Rozdział 52

1.1K 45 16
                                    


Obudziłam się w łóżku Nathaniela, którego nie było obok mnie.

Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu, poszukując go wzrokiem.

Kiedy wyszedł zza drzwi, jego ręcznik zawieszony na biodrach i klata, na której spływało kilka kropel wody, upewniło mnie, że brał prysznic.

- Cześć, perełko. - Mruknął, zwieszając się nade mną.

Kiedy chciałam mu odpowiedzieć, zaatakował mnie swoimi ustami.

Uśmiechnęłam się przez pocałunek i spojrzałam na niego.

- Wszystko w porządku? Nie boli cię nic? - Zaczął dopytywać.

- Jest dobrze. - Uniosłam kąciki ust w górę. - Wyspałeś się?

- Oczywiście. - Zaśmiał się, całując jeszcze moje czoło. - Pójdę się ubrać i pojedziemy po Evana, co ty na to? - Zapytał, na co przytaknęłam.

***

- Cześć. - Powiedziałam nieśmiało, wchodząc do mieszania płowowłosej.

- Hej. - Odparła, przytulając mnie. Następnie spirunowała wzrokiem Nathaniela, który posłał jej dziwne spojrzenie.

Zmarszczyłam brwi, spoglądając na nich z zaciekawieniem.

- Coś się stało? - Zapytałam, dotykając ramienia blondynki, która wyglądała jakby co najmniej chciała rzucić się na szatyna, stojącego obok mnie.

- Nie. - Odparł Nath, odwracając wzrok od dziewczyny.

- Camilla! - Krzyknął Evan, ubrany już w ciuchy.

- Hej, bombelku. - Uściskałam go.

- Cam. - Powiedział zezłoszczony. - Nie jestem bombelkiem. - Zmarszczył brwi ze złości, na co się Zaśmiałam.

- Oj dobra, już dobra. Nie psuj mi tych cudownych momentów, kiedy mogę cię traktować wciąż jakbyś miał cztery latka. - Mruknęłam, a on uniósł brew w górę.

***

Wróciliśmy do domu po godzinie.

Przez cały czas Vanessa chodziła jakaś zdenerwowana i spięta.

Pytałam jej czy coś się stało, lecz ta nic mi nie powiedziała.

Ciągle odsyłała mnie do Nathaniela, który wyglądał, także na zdenerwowanego.

- Możesz mi w końcu wyjawić o co wam wszystkim tak właściwie chodzi? Od jakiegoś czasu chodzicie jacyś spięci. Nie poznaje was. - Skrzyżowałam dłonie, pod piersiami.

- Nie rozumiem. - Odparł, opierając się o kanapę.

- No wyobraź sobie, że ja też. - Fuknęłam. - Pokłóciłeś się o coś z Vanessą?

- Co? Nie. - Zaprzeczył. - Kiedy miałbym to zrobić.

- No nie wiem, na przykład w pracy. - Wzruszyłam ramionami.

- Nie pokłóciliśmy się. - Wywrócił oczami.

- To dlaczego jeszcze godzinę temu, wyglądała tak, jakby miała cię za chwilę zamordować?

- Nie wiem o co jej chodziło, ale ja jej nic nie zrobiłem. - Odpowiedział. - Pytałaś o co jej chodzi?

- Tak, ale ona mnie zbywała i wysyłała do ciebie.

- Naprawdę nie mam pojęcia co miała na myśli. - Cmoknął, przyciągając mnie dłońmi za biodra.

Usiadłam na jego kolanach, zawieszając dłonie na jego karku.

- Nath, nie teraz. - Powiedziałam, odpychając go od siebie, kiedy zaczął obsypywać mnie toną pocałunków. - Evan tutaj jest, w każdej chwili może tu wejść.

- Dobrze, dobrze. - Wywrócił oczami. - W takim razie poszukaj czegoś w internecie, co moglibyśmy zjeść na obiad, a ja pójdę po tego łobuza. - Poczochrał mi włosy, a ja spojrzałam na niego z mordem w oczach.

***

Mijały dni, a ja czułam jak wreszcie moje życie zaczęło się układać.

Nathaniel traktował mnie niczym księżniczkę, a Evana jak brata.

Spędzał z nim, jak i ze mną ogrom czasu za co byłam mu wdzięczna.

Obecnie wraz z Vanessą siedziałam na kanapie w domu szatyna, rozmawiając z nią o jakiś pierdołach.

Evan oglądał coś na telefonie, a ja pochłonięta rozmową z jasnowłosą, nawet się nie zorientowałam, że mój telefon zaczął dzwonić.

Zmarszczyłam brwi widząc nieznany numer na wyświetlaczu i ubrałam bluzę.

- Zaraz wrócę. Pójdę odebrać. - Poinformowałam ją, na co skinęła głową.

Wyszłam na dwór, odbierając połączenie.

- Camilla Brown, w czym mogę pomóc? - Zapytałam, uprzejmie.

- Cześć córciu. - Po drugiej stronie połączenia, usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos.

- Czego chcesz? - Wysyczałam, czując jak w moich uszach zaczyna delikatnie szumieć.

- A czy czegoś muszę chcieć? Dzwonię do mojej córki, to chyba dobrze. - Prychnął.

- Nie nazywaj mnie tak, Richardzie. Skąd masz mój numer?

- Chciałem być miły. - Westchnął, ignorując moje pytanie.  - Widzę, że ułożyłaś sobie już życie.

- Nic ci do tego. Po co tak właściwie do mnie dzwonisz? - Pośpieszałam go, będąc ciekawa co było powodem, dla którego po tylu latach się do mnie odezwał.

- Ehh, córeczko. Pamiętasz moment, w którym zacząłem pić? - Zapytał, lecz nie czekał na odpowiedź, kontynuując. - Zacząłem pić, po stracie matki. To był mój anioł. - Wciągnął głośno powietrze. - Kiedy byłaś malutka, zacząłem grać. W domu się nie przelewało. Popadłem w długi. Stawki rosły, a ja próbując to spłacić, coraz bardziej wkręciłem się w hazard, mając marne nadzieję, że los w końcu mi przyszczędzi i wygram. Wisiałem półtora miliona. Wtedy dostałem trzy warunki. Pierwszy był taki, że oddam dwa razy tyle, drugi zabiją mamę, a później mnie, powodując, że zostaniesz sama. A trzeci był taki... Trzecim warunkiem było oddanie ciebie kiedy skończysz dwadzieściadwa lata. - Wydusił.

Że co kurwa?

Przecież...

- C-co wybrałeś? - Wydukałam.

- Trzeci warunek. Camillo, ja cię tak bardzo przepraszam. Robiłem wszystko, abyś mnie znienawidziła. Wiem, tego już nie zmienię ale proszę wybacz mi. Wolałem abyś nienawidziła mnie przez to, że piłem niż dowiedziała się prawdy. - Płakał.

- Do kogo mnie oddałeś? - Spytałam drżącym głosem, chcąc zapanować nad łzami, które chciały wydostać się spod moich powiek.

- Stary De Luca. - Powiedział po chwili ciszy, a moje serce stanęło w miejscu.

- Panu  Christopherowi?  - Upewniałam sie, czy aby na pewno się nie przesłyszałam.

- Tak. - Potwierdził, a ja oparłam się o murek. - Chciał, abyś została żoną Nathaniela, kiedy dorośnie.

- N-nie to niemożliwe. - Pokręciłam głową. - Proszę, powiedz to. Powiedz, że kłamiesz. - Zaszochałam.

- Przepraszam cię córciu.

When the night comesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz