Rozdział 6

2.3K 115 31
                                    

- Merlinie kiedy to się skończy? - jeknęła niezadowolona Hazel, gdy siedziały na historii magii słuchając nudnych wywodów profesora Binnsa.

Bonnie mogła by oddać wszystko aby już nie uczyć się tego cholernego przedmiotu. Czuła się na nim jak w piekle.

- Jeśli tak wygląda piekło, to już wolałabym szorować codziennie podłogi na szlabanie od McGonagall. - powiedziała Hazel - Czekaj, nie powiedziałam tego. Chcę to cofnąć. - mruknęła.

Bonnie położyła się na złożonych rękach. Z utęsknieniem czekała na wypad do Hogsmeade, gdzie będzie mogła wykupić asortyment Magicznego Królestwa, wypić piwo kremowe w trzech miotłach i znów zobaczyć piękne ulice Hogsmeade.

Gdy ten dzień nadszedł, ubrana w beżowy płaszcz sięgający to połowy uda, czarne buty, czapkę o tym samym kolorze co płaszcz, szła do Hogsmeade wraz z znajomymi.

- Musimy najpierw iść do Miodowe Królestwa! - zawołała Melinda, niska brunetka przy kości i z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Oczywiście! - zawołał Daniel poprawiając gęste brązowe włosy.

I tak zrobili, poszli do Miowego Królestwa. Dla niektórych mógłby być raj ze słodyczami. Pułki wypełnione po brzegi łakociami. Najlepszy dobór słodyczy jaki można sobie wyobrazić. Kremowe były nugatu, różowe kostki lodów kokosowych, które wręcz błyszczały, toffi o miodowej barwie, tysiące rodzajów czekolad ułożone schludnie w rzędach. Bonnie ciekła aż ślinka. Beczki musów świrusów, fasolek wszystkich smaków, lodowych kulek, które umożliwiały lewitację.
Były także „specjalne” słodycze, których nie raz ułożyli sławni huncwoci, do zrobienia komuś żartu. Na przykład, super-guma do żucia Drooblesa, dzięki, której można było wydmuchiwać szafirowe balony, które unosiły się w powietrzu przez kilka dni, trochę dziwne samoczyszczące nici do zębów, które miały miętowy smak, lodowe myszy, pieprzne diabełki, cukrowe pióra do pisania. Było tego przeogromnie dużo.

Wszyscy zrobili ogromne zakupy. Bonnie kupiła tyle czekolad, że starczy jej na kilka miesięcy. Zwłaszcza jej ulubiona czekolada. Z cukierkami, dzięki którym jeśli się włożyła je do buzi, to ta strzelała przez kilkanaście minut. Wzięła również parę opakowań dyniowego musu i coś aby dać Remusowi, który miał pomoc jej z historią magii.

Następnym przystankiem był, oczywiście, pub pod Trzema Miotłami. Mały bar jak zwykle był zatłoczony, ale udało się im znaleźć stolik. Większość zamówiła piwa kremowe - oprócz Melindy, które znacznie bardziej wolała tutejszy syrop wiśniowy.

W oczy Bonnie rzucił się Remus Lupin, który swobodnie siedział wśród swoich przyjaciół, rozmawiając z Dorcas Meadowes i Lily Evans. Musiała przyznać, że Remus był przystojny. Mimo, że blady na twarzy i czasami wyglądał na nieco zmęczonego, a blondynka czasem zastanawiała się czy to prze ciągłe lekcje i zadania domowe czy jednak tak ciężko było wytrzymać z James'em Potterem i Syriuszem Black'iem, który teraz siedział przy stoliku z niejaką Roselle Cameron, z którą najwyraźniej był na randce.

Czas w Hogsmeade zawsze sprawiał, że uczniowie wracali z większym zapałem. Bonnie następnego dnia widząc jak Remus Lupin zmierza w jej stronę uśmiechnął się delikatnie.

- Przepraszam za spóźnienie, Syriusz postanowił odstawić dramat. - powiedział szybko, dysząc ciężko.

- Nie szkodzi. - zaśmiała się cicho wchodząc do biblioteki.

- Więc... Napisałaś te wypracowanie? - zapytał siadając przy jednym ze stolików.

- Zrobiłabym to gdybym zrozumiała polecenie. - powiedziała blondynka zakładając włosy za uszy.

Remus sprawnie jej to wytłumaczył - robił to o wiele lepiej niż profesor Binns, przynajmniej Bonie miała takie wrażanie - co więcej pomógł jej szukać informacji i skończyła te wypracowanie.

- Dziękuję Ci bardzo za pomoc. - powiedziała.

- Nie ma za co. To drobiazg. - odparł - Jestem przyzwyczajony, Syriusz co chwilę czegoś nie rozumie. Chociaż jego mózg się zmniejszył odkąd się zakochał.

- Ale jesteś dla niego niemiły. - zaśmiała się Bonnie.

- Ja? Ja jestem przemiły dla niego. - powiedział Remus z delikatnym uśmiechem, przykładając dłoń do serca - Oni są super, poważnie, ale czasem muszę od nich odpocząć.

- No tak. - powiedziała dziewczyna przytakując głową.

- Nie zrozum mnie źle. Ja naprawdę ich uwielbiam, ale... Szczególnie James i Syriusz... Ich pomysły czasem są urwane z choinki, poważnie. - odparł.

- Niektórzy mają po prostu głupie pomysły. - zaśmiała się.

- Ale żeby tak sześć razy na tydzień? - zapytał - Peter wydaje się spokojniejszy, ale jak pomysł mu się spodoba to tak nie jest.. A co ja mam zrobić. Muszę pilnować, by któryś z nich nie zrobił niczego glupiego.

- No proszę, robisz za ich anioła stróża. - powiedziała - Albo za ich mamę.

- James jest mamą. - powiedział ze śmiechem Remus - Poważnie, nikt nie jest tak nadopiekuńczy jak James.

- Urocze. - powiedziała.

- Irytujące. - mruknął - Chociaż czy ja wiem, ktoś Syriuszem się musi zaopiekować. - dodał - Chociaż James powiedział mi, że jak on umrze to ja nie dostanę Syriusza.

Other Side | Remus Lupin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz