rozdział 23

1.3K 42 1
                                    


Bo skończonym prysznicu ubrałam się przynajmniej o trzy rozmiary większe dresy i białą koszulkę.

Wysuszyłam włosy i przemyłam jeszcze twarz.

- Nathaniel. - Zawołałam go.

Nie wiedziałam gdzie mam iść. Nie znałam tego domu.

- Zejdź na dół, zrobiłem śniadanie. - Powiedział głośno, tak abym go usłyszała.

- Dziękuję, że się mną wczoraj zająłeś. - Mruknęłam, chowając zabłąkane kosmyki włosów za ucho.

- Nie ma za co. Usiądź, pewnie jesteś głodna. - Odezwał się, unosząc lewy kącik ust w górę.

- Dziękuję, ale muszę wracać już do domu, do Evana.

- Nic jeszcze nie jadłaś. - Zauważył.

- Jadłam przed wyjściem. - Zapewniłam go.

- No dobrze, chodź zawiozę cię.

***

Po powrocie na mieszkanie wyczyściłam zęby i ugotowałam ulubiony makaron Evanka.

Moje myśli wciąż zaprzątał pewny brunet.

Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało.

On naprawdę tutaj był.

- Caam. - Jęknął blondyn.

- Tak, skarbie? - zapytałam, przeczesując mu palcami włosy.

- Stało się coś? - Zapytał mnie.

- Nie, nie. Wszystko jest dobrze. - Uśmiechnęłam się. - Dlaczego pytasz?

- Wydajesz się smutna. - Powiedział, przytulając się do mnie.

- No coś ty. - Zaśmiałam się cicho. - Wydaje ci się.

- No dobrze. - Mruknął. - Mógłbym pójść do Rafaela? - Zapytał.

- No dobrze, idź. Tylko proszę uważaj na siebie i odbieraj telefon.

- Dobrze. - Skinął głową, biegnąc do przedpokoju, w którym ubrał buty.

- Nie siedź długo. - Krzyknęłam, gdy już wychodził.

Cicho westchnęłam i odpadłam na kanapę.

Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer do Vanessy.

Musiałam się upewnić, że bezpiecznie trafiła do domu.

- Cześć Van. - Przywitałam się z nią, kiedy usłyszałam jej medolijny głos w słuchawce.

- Hej robaczku. - Zaśmiała się.

- Wszystko w porządku? Trafiłaś bezpiecznie do domu? - Zapytałam.

- Tak, Andrea mnie wczoraj odwiózł i został ze mną, bo się źle czułam. - Mruknęła pod nosem, a moje brwi wyszczeliły ku górze.

- Na noc?

- Tak. - Powiedziała dumnie.

- Mam nadzieję, że nie robiliście nic głupiego, bynajmniej się zabezpieczaliście. - Powiedziałam, a kiedy usłyszałam drugi głos w połączeniu, Skarciłam cię w myślach.

- Spokojnie, jeszcze nic nie zdążyliśmy zrobić. - zaśmiał się mój szef.

Japierdole...

- Oo pan Andrea. Dzień dobry. - Przywitałam się grzecznie.

- Cześć Camillo. - Odparł. - Vanessa jest ze mną bezpieczna, nie musisz się o nią martwić. Zaraz zabieram ją na obiad, bo jeszcze dzisiaj nic nie jadła. - Powiedział.

- W porządku. - Uśmiechnęłam się pod nosem. - To nie przeszkadzam już, do widzenia. - Zakończyłam połączenie.

Waryjatka. - Pomyślałam śmiejąc się z blondynki.

Fajnie gdyby im się udało.

Andrea naprawdę wydawał się fajnym gościem i to na pewno w typie Vanessy.

***

Całe popołudnie spędziłam na leniuchowanie przed telewizorem.

Po osiemnastej zrobiłam kolację i zadzwoniłam po Evana, który już dawno powinien być w domu.

Spojrzałam na zegar i zagryzłam dolną wargę.

Kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami odetchnęłam z ulgą.

- Jestem! - Krzyknął, wchodząc do kuchni.

- Miałeś być pół godziny temu. - Oparłam dłonie na biodrach.

- Cześć Camillo. - Zmarszczyłam brwi, kiedy do pomieszczenia wszedł również brunet.

- Nathaniel? - Powiedziałam zaskoczona.

- W końcu nas odwiedził. - Uśmiechnął się szeroko blondyn, zajmując miejsce przy stole.

- Skąd się tu wziąłeś? - Rzuciłam dosyć rozbawiona z miny, którą zrobił Evan.

- Przywiozłem ci papiery, a między czasie spotkałem Evana. Rozpoznałem go i zaproponowałem podwózkwę. - Wytłumaczył, nie odrywając wzroku od moich tęczówek.

- Evan co ja ci mówiłam ma temat wsiadania do aut nieznajomych. - Zwróciłam się do niego, na co wywrócił oczami.

- Ale Nathaniel nie jest nieznajomym, pamiętam go zza czasów, kiedy byłem mały. - Mruknął bawiąc się pustym talerzem.

- A jakby ktoś cię okłamał, że cię zna i byś wsiadł? Co byłoby wtedy? - Powiedziałam, unosząc w górę brew.

- Ale Nathaniela poznałem, więc w czym problem? - Powiedział, mrużąc brwi.

- Spokojnie Evan, Camilla się po prostu o ciebie martwi. - Odezwał się szatyn, przyznając mi również rację. - A co do tego to Cam ma rację, musisz uważać. Na tym świecie jest pełno psychopatów.

- Dobrze, przepraszam.

- Nic się nie stało, po prostu musisz bardziej uważać. - Powiedziałam, wracając wzrokiem do ciemnookiego.

- Zostaniesz na kolacji? - Zapytałam go.

- Jasne. - Uśmiechnął się.

****

Mamy kolejny rozdział za sobą.

Jak wam się podobał?

Wasza autorka:
KwiatLata<3

When the night comesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz