Rozdział 26

1.8K 121 36
                                    

Już od początku października wszyscy myśleli o nadchodzących urodzinach Syriusza. Gdy jednego wieczora Łapy nie było w pokoju wszyscy zgromadzili się w dormitorium chłopaków, aby ustalić plan działania. Pierwszy raz Bonnie widziała coś takiego na oczy. Nigdy nie widziała by ktoś tak bardzo starał się żeby czyjeś urodziny wypaliły.

— James. Skąd masz tę tablicę? — zapytała Lily marszcząc brwi, jej chłopak nieśmiało się uśmiechnął i spojrzał na Lunatyka.

— Znaleźliśmy. — odparł Remus, a tym razem to Bonnie spojrzała na niego ze zmrużonymi oczami.

— Gdzie znaleźliście? — zapytała blondynka.

— W takim miejscu. — mruknął Potter — Ale wracając! Syriusz, urodziny! — zawołał — On musi mieć udane urodziny.

— Myśliliśmy o czymś co przywoła jego wspomnienia. — powiedział Remus.

— Ja i chłopaki postanowiliśmy się w tym roku na prezent. — powiedział James wymieniając spojrzenie z Peterem i Remusem.

— Oo, co takiego mu kupiliście? — zapytała Roselle.

— Ramkę z naszym zdjęciem. — odparł James — Wiecie jakie wspomnienia to przywoła, mieliśmy wtedy po dwanaście lat!

— A teraz przejdźmy do rzeczy. — dodał Remus — Numer jeden. — odparł wskazując na tablicę — Kostiumy.

— Czuję się jakbym brała udziału w jakimś napadzie. — powiedziała Bonnie do dziewczyn stojących obok, Lily i Roselle się cicho zaśmiały i się zgodziły z Bonnie.

— Syriusz zawsze marudzi, że nie ubieramy się w garnitury, dlatego ten jeden raz to zrobimy. Ale tylko raz! Więc Wam radzimy zrobić zdjęcie czy coś. — powiedział James — Numer dwa. Jego ulubiona muzyka.

— The Beatles, David Bowie, Queen. — wymieniał Remus — Niektóre piosenki są dla niego ważne.

— Numer trzy. Impreza. — dodał Peter.

— To nie może być, zwykła impreza. To musi być najlepsza impreza na jego urodziny! — zawołał Potter.

— Widzieliście gdzieś moją kurtkę? — zapytał Syriusz wchodząc z pokoju.

— Łapa! — krzyknął James — Nie mam pojęcia gdzie jest? Może zgubiłeś. Weź poszukaj!

— Jest na Tobie, pacanie. — powiedział Syriusz — Co robicie?

— My? Nic. — powiedział Remus — Co my mielibyśmy robić?

— Już o tym rozmawialiśmy, nie chce nic na urodziny. — powiedział Syriusz — Żadnej imprezy, żadnych niespodzianek.

— To świetnie, po my nie planujemy imprezy. — powiedział James.

— Roguś, ja nie jesteś ślepy, jak ty i widzę tę tablicę. — zauważył.

— Kur... — zaczął Remus, ale w porę Roselle mu przerwała.

— Chodź, kochanie, pójdziemy się przejść. — powiedziała biorąc od James'a kurtkę.

— Było blisko. — przyznał James gdy wyszli.

— On już wszystko wie. — zauważyła Lily.

— To coś zmienimy. — mruknął Remus — Wracając...

Chłopaki potrafili mówić tak godzinami, gdy Lily i Bonnie siedziały przed nimi i ledwo słuchały. Blondynka zaś była zajęta wpatrywaniem się w Remusa, miała wrażenie, że nie widziała u niego tyle energii co teraz.

Bonnie, w porównaniu do Remusa, który na samą myśl, że się zakochał w puchonce zaczynał panikować, przyjęła to spokojnie. Właściwie sądziła, że nie było lepszego chłopaka. Remus był wręcz chodzącym ideałem.

— Bonnie. — powiedział Remus jeszcze raz ją szturchając.

— Hmm. — mruknęła patrząc na niego rozkojarzona.

— Idziemy się przejść? — zapytał.

— Tak. — powiedziała wstając z jego łóżka.

Gdy wyszli na zewnątrz poczuli przyjemny wiosenny wiatr. Remus nieśmiało objął Bonnie, a ona przysunęła się jeszcze bliżej niego.

— Jesteś uroczy. — wypaliła nagle. Remus spojrzał na nią speszony, jego twarz stała się nagle czerwona. Bonnie się zaśmiała cicho i potargała jego włosy.

— Jest trochę zimno. — mruknął po chwili. Bonnie pokręciła głową z lekkim uśmiechem — Zrobiłaś już wypracowanie z Numerologii? — zapytał.

— Już zaczęłam, ale jeszcze nie skończyłam. — wyznała — Ale skończę to jutro. Jestem zmęczona.

— Chodźmy już. — powiedział — Odprowadzę Cię. — dodał gdy weszli do zamku.

— To, dobranoc. — powiedziała przytulając się do niego.

— Dobranoc. — mruknął, Bonnie spojrzała na niego opierając brodę o klatkę piersiową.

Po chwili jednak się delikatnie od niego odsunęła wpatrując się w jego intensywne zielone oczy. Ich twarze się do siebie przybliżyły i może gdyby nie hałas z drugiego końca korytarza, który sprawił, że się speszyli i odsunęli od siebie, to może Remus by odważył się ją pocałować.

Lunatyk popedził szybko do pokoju wspólnego gdzie byli jeszcze przyjaciele i usiadł obok nich zamyślony.

— Co jest Luniek? — zapytał James.

— Nic. — pisnął nienaturalnie wysokim głosem Remus.

— Stało się coś? — zapytał Syriusz marszcząc brwi.

— Nie. Nie. Nie. — mówił szybko — Kiedy czujecie, że jest dobry moment żeby pocałować dziewczynę? Pierwszy raz?

— Całowaliście się? — zapytał James z uśmiechem, ale i nadzieją.

— Nie. — powiedział Remus — Prawie. — dodał — I nie wiem czy powinienem ją wtedy pocałować czy nie.

— Odsunęła się, uciekła, zdawała się być niechętna? — zapytał Syriusz.

— Nie. — odparł — To ona się przybliżyła pierwsza.

— To miałeś ją całować, Luniek. — powiedział Syriusz.

— To był znak, że ona tego chce. — powiedział James.

— Czyli zawaliłem sprawę? — zapytał Remus.

— Tak. — odparli w tym samym momencie.

Other Side | Remus Lupin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz