Rozdział 59

1K 63 53
                                    

Rok 1981

Remus wyjrzał przez okno. Od paru dni nie dostał żadnej wiadomości od Jamesa i żył w ciągłym strachu, że coś mu się stało. Trochę ponad rok temu urodził Harry, syn Jamesa i Lily, a Phoebe, córka Syriusza i Roselle była coraz starsza i coraz bardziej rozrabiała przez co rzadko się spotykali wszyscy razem, a w tym samym gronie co kiedyś. Remus trochę żałował, bo nie był zły, że jego przyjaciele założyli rodziny. Przecież wiedział, że to się stanie, ale nie sądził, że tak szybko. Nie sądził też, że wojna się tak nasili.

Październik tego roku był zimny i przepełniony strachem i paniką.

— Remus. — powiedziała Bonnie wchodząc do domu, a on od razu podszedł do niej — Nie wiem czy słyszałeś, ale Fabian i Gideon Prewett zmarli. — odparła.

— Nie. — szepnął — Niemożliwe. — dodał — Najpierw Marlena, teraz oni, co jeszcze?

— To przerażające, wiem. — powiedział Bonnie kładąc dłoń na ramieniu Remusa.

Bonnie i Remus zastanawiali się czy są gotowi na pierwsze dziecko, ale gdy tylko myśleli o tym jakie straty przyniósł ten rok, czyli, że to nie dobry moment i, że może na razie nie powinni mieć dzieci. Mimo, że nawet Remus był na gotowy i nie mógł się doczekać, kiedy będzie trzymał w rękach swoje pierworodne dziecko.

— Dostałem list od Syriusza. — powiedział Remus robiąc gorącą herbatę dla ich obojga — Wszystko dobrze. Tylko Phoebe nie przesypia nocy. — odparł.

— Co jak co, ale ta dziewczynka wyrośnie na Syriusza. — powiedziała Bonnie.

— Pamiętasz jak Fabian i Gideon zawsze mówili, że dzieci jej siostry bardzo ich przypominają? — zapytał.

— Tak, oni byli z tego dumni za to ich siostra nie za bardzo. — zaśmiała się Bonnie — Odeszli za szybko. — stwierdziła.

— Oj tak. — szepnął Remus podając żonie kubek herbaty.

— Jak ty się czujesz? — zapytała.

— Wciąż nie mogę uwierzyć, że moja mama... że jej już nie ma. — wyznał.

— Wiem, kochanie. — powiedziała Bonnie gładząc jego ramię.

— Cały czas mam ochotę, pójść do domu i zobaczyć ją... jeszcze raz. — wyznał — Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tata się całkowicie załamał. Jak u niego ostatnio byłem cały czas wszystkiego zapominał, gubił się we własnym domu, wolał mamę, myślał, że wciąż mam pięć lat, gdy zostałem pogryziony... to może jest jakiś rodzaj żałoby czy coś, ale to naprawdę może mu zaszkodzić. — powiedział.

— Tak mi przykro, Remus. Chciałabym coś zrobić, żebyś przestał się tak okropnie czuć. — powiedziała.

— Możesz sprawić, że będę wiedział, że James, Lily i Harry są bezpieczni? — zapytał.

— Na pewno są. — zapewniła — To James, nie zapomnijmy o tym.

Ale już kilka dni później serce Remusa na chwilę się zatrzymało, gdy przeczytał w liście od Dumbledore'a, że James i Lily zmarli trzydziestego pierwszego października.

— NIE! — krzyknął — NIE! NIE! NIE!

— Remus? Co się stało? — zapytał Bonnie — Remus?

— James... James nie żyje. — wychrypiał — Lily... Lily...

— Błagam, powiedz, że to nie prawda. — szepnęła.

— Co ja... Co ja bez niego zrobię? — zapytał — Jak Syriusz mógł to zrobić? — zezłościł się — Jak mógł zdradzić Jamesa i Lily, jak... jak mógł... dlaczego? Co James mu zrobił? Czy to nie James go ocalił z tego domu wariatów!

— Remus... Może to nie Syriusz. — powiedziała Bonnie, ale Remus tylko prychnął.

— Wiedziałbym, że zmienili strażnika tajemnicy. — powiedział Remus — Muszę go znaleźć. Muszę znaleźć Syriusza i... i nie wiem...

I faktycznie znalazł Syriusza. Chwilę przed tym jak zamknęli go w Azkabanie, a gdy Remus o tym usłyszał miał wrażenie, że jego świat się wali. James nie żyje, Peter nie żyje, Syriusz siedzi w Azkabanie, bo wydał miejsce zamieszkania Jamesa i Lily i w dodatku zabił Petera

Remus musiał zorganizować pogrzeb, poinformował nawet Petunię, siostrę Lily, ale nie wiedział czy się zjawi.

— Chciałbym... Chciałbym żeby James znów przy mnie był. — szepnął stojąc nad grobem swojego przyjaciela. Bonnie chwyciła go mocniej za rękę.

A wtedy wiatr zawiał o wiele mocniej niż wcześniej, liście fruwały w powietrzu wyglądając tak pięknie jak jeszcze tej jesieni nie wyglądały.

— Myślę, że on wciąż przy tobie jest. — powiedział Bonnie patrząc na wygrawerowane imiona:

James Potter Lily Potter

— Nawet Petunia przyszła. — powiedział Remus.

— To w końcu jej siostra. — szepnęła Bonnie.

— Ona ma się zaopiekować Harrym. – powiedział Remus — Wolałbym... Wolałbym, żeby został ze mną. — odparł — Wiem, że przypominałby mi o Jamesie, ale... jestem pewien, że to będzie cudowny i troskliwy dzieciak.

— A jestem w stu procentach pewna, że kiedyś się jeszcze spotkacie. — powiedziała Bonnie — I, że ten dzieciak pokocha cię całym sercem, a ty będziesz mu opowiadał o Jamesie wszystko co wiesz.

— Mam taką nadzieję. — szepnął — James będzie z niego dumny. — dodał Remus.

— I z ciebie też. — odparła Bonnie.

— To aż dziwne z jak tak rozpieszczonego dzieciaka zamienił w osobę tak troskliwą i kochającą. Był nadopiekuńczy, ale nie chcieliśmy tego zmieniać. Bo to był nasz James i cieszymy się, że Lily to w końcu zauważyła. — dodał Remus — Oboje byli cudownymi ludźmi.

Other Side | Remus Lupin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz