rozdział 1

4.1K 73 19
                                    

- Wróciłaś się do żłobka? Czas się obudzić. Nie pora na leżakowanie, pora wziąć się do nauki. - Poderwałam się i przestraszona spojrzałam na nauczycielkę od matematyki, która stała nade mną.

- Wstań. -Rozkazała patrząc na mnie znad okularów.

- J-ja naprawdę przepraszam. - Wymamrotałam speszona, spuszczając wzrok na podłogę.

- Masz coś na swoje usprawiedliwienie?- Zapytała, na co zaprzeczyłam ruchem głowy. - Siadaj. - Odparła.
Dzisiaj będzie ostrzeżenie, ale przy następnej takiej sytuacji będę wyciągała konsekwencje, rozumiemy się?

- Tak, przepraszam. - Powiedziałam, siadając ponownie na drewnianym krześle, które jak tylko mogło, boleśnie wbijało się w moje obolałe żebra.

Skupiłam uwagę na tablicy, na której widniały bazrgroły tej kury i zajęłam się przepisywaniem tych chińskich znaczków do zeszytu.

Gdy w całej szkole rozprzestrzenił się dźwięk dzwonek, oznaczający przerwę przerwał mi głos nauczycielki, która kazała mi zostać.

Kiedy już wszyscy opuścili klasę, kobieta głośno westchnęła, opadając na krzesło obrotowe.

- O co chodzi?- Zapytałam poprawiając plecak tak, aby nie naciskały na moje posiniaczone ramiona.

-Zauważyłam, że ostatnio opuściłaś się w nauce. Zawsze miałaś same piątki i czwórki na semestr, a teraz masz same naciągane dwójki lub trójki. Co się z tobą dzieje, co? Może mogę ci jakoś pomóc?

Nagle się zainteresowała.

- jest w porządku. Po prostu ostatnio mam bardzo dużo spraw na głowie. - Wytłumaczyłam poprawiając nerwowo kosmyk włosów, który zaplątał mi się na twarzy.

- I mam rozumieć, że te sprawy są ważniejsze od szkoły?

Typowe pierdolenie nauczycielki.

- Oczywiście, że nie. Ale są jednak sprawy ważne i ważniejsze.

- Nie tym tonem droga panno, jeżeli się nie poprawisz będę musiała wzywać twojego ojca do szkoły, a teraz możesz już iść. - Upomniała, na co cicho przeprosiłam i skinęłam głową.

Nie chciałam stwarzać sobie dodatkowych problemów.

- Do widzenia. - Mruknęłam opuszczając sale z wyraźnym grymasem na twarzy.

Faktycznie może ostatnio zaniedbałam szkołe ale nie miałam kiedy się uczyć.

Moje życie jest dość... Ciężkie.

Tak, to najlepsze określenie.

Chyba.

Choć i tak uważam, że nie mam aż tak źle.

Mam gdzie mieszkać i to jest chyba najważniejsze, tak?

A jeszcze ważniejsze jest to, że mam dla kogo żyć. Mam dla kogo walczyć i się starać.

Zostało kilkanaście dni i wyrwę mojego ukochanego braciszka z tego piekła.

Nie wyobrażałam sobie bez niego żyć i obiecuję, że pomogę mu jak tylko będę mogła.

Reszta lekcji zleciała dosyć szybko.

Założyłam swoją czarną kurtkę, którą udało mi się kupić w miarę dobrym stanie, w dość przyzwoitej cenie i pośpiesznym krokiem ruszyłam w stronę mieszkania, w którym mieszkałam.

Gdy już do niego weszłam od razu uderzył we mnie odór alkoholu połączony ze spalenizną.

W powietrzu unosił się siwy dym, a ja kiedy od razy to zauważyłam, zrzuciłam z siebie plecak podbiegając do kuchni, w której na kuchence paliła się ścierka wraz z jajkami, które jak widać ojciec próbował ugotować.

When the night comesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz