1.10

2.5K 57 7
                                    

Przez to, że byliśmy już mokrzy postanowiliśmy zrobić sobie małą posiadówkę nad basenem.

Śmialiśmy się, piliśmy i rozmawialiśmy jakbyśmy nie widzieli się długie lata.

Gdy zrobiło się już bardzo późno postanowiłam wracać do domu Ashona, by się nie martwił moją dwudniową nieobecnością.

Pożegnałam się i powiedziałam, że wpadnę, któregoś dnia. Zabrałam swój telefon, a później zgarnęłam kluczyki od jakiegoś samochodu.

Krzyknęłam, że biorę samochód i poszłam w stronę garażu. Padło na czarne BMW i8. Wyjeżdżając z posesji gangu stwierdziłam, że zajadę do sklepu, bo ci debile mają pewnie pustą lodówkę.

Pov. Jackob
Zoe nie było w domu od dwóch dni. Ashon powoli zaczął odchodzić od zmysłów, a nasze próby uspokojenia go nie pomagały.

-To na pewno sprawka Bloods! Mówię wam. Próbują odebrać mi osobę, na której mi zależy. Celeb, sprawdzałeś kamery lub miejsca gdzie lokalizował się jej telefon?- zadawał pytania chodząc w kółko.

-Stary uspokój się. Napewno nic jej nie jest. Załatwiła ostatnio kilka typów be...

-Czekajcie! Kilka minut temu był pod marketem na *****6b.- przerwał mi Celeb, a zaraz po tym usłyszeliśmy huk zamykanych drzwi.

Ashon jak torpeda wyleciał w stronę korytarza, a stamtąd było słychać tylko krzyki.

-Gdzie ty do cholery byłaś?- krzyknął Ashon.

-O jakie miłe powitanie braciszku.- rzekła Zoe ze spokojem.

-Kurwa dziewczyno! Zapytałem o coś i oczekuje odpowiedzi.- krzyknął kolejny raz.

-Nie muszę ci się ze wszystkiego spowiadać!- Zoe nie była dłużna i również zaczęła wrzeszczeć.- Jeżeli to cię zaspokoi to byłam u znajomych. Żyje i nic mi nie jest, więc nie wiem po chuj się drzesz na mnie.

Pov. Natalka
Po wypowiedzeniu mu tego pobiegłam na górę i zamknęłam się w pokoju. Nie miałam ochoty słuchać jego kazań. Wiem, że zrobiłam źle nie informując go o niczym, ale on też zrobił źle. Mógł na spokojnie zacząć, a nie krzyczeć na mnie.

Zabrałam z szafy jakieś szare dresy i czarną koszulkę na krótki rękawek po czym ruszyłam pod prysznic, bo czuć ode mnie chlorowaną wodę.

Wychodząc z łazienki postanowiłam przeprosić Ashona, bo się martwił, a ja się na niego obraziłam. Zabrałam ze sobą telefon i zeszłam na dół do chłopaków.

Idąc po schodach słyszałam jak zawzięcie o czymś rozmawiali, a jak znalazłam się na ostatnim schodku rozmowa ucichła. Nie powiem, lekko mnie to zaniepokoiło, bo mogli rozmawiać o mnie, ale nie jest wykluczone, że omawiali sprawy ich gangu. Długo nie zaprzątałam sobie tym głowy i ruszyłam dalej.

-Ashon możemy pogadać?- zapytałam wychylając głowę poza framugę drzwi.

-Jasne.- powiedział i miło się uśmiechnął.

-Tylko nie tutaj.- mówiąc to ruszyłam w stronę tarasu.

-Chciałam cię przeprosić.- zaczęłam, gdy byliśmy sami.- Nie powinnam się tak zachować. Mogłam cię poinformować, że zostaje u znajomych. Nie jesteś zły?

-Zoe, ja nie byłem na ciebie zły. Bałem się. Bałem się tego, że znów cię stracę. Wtedy jak znalazłem ten list od ciebie jakaś cząstka mnie pękła.- zatrzymał się, ale po chwili zaczął z powrotem mówić.- Zrozumiałem, że robiłem źle. Szukałem cię, na każdy możliwy sposób, ale ślad po tobie zaginął.

-Musiałam wyjechać. Tak było lepiej dla każdego.- powiedziałam z wyczuwalnym smutkiem w głosie.

W tym momencie stało się to czego się spodziewałam najmniej. Ashon mnie przytulił. Czułam się tak jak przed tym, gdy poznał chłopaków. Chwycił mnie mocno w swoje ramiona i trzymał tak mocno jakby bał się o to, że ktoś mnie mu zabierze. Odwzajemniając ucisk usłyszałam z boku głos Caleba.

-Misiaczek!- krzyknął chłopak, a zaraz po tym zostałam przyciśnięta przez pięć męskich ciał.

Po tym wszystkim poszliśmy do salonu. Mieliśmy oglądać film. Ja szybko skoczyłam do przedpokoju, w którym zostawiłam siatki ze słodyczami i słonymi przekąskami. Siadając na kanapie między moim bratem, a Jackob'em położyłam przysmaki na stoliku.

Oliver włączył jakiś film, który był nawet okej. Jakoś pod koniec stałam się senna i zasnęłam, głowę opierając o klatkę piersiową Jackoba.

Gdy się obudziłam na dworze było już ciemno, ale chłopacy dalej oglądali jakiś film.

Leżałam ciągle w tej samej pozycji poza małym szczegółem, którym było to, że moje ciało obejmowała ręka Jackoba. Było mi wygodnie, więc postanowiłam pójść spać dalej.

*Następnego dnia*
Przez chwilę słyszałam jakieś głosy, ale puściłam to mimo uszu. Gdy głosy stały się silniejsze postanowiłam otworzyć oczy, a mój wzrok poleciał w kierunku zegarka. Było po 13, a z tego co wiem chłopaków nie było w domu.

Szybko chwyciłam broń spod poduszki i w tym momencie przez głowę przeszła mi myśl jak znalazłam się w łóżku. Stwierdziłam, że będę o tym myśleć później.

W jednej dłoni trzymałam broń, a w drugiej telefon. Napisałam szybkiego sms'a Ashon'owi, że ktoś jest w domu i to nie są chłopacy.

Otworzyłam ostrożnie drzwi i wyjrzałam na prawo. Na szczęście mój pokój znajdował się na końcu korytarza, więc nie musiałam się martwić, że ktoś zaatakuje mnie od tyłu.

Na drugim końcu zauważyłam dwie nie znane mi sylwetki, więc strzeliłam dwa razy, trafiając intruzom prosto w klatki piersiowe.

Podbiegłam do nich i widząc, że nie żyją czym prędzej zbiegłam po schodach na dół.

Sprawdziłam cały dom i ogród. Okazało się, że było ich tylko dwójka. Podchodząc do nich będąc spowrotem na górze odkryłam jednego z nich i okazało się, że byli to ludzie z tutejszego gangu Creeds.

Wzięłam swój telefon i zadzwoniłam do Willa Powiedziałam, żeby wpadł po dwa trupy. Po rozmowie napisałam jeszcze sms'a do Ashona, że sytuacja jest opanowana, więc nie muszą się martwić ani interweniować. Nagle usłyszałam głos z dołu.

-Zoe! Wszystko w porządku?! Czemu drzwi były otwarte?!- kończąc to zdanie wparował na górę i zobaczył dwóch niezapowiedzianych gości na podłodze. KURWA i jak ja się teraz wytłumaczę?- Co do cholery...?!

Bad Sister I/IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz