza i James'a rozumiem, ale pomyśl tylko, nie byliby zadowoleni, że nic nie jesz. — zauważyła sprytnie Bonnie.

— Wiem. — mruknął — Zbyt się martwię by coś zjeść.

— A co powiesz na filiżankę herbaty? — zapytała — Brzmi nieźle, co?

— Możemy iść. — wymamrotał podnosząc się z ziemi.

W kuchni było już pusto. Bonnie nalała herbatę do Twój kubków i jeden postawiła przed Remusem, który usiadł przy stole i oparł dłoń o rękę. Puchonka bardzo się o niego martwiła. Nie dość, że unikał posiłków to jeszcze nie potrafił spać. Jutro mieli już jechać na pogrzeb Pana Pottera, a ona miała wrażenie, że Remus zaraz jej się przewróci na podłogę.

— Bardzo się martwię. — wyznał w końcu — Boję się, że James nie będzie dłużej taki sam. — szepnął — Ja wiem, że bywa irtytujacy. W zasadzie jest najbardziej irytującą osobą jaką znam, ale to mój najlepszy kumpel. Jest dla mnie jak brat. — dodał — Nie chce by wszystko tłumił w sobie, ale nie chcę by się zmieniał, bo może czasem na to nie wygląda, ale uwielbiam James'a takiego jaki jest.

— To urocze. — powiedziała Bonnie — Lubię Waszą relację. Potraficie się ze sobą droczyć a jednocześnie być kiedy drugi tego potrzebuje. To piękna relacja. Myślę, że wiele ludzi by o takiej marzyło.

— Czasem, gdy zaczynam się z nim droczyć to potem mi głupio przez to co powiedziałem i zawsze go przepraszam, a on mnie zawsze zdzieli w głowę i mówi, że nic się nie stało i, że się nie złości. — odparł Lunatyk.

Na jego twarz, po raz pierwszy odkąd się dowiedzieli o śmierci Fleamonta Pottera, pojawił się mały uśmieszek, ale w jego oczach pojawiły się również łzy. Remus odwrócił wzrok skupiając go teraz w herbacie, ale Bonnie wychwyciła ten szczegół. Wstała i podeszła do niego. Remus oparł głowę na jej klatce piersiowej i pociągnął głośno nosem. Bonnie pocałowała go delikatnie w głowę, przygładzając mu włosy.

— Przepraszam. — szepnął ścierając łzę z policzka i znów pociągajac nosem.

Bonnie zdzieliła go w głowę.

— Nie masz za co przepraszać, gluptasie. — powiedziała.

Remus uśmiechnął się delikatnie przez łzy. Jeszcze chwilę trwali w uścisku i kompletnej ciszy, która nie była niezręczna. Była przyjemna. Różniło się to od ostatnich ich spotkań, które były napięte i niezręczne.

Bonnie pocałowała go ostatni raz w głowę i wróciła na swoje miejsce. Wzięła łyk herbaty, gdy Remus wyciągnął z kieszeni lekko zużytą chusteczkę i wytarł nos.

Remusowi zrobiło się lżej gdy powiedział wszystko Bonnie, a ona znów poczuła się dla niego ważna. Wiedziała bowiem, że Remus nie byle komu się zwierza.

Na samą myśl jej serce zabiło szybciej a brzuch wywracał fikołki. Sięgną znów po filiżankę z herbatę wpatrując w twarz Remusa. Był uroczy i przystojny w jednym. Blizny, które jak sądził go oszpecały, dla niej były czymś co ją pociągała jeszcze bardziej, nie wiedziała dlaczego, ale blizny kojarzyły jej się z nim. Nigdy nie powiedziała na głos, że podobają jej się czyjeś blizny, a gdy widzi blizny Remusa czuje, że nawet z nimi wygląda cudownie.

Other Side | Remus Lupin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz