Rozdział 65

1.4K 38 26
                                    


***

Wczoraj były czwarte urodziny mojej córeczki.

Jej brązowe włosy spięłam w dwa kucyki.

Ubrałam ją w spódniczkę oraz białą koszulkę. Do tego dobrałam złote sandałki.

Dzisiejsza pogoda była naprawdę bardzo ładna.

Promienie słoneczne można było zauważyć od poranka.

- Mamuś. — Usłyszałam obok swojej nogi.

Spuściłam wzrok na Livie, która z szerokim uśmiechem mi się przypatrywała.

To nie wróżyło nic dobrego...

- Tak, kochanie? — Zapytałam spokojnie, a w duchu modliłam sie, aby to nie było nic złego.

- Namalowałam rysunek. — Powiedziała dumnie, a ja odetchnęłam z ulgą.

- Oo, no to musisz mi pokazać. — Uśmiechnęłam się.

- Chodź. — Pociągnęła mnie delikatnie za nogawkę u spodni, a ja ruszyłam za nią.

Kiedy zobaczyłam jej arcydzieło myślałam, że to jakiś nieśmieszny żart lecz nic bardziej mylnego.

Wpatrywałam się w ścianę, na której widniał rysunek trzech liń, które chyba miały przypominać postacie, a obok nich jakaś mała kulka.

- Liv. — Powiedziałam wymownie.

- Nie podoba ci się? — Spytała smutno, robiąc maślane oczy.

- Podoba oczywiście, że mi się podoba. — Westchnęłam. — Ale masz mnóstwo kartek. — Przymknęłam oczy, aby na nią nie nakrzyczeć. Chciałam na spokojnie wytłumaczyć jej, że tak nie wolno.

- Mamo, ale tu jest więcej miejsca. — Przewróciła oczami.

- Domyślam się skarbie. — Powiedziałam z litością w głosie. — Ale tak nie wolno. — Uklęknęłam przy niej, biorąc jej dwie dłonie w swoje. — Co się mówi?

- Przepraszam. — Powiedziała cicho, a ja ucałowałam jej czoło.

- Idź do łazienki pomogę ci się umyć z tej farby. — Mruknęłam, na co ta skinęła głową, a ja wstałam na równe nogi, układając dwie dłonie na biodrach.

Ciekawe po kim jest taka niegrzeczna bo na pewno nie po mnie.

***

- Cześć księżniczko. — Nathaniel rozłożył ramiona, w które od razu wpadła Livia.

- Tata! — Krzyknęła, chichocząc.

- Jak tam? — Zapytał, całując jej czoło.

- Super! Narysowałam rysunek. — Pochwaliła się, a ja wykrzywiłam usta w grymas.

- No właśnie. — Podrapałam się po karku. — A zresztą sam zobacz. — Wskazałam dłonią na jej pokój.

Nathaniel wszedł do niego z Livią na rękach, a kiedy zobaczył ścianę wziął głęboki wdech.

No cóż, czeka go trzecie malowanie ścian w przeciągu dwóch miesięcy.

- Livia. — Powiedział zrezygnowany. — Ile razy mamy ci tłumaczyć, że tak nie wolno? — Zapytał spokojnie.

- Ale to jest super. — Odpowiedziała zła.

Nathaniel spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam.

- Trzeba było bardziej ją rozpieścić. — Wzruszyłam ramionami.

- Czyli teraz to jest moja wina, tak? — Zapytał.

- Mówiłam ci od początku, aby zabrać jej cukierki jako karę. Dałeś jej je piętnaście minut później. — Wypomniałam mu. — Nie możesz jej tak ulegać. — Powiedziałam.

- Tatuś. — Wtuliła się w niego. — Mogłabym mieć teraz fioletowy? — Zapytała.

- Ale co? — Spytał.

- No pokój. — Odparła. — Z kucykami! Prooszę. — Mruknęła przeciągle.

- Oj nie moja droga, jeżeli zaczniesz szanować przestrzeń oraz rzeczy, wtedy pomyślimy nad fioletowym pokojem w kucyki. — Zaszantażował ją, na co ona z złości zmarszczyła brwi.

- A ciocia mi powiedziała, że będę artystką. — Wyrzuciła dłonie w górę.

- Cioci to ty się nie słuchaj. — Postawił ją na podłodze. — pojadę po farbę. — Mruknął, odstawiając ją na podłogę.

Pocałował mnie w usta i wyszedł.

***

Dzisiaj był dzień, w którym przyrzekłam mojemu już mężowi miłość, wierność i to, że nie opuszczę go aż do śmierci.

To był cudowny moment.

Wpatrując się w jego węgliste tęczówki ujrzałam miłość i spokój.

Czułam się jak księżniczka w sukni ślubnej.

Moje włosy były pofalowane, a na twarzy znajdywał się dosyć mocny makijaż, lecz nie wyglądał on jakoś ciężko.

Tańcząc pierwszy taniec z mężczyzną mego życia, czułam niezwykłą radość.

Kto by pomyślał, że świat może połączyć mnie z tak cudownym mężczyzną, jakim jest Nathaniel?

Może ta ciężka droga, przez którą dane było mi przejść sprawiła, że znalazłam się na takim etapie, w którym jestem?

Z całego serca dziękowałam Bogu, że to właśnie ich miałam obok siebie.

Na dzień dzisiejszy nie wyobrażała bym sobie życia bez nich.

Byli dla mnie tlenem, który przywrócił mnie do życia.

Będę im wdzięczna do cholernego końca świata, że to właśnie ich miałam przy sobie.

Koniec!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć skarby!

Historia Nathaniela oraz Camilli dobiegła końca.

Mam nadzieję, że wam się podobała i naprawdę dziękuję wszystkim czytelnikom, którzy mnie wspierali oraz wytrwali do końca.

Bardzo dziękuję ci ktosiek2208 za tak dużą aktywność oraz wsparcie, które od ciebie dostałam! ❤️

Trzymajcie się kochani!

Ps. Możecie wyczekiwać kolejnej historii, która mam nadzieję, że niedługo pojawi się u mnie na profilu pod tytułem "Dark Devil"

Do zobaczenia!

When the night comesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz