Rozdział 11

1.6K 49 0
                                    


Minął tydzień, a ciemnowłosy tak jak obiecał nie wracał już do tematu ojca.

Obecnie zanosiłam drinki grupce mężczyzn, w której również znajdował się Nathaniel.

Lekko uśmiechnęłam się w ich stronę i podałam im drinki.

- Potrzebują panowie czegoś jeszcze? - Zapytałam, patrząc na ciemne tęczówki, które nieodrywały ode mnie wzroku.

- Ile kosztuje striptiz w roli głównej z tobą? - Zapytał jeden z nich.

- Nie pracuje tutaj jako striptizerka, a barmanka i kelnerka. Podać wam coś jeszcze? - Oznajmiłam już chłodniej.

- Nie, dziękujemy. - Odezwał się w końcu Nathaniel, Który chwilę później wziął jasnowłosego na bok, powodując, że zniknęli z mojego pola widzenia.

Zabrałam brudne szkło i wróciłam za bar.

****

- O której kończysz zmianę? - Zapytał mnie Nath, kiedy ja przemywałam blat.

- Za parę godzin. - Odpowiedziałam, dosyć zmęczona.

- Jak to? - Zapytał, marszcząc brwi. - Pracujesz na dwie zmiany pod rząd?

- Czasami tak. - Przyznałam szczerze.

- Nie ma mowy. Wracajmy do domu. - Powiedział zaciskając dłonie w pięści. - Nie możesz się tak przemęczać, to nie jest zdrowe.

- Spokojnie, jestem już przyzwyczajona. Nic mi nie będzie. - Upewniłam go, odchodząc na chwilę, aby przyjąć zamówienie od starszego gościa.

Kiedy wróciłam do ciemnowłosego, zaszczycił mnie mrożącym wzrokiem.

- Camila, co ci w ogóle przyszło do głowy, aby pracować na dwie zmiany. Wykonczysz się szybciej niż ci się wydaje.

- Gdybyś nie wiedział nie każdy ma multum pieniędzy i musi z czegoś przeżyć. - Warknęłam, po czym zdałam sobie sprawę z tego co właśnie zrobiłam. - Matko, przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. - Odparłam.

On chciał ci tylko pomóc kretynko.

- Spokojnie. - Powiedział, łapiąc moje ramię.

- Nathaniel? - Usłyszałam znajomy głos mojego szefa, który przywitał się z szatynem męskim uściskiem.

Nathaniel pov:

Byłem wkurwiony.

Kiedy usłyszałem, że brunetka pracuje na dwie zmiany pod rząd, normalnie się coś we mnie zagotowało.

Próbowałem przekonać ją, aby wróciła ze mną do domu, ale jest uparta jak osioł.

Ciekawe po kim taka jest.

- Nathaniel? - Usłyszałem za plecami znajomy głos, co spowodowało, że się odwróciłem i poklepałem w bark.

- Jayden, kupę lat. - Odparłem.

- Co tu robisz? - Zapytał mnie.

- Przyszedłem z kumplami napić się piwa. - Odpowiedziałem.

- Wy się znacie? - Zapytał, zerkając na brunetkę, która wycierała szklankę.

- Tak. - Odpowiedziała, patrząc na mnie przelotnie.

- Nie wiedziałem. - Powiedział zamyślony. - Zostajesz dziś na drugiej zmianie?

- Tak.

- Nie. - Powiedzieliśmy w tym samym czasie. - Camila. - Odparłem poważnie.

- Chce zostać w pracy Nathaniel. - Warknęła zła.

- Jayden, mogę cię prosić na chwilę? - Poprosiłem, na co skinął głową.

Pov: Camila

Byłam niesamowicie wkurwiona.

Niedługo zbliżały się święta, co powodowało, że w szkole u Evana będą odbywać się mikołajki.

Potrzebowałam pieniędzy, aby mu je dać.

Nie mogłabym mu tego zrobić.

Każde święta Evanka były dla niego czymś wyjątkowym, natomiast dla mnie?

Były tylko problemem.

Nienawidziłam żadnych świąt z całego serca.

W święta było tylko gorzej.

- Camila, masz wolne do końca świąt. - Oznajmił szef. - Faktycznie, potrzebujesz odpoczynku, marnie coś wyglądasz. - stwierdził, na co cicho prchnęłam.

- Nie potrzebuje wolnego. Świetnie sobie radzę, przecież sam szef wie.

- Camila, to postanowione. Wróć do domu z Nathanielem, przyda ci się odrobina wolnego. Tym bardziej, że i tak z tym zalegasz.

Popatrzyłam na Nathaniela, który pisał coś w telefonie i wywróciłam oczami, idąc za bar na zaplecze, gdzie się przebrałam.

Nie miałam siły się z nimi kłócić.

Dlaczego on mi to robi?

Wyszłam zła z budynku i zaczęłam kierować się w stronę bruneta.

- Cam, zaczekaj! - Krzyknął za mną, na co się odwróciłam. - Zrozum, że nikt nie chce dla ciebie źle.

Zabawne.

- Nathaniel, ale ja tego nie potrzebowałam. Muszę pracować, aby z czegoś żyć. - Odparłam, patrząc na niego spod byka.

- Przecież u mnie niczego wam nie brakuje, dobrze wiesz, że jeżeli byście czegoś potrzebowali możesz wzucić się do mnie, a to dostaniesz.

- Nathaniel. - Skarciłam go. - Nie chce być dłużej twoją utrzymanką, my w ogóle się nie znamy!

- Żadną utrzymanką, ja w ogóle nie odbieram tego w ten sposób. - Wziął mnie za ramię, na co się spięłam. - Chce ci tylko pomóc, nie mogę być na to obojętny.

- Przepraszam, chce już wrócić i się wykąpać. - Powiedziałam, kiedy chłopak zjechał dlonią na moje ramię, powodując nieprzyjemny dreszcz.

Nienawidzę dotyku.

- W porządku. Chodźmy, mam niedaleko zaparkowane auto. - Powiedział, nieco zmieszany.

****

Obecnie siedziałam na moim tymczasowym łóżku pijąc herbatę z cytryną i goździkami.

Wpatrywałam się pusto w okno.

Widoki za nim były naprawdę bardzo ładne.

Ciemna ulica, oświetlona licznymi latarniami.

Śnieg sypał, a na dworze było coraz zimniej, z czego naprawdę nie byłam zadowolona.

Choć widok naprawdę był ładny, wolałam lato.

Mój natłok myśli, przerwało pukanie do drzwi, w których zaraz stanął ciemnowłosy.

- Jak się czujesz? - Zapytał, wchodząc do środka.

- W porządku. - Uniosłam delikatnie kąciki ust w górę.

- Proszę, przyniosłem ci kolację. - Podał mi talerz z parującymi tostami.

- J-ja dziękuję. Nie trzeba było się fatygować. - Odparłam zaskoczona.

Nigdy nikt tak o mnie nie dbał.

- Nie dziękuj. Jeżeli miałabyś ochotę, to przyjdź na dół jak zjesz, oglądniemy jakiś film na poprawę humoru. - Uśmiechnął się, na co posłałam mu wdzięczne spojrzenie.

- Naprawdę, nie wiem jak mam ci dziękować.

- Już mówiłem, nie musisz. - Uśmiechnął się. - Będę na dole.

When the night comesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz