rozdział 13

1.6K 47 8
                                    


Oficjalnie leżeliśmy obok siebie w jego łóżku.

Czułam się niekomfortowo zwłaszcza, że dzieliłam z nim kołdrę, a raczej to on ze mną.

Leniwie odwróciłam się na plecy i westchnęłam.

Strach obezwładnił moje ciało kiedy zza okna usłyszałam jakiś odgłos.

Przęknęłam nerwowo ślinę i odwróciłam się tyłem do ciemnowłosego, który mi się przypatrywał.

- Spokojnie, to tylko wiatr. - Upewnił mnie, lecz ja nie byłam tego taka pewna.

Oglądanie horroru nie był najlepszym pomysłem.

- Chodź tu. - Przyciągnął mnie do siebie, kiedy poraz kolejny podskoczyłam ze strachu.

Na samym początku czułam się bardzo niepewnie, lecz szybko to zniknęło. Ponownie zaciągnęłam się jego perfumami i przymknęłam oczy.

Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, w ramionach obcego mężczyzny, który można powiedzieć, że uratował mi życie.

****

Z samego rana zrobiłam śniadanie, aby choć trochę odwdzięczyć się Nathanielowi za to, że nie zostawił mnie samej w nocy.

Po skończonym posiłku ubrałam na siebie beżowe dzwony i czarny, grubszy sweter.

Niestety na dworze było bardzo zimno, przez co nie obeszło się również bez mojej grubej, czarnej kurtki.

Gotowa do wyjścia popsikałam się jeszcze mgiełką i ruszyłam do wyjścia.

- O właśnie miałem po ciebie pójść. - Powiedział, zakładając buty.

- Po mnie? Po co? - Zapytałam.

- Wczoraj wspominałaś, że popołudniu musisz odebrać Evana, więc pomyślałem, że pojadę z tobą. Zamarzlibyście na tym zimnie. - Powiedział, przeczesując dłońmi włosy.

Ciepło rozlało się po moim wnętrzu.

Jak to możliwe, że człowiek może mieć aż tak dobre serce?

- Ja naprawdę nie wiem co powiedzieć. - Odparłam zaskoczona.

Chłopak skomentował to krótkim śmiechem i ruszył do wyjścia, przepuszczając mnie także w drzwiach.

Cicho mu podziękowałam i wsiadłam do auta, które było zaparkowane przed garażem.

- Gdzie cię podwieźć? - Spytał, wkładając kluczyk do stacyjki.

Odpowiedziałam mu i oparłam głowę o szybę.

Niestety od samego rana doskwierała mi migrena, przez co byłam zmuszona do wzięcia kolejnej dawki leków przeciwbólowych.

Uśmiechnęłam się do niego blado i wróciłam spojrzeniem do widoku zza szyby.

Miasto było zaśnieżone spadającym śniegiem, a dzieci biegnące ze szkoły najprawdopodobniej do domu rzucały się śnieżkami.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce spojrzałam z obrzydzeniem na blok przede mną.

Nienawidziłam z całego serca tego miejsca.

Brzydziłam się nim, poprzez niemiłe wspomnienia.

Kiedy chłopak odchrząknął wybudziłam się z transu zamyśleń.

Wzięłam ciężki oddech i wyszłam z pojazdu.

- Pójść z tobą? - Zapytał, widząc najprawdopodobniej moją reakcję.

- Nie, nie. Spokojnie. - Uniosłam kąciki ust, wysilając się na uśmiech.

Ociążliwymi nogami ruszyłam w stronę wejścia do budynku.

Na całe szczęście Bóg postanowił się nade mną zlitować, bo w trakcie drogi nie spotkałam nikogo.

Obecnie wchodziłam z blondynem do samochodu brunetka, który z radością się z nim przywitał.

****

- Dziękuję, za pomoc. - Podziękowałam mu.

- Nie ma sprawy. - Odpowiedział, nalewając wrzącej cieczy do trzech kubków.

- Dzięki. - Uśmiechnęłam się, kiedy podał mi kubek z herbatą.

Odłożyłam go na blad, sięgając po drugi kubek, który zaniosłam Evanowi.

Blondyn z ciekawością na twarzy przyglądał nam się, siedząc na krześle przy stole, na co zmarszczyłam brwi.

- Stało się coś? - Zapytałam.

- Niee. - Wyszczerzył się, kiedy podszedł do nas Nathaniel. - Nathaniel to twój chłopak? - Spytał, na co przygryzłam wargę.

- Nie. - Odparłam. - Nathaniel nam pomaga.

- Pomaga? - Zmarszczył brwi. - Przed Richardem? - Zapytał.

Kurwa mać.

- Evan. Pij herbatę zaraz zrobię kolację. - Zręcznie ominęłam temat, kierując się w stronę kuchni, w której zaraz zaczęłam przyrządzać jedzenie.

Kiedy brunet stanął za moimi plecami, zaczęłam nerwowo chrzątać się po kuchni, otwierając drżącymi rękoma drzwiczki od lodówki.

- Hej, spokojnie. - Powiedział, układając dłoń na moim ramieniu, przez co jak poparzona od niego odskoczyłam.

***

Nathaniel pov:

Kiedy brunetka ode mnie odskoczyła, zmarszczyłem brwi.

- Co jest? - Chrząknąłem pod nosem, na reakcje Camili, na mój dotyk.

- Przepraszam. - Przetarła dłońmi twarz.

- Nie przepraszaj mnie. - Pokręciłem głową, a dziewczyna spuściła ze mnie wzrok.

Kiedy już w miarę się uspokoiła podeszłem do niej, rozkładając ramiona, w które sinzaraz wtuliła.

Chciałem jej pomóc, ale nie wiedziałem jak.

Nie chciała mi powiedzieć w czym tkwi problem.

Ale w sumie to się jej nie dziwiłem.

Praktycznie mnie nie znała...

Gdyby tylko wiedziała...

When the night comesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz