Rozdział 12

2K 109 37
                                    

Bonnie wybuchnęła śmiechem siedząc obok Remusa, który również nie mógł opanować śmiechu. Pierwszy raz puchonka widziała tak roześmianego Remusa w jej towarzystwie. Zazwyczaj w takim stanie widziała go jedynie z jego przyjaciółmi.

— Wiesz co, powinniśmy się już wziąć w garść i zrobić te zadanie na tę numerologię. — powiedział Remus, gdy już opanował śmiech.

— Och, ale już mi się nie chce. — jęknęła Bonnie pocierając dłońmi twarz — Ale masz rację. — zgodziła blondynka.

Za wszelką cenę nie mogli się skupić bo za każdym razem, gdy na siebie spojrzeli wybuchali śmiechem. Dopiero po dwudziestu minut oboje przyłożyli i skończyli wypracowanie z  Numerologii. Bonnie spojrzał na zegar, krory wskazywał już po dziewiątej wieczorem. Remus ziewnął szeroko kładąc się na rękach.

— Jesteś już zmęczony. — zauważyła — Chodźmy już. — dodała a Remus przytaknął.

Chodzenie o tej porze po Hogwarcie nie było bezpieczne. Ani trochę. Zza rogu zawsze mógł wyskoczyć Filch wraz ze swoją kotką i z radością złapie uczniów na wychodzeniu w nocy po zamku i wlepi szlaban. Gdyby tylko wiedział, że dla Remusa i jego przyjaciół było to praktycznie codziennością.

Remus spojrzał na Bonnie, która rozglądała się rozmarzona po zamku. Spędzanie z nią czasy było dla niego czymś co stało się codziennością. Bardzo ją polubił, mimo, że się przed tym bronił. Nawiązywanie znajomości nie należało do jego mocnych stron. Remus przyjechał na pierwszy rok ze świadomością, że nie będzie miał żadnych przyjaciół, ze względu na to kim jest. Nie wiedział jednak, że trafi do pokoju z chłopakami, którzy bardzo lubią nawiązywać nowe znajomości.

Bonnie stanęła przed wejściem do pokoju wspólnego puchonów i odwróciła się energicznie do Remusa z szerokim uśmiechem. Jeśli Lunatyk miał być szczery, ta energia ją do niej przyciągała. Bonnie była osobą z taką energią, która dla niego była wręcz zaraźliwa.

Nieoczekiwanie Bonnie przytuliła Remusa. Lunatyk zagryzł wargę. Czuł się jakby coś w nim zaczęło wariować. Serce znacznie przyśpieszyło i czuł jakby miało zaraz wyskoczyć mu z piersi. Wciągnął powietrze nosem czując zapach jej, jak myślał, szamponu do włosów — słodki zapach truskawek. Remus nieśmiało również ją objął i pogładziła po plecach. Jego policzki zapłonęły rumieńcami.

— Dobranoc! — powiedziała i zostawiła go samego.

Jego serce wciąż wariowało, a mu zrobiło się nagle strasznie gorąco. Nie za bardzo wiedział co się z nim stało, bo wcześniej to się nie działo. Nie mogła być to reakcja na przytulasa.

Remus nigdy nie był zakochany, nigdy do nikogo nie czuł czegoś więcej. Zapierał się przed tym nogami i rękami i szczerze nie sądził by teraz miało się zmienić. Zdawał sobie sprawę, że to wręcz niemożliwe, żeby ktoś odwzajemnił jego uczucia. Nikt by nie pokochał wilkołaka. A przynajmniej Remus tak myślał. Mimo, że jego przyjaciel tysiące razy próbowali wybić mu te głupoty z głowy i mówili by korzystał z życia.

Gdy tylko zdobywał choć trochę wiary w siebie, po pełni to prysło. Znów zmieniał o sobie zdanie. Mimo, że chłopaki starali się by przestał tak myśleć, on nie mógł. Nie chodziło o to, że nie chciał. Próbował się tego pozbyć, ale to nie takie łatwe na jakie mu się to wydawało. Czasem nawet zazdrościł takiemu Syriuszowi, którego ego sięgało pewnie wyżej niż najwyższa wierza Hogwarcie.

Remus szybko wrócił do pokoju wspólnego, gdzie wciąż siedzieli jego przyjaciele. Zdziwił się, że Roselle wciąż siedzi obok Syriusza. Było już dość późno. Lunatyk usiadł na fotelu i westchnął głośno.

— Remus mi powie co mam robić. — powiedział nagle James i spojrzał na przyjaciela.

— Co znów zrobiłeś? — zapytał Remus.

— W czemu myślisz, że coś zrobiłem? — zapytał z lekkim wyrzutem Rogacz.

— Bo nazywasz się James Potter. — powiedział wzruszając ramionami – Ty i Syriusz znacie się na robieniu głupich rzeczy jak nikt inny.

— Dziękuję za ten komplement. — powiedział Syriusz, a Roselle pokręcił głową.

— Doradź mi! — powiedział James — Co zrobić z Lily?

— Daj jej czas. — powiedział Remus.

— Nie możesz naciskać. — dołączyła Roselle — Bo inaczej nigdy Cię nie zechce.

— Jesteś taka mądra. — szepnął Syriusz wpatrując się w Roselle jak w obrazek.

— Zakochany kundel. — skomentował James przewracając oczami.

— Przemyśl to, James. — powiedział wstając z kanapy — Muszę już iść. — dodała — Dobranoc.

— Czekaj. — powiedział Syriusz i podszedł do niej, gdy stała przy obrazie i pocałował swoją dziewczynę.

James znów przewrócił oczami, a Remus pokręcił głową, Peter odwrócił głowę nieco zawstydzony, że musi to oglądać. Łapa po chwili wrócił do przyjaciół i uśmiechnął się szeroko.

— Zazdrościcie mi. — powiedział Syriusz przytakując głową. James prychnął a Łapa za to puścił mu oczko — Idę spać, dobranoc. — dodał.

— Syriusz powiedział Roselle, że ją kocha! — wykrzyczał James.

— Ty chyba nie mówisz poważnie. — powiedział Remus otwierając buzię ze zdziwienia.

— Jestem śmiertelnie poważny. Sam słyszałem jak to mówi. Próbował się wymigać, ale to powiedział. — dodał.

— Wiesz co to znaczy? — zapytał Remus.

— Że Syriusz jednak nie jest skałą bez uczuć jak myśleliśmy na pierwszym roku? — zapytał Peter.

— Syriusz ma uczucia. Tylko nie umie ich okazywać. — powiedział James.

— Łapa dorasta. — odparł Remus.

Other Side | Remus Lupin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz