2.7

301 10 0
                                    

Pov. Jackob

Każdy z nas siedział w salonie i czekał aż przyjedzie Cameron. Żeby czas trochę szybciej leciał zajęliśmy się graniem na konsoli. Po około czterdziestu minutach wrócił nasz przyjaciel.

- I co? - zapytał od razu Ashon kiedy Cameron wszedł do salonu.

- No muszę wam powiedzieć, że uparta to ona jest. - powiedział. - Musimy sami do niej pojechać, bo ona nie chce tutaj przychodzić.

- To jedziemy teraz. - po wypowiedzeniu tych słów przez Ashona wszyscy wstali i pokierowali się do garażu, z którego zapakowani w jeden samochód wyjechaliśmy. Kierował Cameron, bo tylko on znał drogę do domu Natali.

- Jesteśmy. - powiedział po dwudziestu minutach kierowca. Spojrzałem na dom obok, którego się zatrzymaliśmy. Nie był on duży, ale nie był też mały. - Chodźcie.

Po chwili Cameron już pukał do drzwi.

Pov. Natalia

Po około dwudziestu pięciu minutach usłyszałam ponowne pukanie. Z westchnieniem wstałam z okropnie wygodnej kanapy i podeszłam do drzwi.

- Cameron! - krzyknęłam kiedy przed sobą zauważyłam nie tylko jego, a też resztę chłopaków i tą dziewczynę. - Mówiłam Ci coś!

- Nie krzycz na niego, ja chciałem z tobą pogadać. - powiedział Ashon. Przeklęłam pod nosem i wpuściłam ich do domu. Pokierowałam się od razu do kuchni.

- Więc? - spojrzałam na mojego brata.

- Pójdźmy gdzieś gdzie zostaniemy sami. - powiedział Ash. Przewróciłam oczami i wstałam z krzesła.

- Cameron zrób im do picia to co chcą czy coś, a wy sobie usiądźcie. - rzuciłam krótkie spojrzenie mojemu chłopakowi, bo nadal byłam na niego zła. Następnie przeniosłam wzrok na brata. - Chodź.

Pokierowałam się w stronę mojego pokoju. Ashon szedł za mną. Chłopak odezwał się dopiero, gdy zamknęłam drzwi od sypialni.

- Przepraszam. - spojrzałam na niego nie wiedząc za co przeprasza. Usiadłam wygodnie na łóżku. - No przepraszam, że byliśmy wtedy tacy.

- Fakt. - przytaknęłam głową. - Ja też przepraszam. Nie powinna była wychodzić w ogóle się nie żegnając. Po prostu Jackob mnie wkurwił.

- A o co poszło? - zapytał siadając obok mnie.

- Obwiniał mnie o to, że niby umarłam, a później zjawiam się jak gdyby nigdy nic. Jeszcze powiedział, że mi was nie brakowało, i że nie chciałam już was zobaczyć, a to nie jest prawda. Każdego dnia chciałam znowu zobaczyć wasze twarze.

- Rozumiem cie. Nie wiem co ja bym zrobił gdybym był w takiej sytuacji. - powiedział patrząc w podłogę. - Jak ty się teraz czujesz?

- Bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się szeroko. Cieszę się, że udało mi się przy pomocy lekarzy pokonać chorobę. - W ogóle o czym chciałeś pogadać, że musimy tu być sami?

- Widzisz, potrzebna nam pomoc. - Ash spojrzał na mnie

- W czym? - zapytałam ciekawa. Mogłabym im pomóc, ale pierw muszę dowiedzieć się o co chodzi.

- Zabicie bossa Demons in Heaven. - powiedział niepewnie.

- O nie, ja już się tym nie zajmuję. - od razu zaprzeczyłam. Po wyjściu z choroby postanowiłam, że skończę z mafią. Doszłam do wniosku, że to nie to samo jak przed śmiercią wszystkich moich przyjaciół.

- Co? Jak to? - mój brat się zdziwił. - Przecież Ty to kochałaś, to było twoje życie.

- Ale już nie jest, koniec mojego udziału w jakimkolwiek gangu. - powiedziałam nie patrząc na chłopaka siedzącego obok.

- Nie możesz tego rzucić. Twoje życie nie będzie już takie samo. - Ashon dalej próbował mnie przekonać.

- Kurwa skończyłam z mafią i gangami! - powiedziałam trochę głośniej. Nie słyszałam jak Cam wszedł do pokoju.

- O czym wy mówicie? - zapytał patrząc na nas niezrozumiale. - Kurwa nie wierzę, że mnie okłamałaś!

Przez hałasy do góry przyszli inni. Cameron patrzył na mnie wkurwionym wzrokiem. Po chwili wyższedł z pokoju.

- Ja pierdole! Nie psujcie mi poraz drugi życia! - krzyknęłam i wybiegłam za Cameron'em.

Bad Sister I/IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz