rozdział 28

1.3K 48 6
                                    


Obudziłam się z silnym bólem gardła i kaszlem.

Niechętnie podparłam się dłońmi o wygodne łóżko i rozejrzałam się po pomieszczeniu.

Wiedziałam, że jestem u Nathaniela.

Większość tego wieczora zapamiętałam.

Było mi tak cholernie głupio.

Spojrzałam na stolik nocny, na którym leżał mój smartfon.

Wzięłam go do ręki i popatrzyłam na wyświetlacz, który wskazywał godzinę dziewiątą.

Przymknęłam oczy, wzdychając.

Co ty dziewczyno ze sobą robisz.

- Widzę, że już się obudziłaś. - Drzwi od pokoju się otworzyły, a w nich stanął Nathaniel.

- Przepraszam. - Spuściłam wzrok.

- Nie przepraszaj, po prostu więcej tego nie rób. - Mruknął łagodnie. - Mogła stać ci się krzywda, zdajesz sobie z tego sprawę? - Zapytał, siadając obok mnie.

Skinęłam głową.

- Jak się czujesz? Byłaś całą przemarznięta, zapowiada ci się niezłe przeziębienie. - Powiedział, patrząc mi prost w oczy.

- Gardło mnie boli. - Wychrypiałam.

- Spodziewałem się tego, proszę. - Podał mi pudełko z tabletkami przeciwbólowymi.

- Dziękuję. - Powiedziałam niepewnie.

- Na komodzie położyłem ci ubrania. Ubierz się w nie i pójdziemy zjeść ciepłe śniadanie. - Powiedział. - Będę czekać przed pokojem.

- Pewnie. - Powiedziałam cicho.

Wróciłam spojrzeniem do pięknej, ciemnej komody, na której spoczywały szare dresy i ciemnoszara bluza.

Między czasie zorientowałam się, że nie mam na sobie starych ciuchów, tylko zapewnie ubrania bruneta.

Przeszły mnie dreszcze na samą myśl, że to on mnie przebierał i widział mnie w bieliźnie.

Kurwa.

Odrzuciłam wszystkie myśli na bok, przebierając się w jego ciuchy i szarpnęłam za klamkę, powodując, że drzwi się otworzyły.

Nathaniel tak jak mówił, stał obok drzwi, oparty o ścianę.

W drodze do kuchni, panowała niezręczna cisza.

Nie wiedziałam co powiedzieć.

- Usiądź. - Powiedział, wskazując na krzesło.

- Nie wiem co mam ci powiedzieć... - Szepnęłam zawstydzona.

- Nie musisz mówić nic. - Powiedział, przyglądając mi się. - Każdemu się zdarza, ale po prostu na siebie uważaj. - Powiedział, siadając obok mnie. - Zjedz, później porozmawiamy.

***

Po skończonym śniadaniu usiedliśmy na kanapie.

Wiedziałam, że będzie chciał dowiedzieć się wszystkiego, lecz na nie wiem czy byłam na to gotowa.

- Wiem, że znasz Andrea. - Zaczęłam pierwsza.

- Masz rację, znam. Przyjaźnimy się od kilkunastu lat. - Potwierdził moje słowa. - Co on ma do tego? Zrobił ci coś? - Powiedział, skupiając całą swoją uwagę na mnie.

- Nie. - Zaprzeczyłam, również odwracając się w stronę chłopaka. - Czy on... Czy on jest niebezpieczny? - Wypaliłam.

- Andrea? - Powiedział zaskoczony.

Tylko teraz pytanie.

Był zaskoczony tym, że niby jest niebezpieczny, czy tym, że wiem?

- Tak, Andrea. - Powiedziałam.

- Skąd ci takie coś przyszło do głowy?

- Po prostu odpowiedz.

- Camilla. - Mruknął. - Andrea to naprawdę cudowny i wspaniały przyjaciel. - Zatrzymał się. - Ale nie wiem do czego zmierzasz.

- Ponoć to zły i niebezpieczny człowiek. Nie mogę pozwolić na to, aby związał się z moją przyjaciółką. - Wyjaśniłam.

Nie wiedział co powiedzieć.

- Wiem, że spotyka się z Vanessą, ale on jest w niej naprawdę mocno zauroczony, nie zrobiłby jej krzywdy. - Powiedział. - Przepraszam na chwilę. - Odparł, wyciągając telefon z kieszeni u spodni.

- Tak? - Odebrał telefon.

Po jego wyrazie twarzy, nie mogłam niczego odczytać.

- Nie. - Zmarszczył brwi. - Jutro porozmawiamy na spokojnie, dobrze? - Zapytał. - Do usłyszenia. - Zakończył połączenie.

- Przepraszam, to z pracy. - Powiedział, kierując do mnie.

- Nie szkodzi. - Odparłam, chowając dłonie w rękawy bluzy. - Powinnam już wrócić do domu, niedługo Vanessa przywiezie Evana. - powiedziałam.

- Jasne, Odwiozę cię tylko dokończmy rozmowę. To chyba najwyższy czas, aby szczerze porozmawiać. - Popatrzył na mnie.

- O czym?

- Dlaczego tak nagle uciekłaś? - Zapytał mnie, na co przygryzłam wargę.

- Musiałam, nie miałam innego wyjścia. - Powiedziałam, przymykając oczy.

- To coś związanego z tym balem charetatywnym, na który cię zabrałem?

Ma dobrą pamięć.

- Nathaniel, to dla mnie ciężki temat.

***

Nathaniel pov:

Patrzyłem na nią i zastanawiałem się co siedzi jej w głowie.

- Nathaniel, to dla mnie ciężki temat. - Powiedziała, znów spuszczając wzrok.

- Możesz mi zaufać. - Powiedziałem, kładąc rękę, na jej zimną dłoń, ktorą chowała w rękawie ciemnej bluzy.

Zdecydowanie częściej powinna chodzić w moich ubraniach. Wyglądała w nich uroczo.

- Nie potrafię. - Odparła. - To wszystko co się wydarzyło... Jestem wdzięczna ci za pomoc, ja nie wiem jakbym bez ciebie sobie poradziła, ale ja nie dam rady się otworzyć.

- zawsze możesz liczyć na pomoc z mojej strony. - Przytuliłem ją. - Cam, mogę zadać ci pytanie?

- Tak. - Powiedziała, wtulając się we mnie bardziej.

- Skąd ta rana pod twoimi żebrami? - Zapytałem ją.

To pytanie nie dawało mi zasnąć.

Musiałem się tego dowiedzieć.

- Jaka rana? - Spięła się.

- Masz bliznę. - Powiedziałem, układając ją tak, że siedziała na moich kolanach. - Wygląda jakby była zadana tępym nożem.

- Nathaniel. - Wydusiła, a w jej oczach zagościły łzy, przez co pomrugala wielokrotnie.

- Ktoś robił ci krzywdę w przeszłości? - Zapytałem ją.

To czas, w którym w końcu chciałem poznać prawdę.

Musiałem się tego dowiedzieć bo inaczej sam doszedłbym do tego.

Nie mogłem dłużej czekać.

Jej dobro było dla mnie najważniejsze i nie pozwoliłbym nigdy, aby stała się jej krzywda.

When the night comesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz