Rozdział 24

1.9K 109 19
                                    

Bonnie czekała na Remusa oparta o ścianę czytając mugolską książkę, którą dostała od rodziców na urodziny. Jej włosy dziś były spięte w koka, aby jej nie przeszkadzały w nauce.

— Bonnie. — usłyszała damski, znajomy głos więc podniosła głowę, przed jej oczami znalazła się Hazel, z którą od dawna nie rozmawiała.

— Hazel! — krzyknęła.

— Przepraszam, że nie napisałam Ci żadnego listu w wakacje, nie miałam zbyt wiele czasu. — powiedziała — Chciałam Cię przeprosić, zrozumiałam, że to co zrobiłam jest błędem...

— W porządku. — powiedziała Bonnie i z uśmiechem machnęła ręką.

Na twarz Hazel wstąpił delikatny uśmiech i po chwili już zniknęła z jej oczu u boku niskiej brunetki.

— Gdzie ten Remus? — szepnęła rozglądając się — Tutaj jesteś! — zawołała z uśmiechem.

— Cześć. — powiedział wysilając się na delikatny uśmiech — Przepraszam za spóźnienie, nie wyrobiłem się.

— Nie szkodzi. Wszystko w porządku? Nie brzmisz najlepiej. — zauważyła.

— Mam tylko trochę zatkany noc, wszystko gra. — odparł — Chodźmy już, dobrze? — zapytał.

— Jak James'owi idzie spełnianie waszych próśb? — zapytała.

— Całkiem nieźle. — powiedział — Wydaje mi się, że za bardzo mu to nie przeszkadza. No chyba, że Syriusz znów ma pomysł z kosmosu. — odparł.

Gdy dotarli do biblioteki Bonnie i Remus usiedli w jednym z działów. Lupin pisał wypracowanie z eliksirów, na które Bonnie nie chodziła. Zauważyła, że chłopak był jeszcze bledszy niż zwykle. Nachylał się nad pergaminem co chwilę odchrząkając. Jednakże Bonnie stwierdziła, że może po prostu dzisiaj się źle czuje i zajęła się swoją pracą, którą skończyłam chwilę później od Remusa. Gdy spojrzała na zegarek zorientowała się, że zajęło im to trochę dużo czasu.

— Słuchaj, idę się już położyć, nie czuję się dziś dobrze. — odparł Remus.

— Dobrze. — powiedziała z lekkim uśmiechem — Dobranoc.

— Dobranoc. — odpowiedział.

Bonnie też wróciła do dormitorium. Donna i Delphine prowadziły ze sobą zaciętą kłótnię, ale puchonka ukryła się w swoim łóżku i znów zaczęła czytać książkę.

Następnego dnia jako pierwszą mieli transmutację. W tym roku miała większość zajęć z Gryfonami, dlatego gdy weszła do klasy usiadła u boku Remusa, który opierał się o rękę szeroko ziewając. Spojrzała na James'a i Syriusza, którzy siedzieli za nią a oni się do niej promiennie uśmiechnęli.

— Jest chory. — wyjaśnił James — Nie martw się, doprowadzę go potem do porządku.

Bonnie posłała mu delikatny uśmiech i odwróciła się w strone McGonagall, która prowadziła lekcje. Bonnie mogła przysiądz, że pierwszy raz widzi jak James cokolwiek notuje z lekcji. Remus za to jedynie siedział pozbawiony pióro, które zabrał mu James.

— Nie chcesz iść do pani Pomfrey? — szepnęła mu do ucha.

— Nie, wszystmo jest w porządku. — odparł i się lekko do niej uśmiechnął.

Po lekcjach jak zwykle Remus i Bonnie szli do biblioteki. Mieli ważny sprawdzian z transmutacji za dwa dni dlatego postanowili uczyć się już parę dni wcześniej. Lunatyk oparł głowę na ręce pociągając głośno parę razy nosem.

— Może powinieneś zrobić sobie parę dni przerwy? — zapytała — Jesteś chory, powinieneś teraz odpocząć. — odparła.

— To jest naprawdę ważny sprawdzian, muszę się na niego nauczyć. Poza tym, przejdzie mi. — odparł.

— Już wczoraj się źle czułeś. — zauważyła.

— Bonnie, ja muszę napisać ten sprawdzian. — odparł.

— Wiem, że jesteś pilnym uczniem, ale nie przesadzaj i idź się połóż. — powiedziała — Bo Cię siłą tam zaciągnę. — zagroziła.

Remus głośno westchnął już nie odpowiadając Bonnie. Wyciągnął z torby pogniecioną chusteczkę i hałaśliwie wydmuchał nos.

— Dam radę. — odparł — Doceniam to, że się martwisz, naprawdę, ale uwierz mi, że zależy mi na ocenach. — dodał.

— A mi zależy na Twoim zdrowiu. Ciebie najwidoczniej ono w ogóle nie interesuje. — powiedziała.

— Cicho! Jesteście w bibliotece! — przypomniała im bibliotekarka.

— Przepraszamy. — odparł Remus — Skończmy ten temat. — dodał do Bonnie.

Puchonka wyciągnęła rękę i przyłożyła ją do czoła Remusa, który wzdrygnął się lekko.

— Masz gorączkę. — stwierdziła i chwyciła swoją różdżkę. Machnęła nią a po chwili w powietrzu zaczęły unosić się liczby, które wskazały temperaturę Remusa.

— Bywało gorzej. — stwierdził i wzruszył ramionami — Nie patrz tak na mnie Bonnie, bo zacznę się martwić, że mnie zabijesz.

Bonnie skierowała wzrok na książkę. Było nieco wkurzona. Przecież Remus widocznie się męczy.

Puchonka uniosła głowę słysząc kichnięcia Remusa. Potarł nos i kichnął jeszcze raz. Bonnie wyciągnęła z torby chusteczkę i mu podała.

— Na zdrowie. — powiedziała.

— Dziękuję. — mruknął pod nosem i znów wydmuchał nos.

Bonnie odgarnęła jego włosy, które opadały mu na czoło. Remus potarł nos, wzdychając ciężko.

— Idę do dormitorium. Fatalnie się czuję. — odparł pakując swoje rzeczy.

Bonnie też w pośpiechu wrzuciła swoje rzeczy do torby i wstała z krzesła.

— Też już idziesz? — zapytał.

— Nie, idę z Tobą. — odparła.

— Dam sobie radę. — powiedział — Nie chce Cię zarazić, Bonnie. — odparł.

— Nic mi nie będzie. — machnęła ręką — Ktoś się musi Tobą zająć. — dodała.

— To naprawdę miłe z Twojej strony. Dziękuję. — powiedział, gdy wyszli z biblioteki.

Gdy weszli do pokoju wspólnego Bonnie pomachała z uśmiechem przyjaciołom Remusa i poszła za nim do dormitorium. Lunatyk poszedł do łazienki, gdy do dormitorium wszedł James.

— Przekażesz Remusowi, że jakby czegoś potrzebował to ma przyjść? — zapytał.

— Ja się nim zajmę. — powiedziała Bonnie.

— Ta, powodzenia. — szepnął — W życiu Ci na to nie pozwoli. Jest strasznie uparty.

— Już pozwolił. — powiedziała z dumnym uśmiechem.

— Serio? Jakie proszki mu dałaś? — zapytał.

— Nie dała mi żadnych proszków. — powiedział Remus wychodząc z łazienki — Po prostu jest tak samo uparta jak ja. — dodał.

— Właśnie dlatego do siebie pasujecie. — odparł James.

— Rogacz. — warknął Remus.

— Sorki, Luniek, wymknęło mi się. — dodał i uciekł z dormitorium zanim Remus zdążył do niego podejść.

— Wchodź do łóżka. — rozkazała, a ten położył się w swoim łóżku i chwycił za książkę, którą Bonnie mu brutalnie wyrwała. — Żadnej nauki. — powiedziała — Ty odpoczywaj a ja pójdę Ci po coś do jedzenia.

Bonnie za pomocą różdżki udało się przenieść miskę zupy z kuchni do dormitorium i podała Remusowi siadając na krańcu łóżka. Gdy tylko ją zjadł Bonnie usiadła obok niego, a on po chwili usnął. Puchonka pogładziła go po policzku. Wyglądał tak uroczo, gdy spał. Delikatnie pocałowała go w czoło i wróciła do swojego dormitorium.

Other Side | Remus Lupin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz