Rozdział 42

1.2K 43 3
                                    


Minęły trzy miesiące.

Przez ostatni czas coraz bardziej ufałam Nathanielowi, który o mnie swoją drogą bardzo dbał.

Wspierał mnie na każdym kroku. Byłam mu naprawdę wdzięczna.

Zaczęłam również uczęszczać na spotkania z psychologiem. Oczywiście za namową mężczyzny.

Dużo nad tym rozmyślałam i stwierdziałam, że muszę zmienić coś w swoim życiu.

Moim zdaniem zrobiłam wielki krok do przodu, a pomoc Anselmy dodawała mi siły.

Jej również zawdzięczałam wiele.

Czułam jak duże postępy robię, co naprawdę mnie satysfakcjonowało.

Starałam nie mówić jej co się dzieje w głębi mojej głowy, a raczej to co działo się kiedyś.

Stwierdziłam, że z tym się już uporam.

Przecież nie musiałam mówić jej o takich błahostkach?

- Dobrze, w takim razie kończymy na dziś. - Uśmiechnęła się do mnie łagodnie, chowając swój notes do czarnej torby. - Następne spotkanie będzie za tydzień w poniedziałek, w porządku? - Zapytała, na co skinęłam głową.

- Dziękuję. Czuje się o wiele lepiej, nie wiem jak ci się odwdzięczę. - Przyznałam, przygryzając delikatnie dolną wargę.

- To moja praca. Uszczęśliwia mnie to, że mogę pomóc innym i zmienić cokolwiek w ich życiu na lepsze. - Powiedziała, na co się uśmiechnęłam.

Odprowadziłam jasnowłosą do drzwi, a ja sama poszłam wziąć odprężającą kompiel.

Evan był w szkole, a Nathaniel w pracy więc nie musiałam się niczym zamartwiać.

Napuściłam do wanny wody, zatykając odpływ kurkiem, następnie zrzucając z siebie ubrania.

Kiedy moja skóra zetknęła się z gorącą wodą przymknęłam powieki, delektując się ciepłem, które otacza mnie z każdej strony.

***

- Cześć skarbie. - Ucałowałam policzek blondyna, którego przywiózł Nathaniel.

Zjedliśmy wspólnie obiad, a następnie udaliśmy się do parku.

Czułam jak moje życie nabiera kolorów.

Byłam zdeterminowana i o wiele pełniejsza życiem.

- Jak ci poszło na spotkaniu z Anselmą? - Zapytał Nathaniel.

- Było całkiem w porządku. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Dziękuję Nathaniel za pomoc. Zrobiłeś dla nas już tyle dobrego, nie wiem jak ci się odwdzięczę. - Pokręciłam głową, przystając w miejscu.

- To dla mnie żaden problem Cam, najważniejsze, że robisz coraz większe postępy. Jestem z ciebie cholernie dumny. - Pocałował mnie w czoło, przez co na moich polikach pojawiły się niechciane wypieki.

- Halo, ja tu jestem. - Zaśmiał się Evan, na co mu dorównaliśmy.

***

Nathaniel pov:

Patrzyłem na pogrążona w myślach brunetkę.

Jej jasne oczy wlepione były w drzewa.

Camilla podbijała coraz bardziej moje serce.

Wiedziałem, że już nigdy jej nie opuszę.

Ta niezwykła ciemnowłosa, wraz z blondynem u boku skradli moje serce na amen.

***

- Tak? - Spytałem łagodnie, odkładając papiery na drewniane biurko.

- Nie przeszkadzam? - Usłyszałem jej cichy głos, który rozprzestrzenił się w pomieszczeniu.

- Oczywiście, że nie. - Odparłem. - Usiądź. - Wskazałem dłonią na skórzane krzesło. - O co chodzi? - Zapytałem.

- Minęło dość sporo czasu. - Zaczęła, a ja oparłem się tyłem o krzesło uważnie jej słuchając. - Sprzedałam stare mieszkanie stwierdziłam, że nie mogę do niego wrócić. Nie po tym, kiedy mi się z nim kojarzy. - Odchrząknęła. - Mam na koncie odłożoną sumę, dzięki której będę mogła kupić nowe. Będę chciała również wrócić do pracy. Nie chce, abyś był moim sponsorem. Zawdzięczam ci naprawdę wiele, ale nie mogę dłużej siedzieć tobie na głowie.

- Ale ty nie siedzisz mi na żadnej głowie. - Zaprzeczyłem niemal od razu. - Nie musisz szukać nowego mieszkania, możecie tutaj zostać.

- Naprawdę nie chce dłużej, abyś nas utrzymywał. Muszę w końcu stanąć na nogi.

Cóż... Nie spodziewałem się tego.

Poniekąd myślałem, że już niedługo to powie ale nie spodziewałem się, że stanie się to tak szybko.

Tym bardziej, że tu ze mną była bezpieczna.

- Cam, bardzo dobrze wiesz, że dla mnie to nie żaden problem. - Odparłem, wciąż patrząc w jej hipnotyzujące tęczówki. - Nie chce, abyś się wyprowadzała. - Powiedziałem szczerze.

- To nie może tak dłużej wyglądać, Nath. Masz swoje życie. Zapewne niedługo znajdziesz swoją wybrankę serca, a ona na pewno nie będzie zadowolona, że mieszkasz z jakąś dziewczyną w dodatku z dzieckiem.

- O to nie musisz się martwić. - Zapewniłem. - Możesz być tu jak długo zechcesz, a o moje życie prywatne nie musisz się martwić.

Co innego mogłem powiedzieć?

Że nie pieprzę się z żadną inną dlatego, że chce aby była moja?

Tego napewno nie mogłem zrobić.

- Nath...

- Dzięki wam, ten dom nabrał życia. Nie chce, aby to się zmieniło. - Przerwałem jej.

- No dobrze, ale rachunkami dzielimy się na pół. - Postawiła warunek.

- W porządku. - Zgodziłem się.

Oczywiście, że nie przyjmę od niej żadnej pieniędzy, ale nie chciałem rozpoczynać kłótni.

Wiem, że wtedy na pewno by się nie zgodziła.

- Ale do pracy wrócę. - Powiedziała stanowczo.

- To nie jest dobry pomysł. - Zacmokałem. - Chcę abyś odpoczęła, w spokoju. - Wytłumaczyłem.

- Już wystarczająco odpoczęłam. - Powiedziała, przewracając oczami. - Wariuje już od tego siedzenia w domu.

- Dobrze, ale ja też mam jeden warunek.

- Jaki?

- Zaczniesz pracę dopiero od następnego tygodnia. - Powiedziałem. - Odpoczniesz jeszcze tydzień, a później możesz wrócić.

- Ale...

- Cam. - Powiedziałem twardo.

- Dobrze, szefuniu. - Prchnęła. - Idę zrobić kolację.

***

Camilla pov:

Byłam zmieszana.

Nie tak miała wyglądać ta rozmowa, ale w głębi duszy chciałam tu zostać.

Ciężko byłoby mi bez niego.

Choć trudno było mi się do tego przyznać, przywiązałam się i to był błąd.

W końcu Nathaniel De Luca był moim pieprzonym szefem, a ja mieszkałam u niego w domu.

When the night comesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz