Rozdział 48

1.2K 73 42
                                    

Remus westchnął ciężko chodząc tam i z powrotem. Serce dudniło mu w piersi i miał wrażenie jakby miał zwymiotować ze stresu. Nawet wiele za śniadanie nie zjadł, ale James się uparł, robiąc mu oczywiście samodzielnie, kanapkę, bo coś musi mieć w żołądku. Remus miał wrażenie, że za chwilę zemdleje.

Był to egzaminów końcowych, okropnie wyczerpujących testów magicznych i w rzeczy samej były wyczerpujące, bo Remus przez cały ostatni tydzień nie podniósł wzroku od książki i nawet Bonnie nie mogła nic z tego zrobić.

Nie zrobiło mu się lepiej nawet gdy do niego podeszła i do siebie przytuliła mówiąc, że nie musi się martwić i, że wszystko świetnie zda. Remus jednak nie wierzył jej, bo miał wrażenie jakby w głowie miał pustkę. A to dopiero pierwsza część egzaminów.

Tego dnia miał zaklęcia i uroki. Pisemny i praktycznie i ku jego zdziwieniu bardziej obawiał się tego pierwszego.

— Zapraszam. — powiedziała profesor McGonagall, która miała ich tego nadzorować.

— Powodzenia. — powiedziała Bonnie i szybko musnęła usta Remusa.

James i Syriusz klepnęli go po plecach aby dodać mu choć odrobiny otuchy i posłali lekki uśmiech. Remus wszedł do Wielkiej Sali. Wyglądało to tak samo jak na sumach. Zniknęły cztery stołu, pojawiły się jednak rzędy małych stolików zwróconych w stronę stołu nauczycielskiego. Wszyscy usiedli. Remus sie rozejrzał. Syriusz nie siedział aż tak daleko i z nonszalancją obracał piórem w rękę. James był nieco spięty, gryzł górną część swojego pióro. Lily bawiła się palcami, Roselle co chwilę poprawiała się na siedzeniu a co parę sekund odwracając się do Syriusza, Bonnie siedziała wyprostowana bawiąc się swoimi kręconymi blond włosami. Peter dyszał ciężko i był blady na twarzy. W tej chwili chyba wszyscy chcieli zachować taki spokój jak Syriusz, mimo, że Remus wiedział, że w środku panikuje tak samo jak on.

Remus trzęsącą się lewą ręką otworzył arkusz gdy profesor McGonagall dała znać, że można zaczynać. Na szczęście Remusa pierwsze pytanie było banalnie proste więc szybko napisał odpowiedź. Do końca czasu próbował przelać wszystko co wiedział na papier, co jakiś czas podnosząc głowę i spoglądając na przyjaciół.

Gdy po dwóch godzinach wyszedł z Wielkiej Sali czuł jak dotąd rosnąca panika spada.

— I co? — zapytał Syriusz — Mi poszło fenomenalnie. — odparł dumnie wypinając pierś.

— Wszystkiego zapomniałem. — wymamrotał zawstydzony Peter.

— Przecież powtarzałem to z Tobą, Glizdek! — powiedział James — Na pewno poszło Ci lepiej niż sądzisz. — dodał chcąc zapewne dodać mu otuchy.

— Luniek, jak ci poszło? — zapytał Syriusz obejmując Roselle i całując ją delikatnie w głowę.

— Całkiem nieźle... Chyba. — powiedział Remus — James? Lily? Bonnie?

— Może być. — powiedziała Lily — Jestem pewna, że w czymś się pomyliłam!

— Na pewno nie! — powiedział James gładząc jej ramię — Mi poszło zadawalająco.

— Jestem dobrej myśli. — powiedziała Bonnie.

Drugie śniadanie zjedli z resztą szkoły, a popołudniu przyszedł czas na egzaminy praktyczne. Roselle i Lily weszły razem.

— Remus Lupin! — zawołał profesor Flitwick, gdy wywołał jeszcze inne osoby razem z nim.

Serce znów podskoczyło do gardła w brzuchu nieprzyjemnie zawirowało. Po wyjściu z sali nie poszło mu aż tak źle jak myślał, że będzie, szczególnie, że trafił mu się bardzo miły i uprzejmy egzaminator. Wiedział, że Remus się stresuje więc próbował różnic atmosferę kiepskim żartem, który mu niezbyt wyszedł.

— Ale nie masz się czym przejmować. — powiedział w końcu — Zaczynajmy.

Ich zadaniem było rzucić zaklęcie niewerbalne powodujące lewitację, a Remus doskonale to potrafił, nawet pomagał Peterowi, żeby ten też to potrafił wykonać.

Następnego dnia miała być transmutacja, dlatego Remus powtórzył wszystko co uważał za przydatne. Stres całkowicie nie opadł, ale czuł się już nieco lepiej.

— Remus, to już nie pora na naukę. — powiedział James, gdy o dwudziestej drugiej Remus siedział nad książką — Wszystko zdasz cudownie. Jestem przekonany, ale musisz odpocząć, bo gdy będziesz niewyspany może się to źle skończysz. — odparł — Możesz zemdleć przyprawiając mnie o zawał i przedwczesną śmierć. Nie chcesz chyba, żebym umierał? Jaki skarb byś wtedy stracił?

— James. — zaczął Remus — Nie musisz do mnie mówić jak do pięciolatka. — odparł — Nie chcę byś umierał, ale zapewniam Cię, że nie zemdleję.

— Martwię się tylko. — powiedział James — Siedzisz od tygodnia w książkach i... Nawet nie spędzasz już tyle czasu z Bonnie.

— Nie martw się o mój związek. — powiedział Remus — Uwierz mi, że kiedy te egzaminy się skończą wezmę ją na najlepszą randkę na jakiej była. — odparł.

— No dobra. — powiedział James — A teraz chodź spać. — dodał.

James i Remus weszli do pokoju. Peter głośno chrapał, a Syriusz mamrotał przez sen.

— Nie. Nie. Nie. — mruczał — Ja... Różowe nie fioletowe. Dobry piesek.

James, jako kochająca matka grupy przykrył Syriusza bardziej kołdrą, szczególnie, że zaczął mocno padać deszcz i było chłodno i dopilnował by Remus też położył się w swoim łóżku.

— Będę tęsknił za Twoim matkowaniem. — powiedział Remus.

— Ja tylko o was dbam. — powiedział Potter.

— Twoje dziecko będzie miało szczęście. — powiedział Remus.

Lunatyk w ciemności zobaczył uśmiech James'a, który pogładził go po ramieniu i położył się we własnym łóżku.

— Nie, Roselle, nie przygarniemy kota... — wymamrotał Syriusz.

Remus pokręcił tylko głową rozbawiony i zamknął oczy po chwili odpływając.

Other Side | Remus Lupin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz