Bonnie przez parę dni przeżywała sytuację z Hazel, co więcej, próbowała z nią porozmawiać. Chciała wyjaśnić, chociaż nawet nie wiedziała co chciała wyjaśniać. Przecież to nie jest jej wina, to nie jest wina Hazel, mimo, że obrażanie Remusa nie było na miejscu. Lecz Bonnie czuła straszne poczucie winy. I chciała to naprawić bo naprawdę lubiła Hazel i ceniła sobie jej przyjaźń. Remus w tej sprawie okazał się wręcz wspaniałym przyjacielem. Mimo, że niektóre rzeczy musiał tłumaczyć jej po kilka razy, jak to, że nie musi za nic przepraszać, ale Bonnie zazdrościła mu cierpliwości. Lunatyk jednak stwierdził, że przebywanie z huncwotami wymaga ogromnej cierpliwości. Chciała mu się czymś odwdzięczyć. Nie wiedziała jednak czym.
Bonnie nieco się bała, że, za bardzo przywiąże się do Remusa i będzie spędzała mniej czasu z resztą swoich znajomych. Tyle, że przy Lupinie czuła się najlepiej. Był wyrozumiały, troskliwy. Puchonka twierdziła, że Remus to chłopak idealny, mimo, że na głos tego nie powiedziała. Nie dość, że potrafił pocieszyć i podnieść na duchu, to jeszcze był przezabawny i wcale nie taki niewinny jak jej się wydawało. Bonnie nie mogła wytrzymać ze śmiechu, za każdym razem gdy jego sarkastyczny komentarz zdążył mu się wymknąć z ust zanim ugryzł się w język.
W końcu nadeszły święta wielkanocne, a tak jak co roku, Bonnie dostała od swoich rodziców czekoladowe jajka Wielkanocne. Wzięła zapakowane w kolorowe sreberka jajka i poszła prosto do biblioteki, gdzie siedział Remus zagłębiając się w strasznie grubą książkę. Usiadła obok niego uśmiechając się do niego promiennie, a on to odwzajemnił odsuwając książkę od siebie.
— Chcesz jajko z czekolady. — zapytała podsuwając mu pod nos — To nie było pytanie tylko rozkaz. — zaznaczyła.
— Skoro karzesz. — powiedział z uśmiechem, Bonnie położyła jajka na stole.
Całkowicie zapomniała o zakazie jedzenia w bibliotece. Przypomniało jej się, gdy bibliotece wygoniła ich z biblioteki z krzykiem.
— Merlinie. — skomentowała Bonnie wkładając do buzi kawałek czekolady — Myślisz, że ona śpi w tej bibliotece?
— Tak, pewnie pod stołem, albo na swoim biurku ma magiczny guzik, który otwiera tajne przejście do jej pokoju. — powiedział idąc korytarzem — To gdzie chcesz iść? — zapytał.
— Ty coś wymyśl, jesteś o wiele bardziej pomysłowy niż ja. — powiedziała z uśmiechem.
— Niech Ci będzie, Bonnie Green, ale ostrzegam, znak każdy, co do każdego milimetra kawałem zamku, więc nigdy nie wiadomo gdzie mnie poniesie. — powiedział na co Bonnie się cicho zaśmiała.
— Chyba mogę przyjąć takie ryzyko. — powiedziała — Jeśli tylko mnie obronisz jeśli jakiś wąż na mnie wpełznie, nienawidzę węży.
— Dobrze wiedzieć. — skomentował.
— Ale poważnie mówisz, że znasz każdy zakamarek zamku? — zapytała.
— Tak mi się wydaje. — stwierdził — Choć kto wie, może gdzieś są jeszcze jakieś ukryte komnaty, jaskinie, pokoje. — mówił.
Jeśli Bonnie miałaby szczera, zrobiło to na niej wrażenie. Ona sama nie orientowała się w terenie. Nigdy nie pamiętała jak gdzieś zajść. Kiedyś w pierwszej klasie wchodziła do dwóch różnych klas, gdy szła na transmutację. Za to Remus widocznie miał o wiele lepszą orientację w terenie. Prowadził ją pewnie przez korytarze zamku i nagle zatrzymał. Wyciągnął różdżką i stuknął w jedną z cegieł trzy razy. Ściana się osunęła..
— Wow. Co to za pokój? — zapytała.
— Kiedyś gdy chciałem pobyć sam go znalazłem. — powiedział — I czasem tu przychodzę i cieszę się samotnią.
— Czyli teraz wiem gdzie Cię szukać gdy nie będę mogła Cię znaleźć. — powiedziała z lekkim uśmiechem.
Remus się do niej uśmiechnął, a ona miała wrażenie, że ten uśmiech może sprawić, że nawet najbardziej lodowate serce się roztopi. Na samą myśl się zarumieniła.
Pokój nie był duży, była tam jedna kanapa, na wprost do ściany przez, którą się wchodziło, a na niej duży, szary, puchaty koc.
— Zapraszam. — powiedział znów się uśmiechając.
Bonnie rozsiadła się na kanapie przykrywając nogi kocem a Remus do niej dołączył. Musiała przyznać, że spokój jaki panował w tym pokoju był uzależniający i sprawiał, że Bonnie czuła się lepiej. Szczególnie po sytuacjach z ostatniego tygodnia.
— Jeszcze wszystko sobie wyjaśnicie z Hazel. — powiedział po chwili Remus.
— Czy ja zrobiłam coś złego? — zapytała.
— Nie. — powiedział krótko — Przejdzie jej złość i za Tobą zatęskni. — stwierdził.
— Nie byłabym tego taka pewna. — wyznała.
— Uwierz mi. Nigdy nie widziałem dziewczyny z taką energią jak ty. — powiedział.
— To dobrze? — zapytała mimowolnie się uśmiechając.
— Bardzo dobrze. — stwierdził.
Gdy Bonnie wróciła do pokoju tego wieczora, cała w skowronkach, jej współlokatorki nieco dziwnie na nią spoglądały, ale ona tylko szybko poszła do łazienki, wzięła relaksujący prysznic i wskoczyła pod kołdrą.
Mogło jej się zdawać, że Remus zajął całą jej głowę. Nie mogła uwierzyć, że nie będzie go widzieć przez dwa najbliższe miesiące wakacji. Zazwyczaj uwielbiała ten okres, a na samą myśl, że nie będzie z nią Remusa zaczynała się nudzić. Chciałaby by go przekonać żeby się spotkali, chociaż raz. Miała szczerą nadzieję, że Lupin się zgodzi.
CZYTASZ
Other Side | Remus Lupin
FanfictionRemus miał trochę skomplikowane poczucie humoru. Sarkazm i ironia były jak jego siostry i czasami zdarzało się, że nikt nie rozumiał co próbuje tym przekazać. Nie miał nadziei na szczęśliwe zakończenie. Wojna się nasilała a on się bał. Los postawił...