-Znowu się spóźniłaś.- Westchnęła blondynka.
-Tak wiem, przepraszam. Naprawdę bardzo mi głupio. Obiecuję, że postaram się być punktualna.
-Camilla ja wiem, że ci trudno i bardzo lubie Evana, ale nie mogę zostawać z nim po godzinach. W domu czeka na mnie mąż wraz z dziećmi. - Oznajmiła, a ja przykucnęłam przy blondynie, zasuwając mu ciemno granatową kurtkę.
-Wiem, przepraszam nawaliłam.- Przyzałam ze skruchą.
-Camilla nie chodzi o to, że nawaliłaś bo naprawdę jeśli nie chcesz wziąć ode mnie pomocy to niestety pomóc ci nie mogę. Znamy się długo i w miarę wiem jak wygląda sytuacja, ale nie mogę pozwolić sobie niestety na tego typu sytuacje. Musisz postawić się na moim miejscu, chyba rozumiesz.
-Wiem, rozumiem. Będziemy się już zbierać.- Uśmiechnęłam się niepewnie i wstałam.
-Evan pożegnaj się ładnie z panią Emilly.
-Do widzenia.- Powiedział blondyn biorąc mnie za rękę.
-Do widzenia.- Odpowiedziała również się uśmiechając.- Cześć, do zobaczenia jutro.
Odpowiedziałam jej i wyszłam z budynku.
-Evan, a gdzie ty masz czapkę?- Zapytałam, przystając w miejscu.
Na dworze nie było zbyt ciepło, a nie chciałam aby się rozchorował.
-W kieseni.- Powiedział, wciągając ją.
-Daj założę ci.- Mruknęłam, kucając przed nim.
Naciągnęłam materiał na jego gęste loki, następnie składając dając całusa w jego czoło.
Chłopak się lekko skrzywił ale nie skomentował tego w żaden sposób, a jedynie wziął mnie za rękę, skakając z nogi na nogę.
-Pójdziemy jeszcze do sklepu, w porządku? Muszę zrobić zakupy na jutro.- Zapytałam a chłopczyk kiwnął głową.- Jak było w przedszkolu? — Zagadnęłam, chcąc choć trochę upoić swoje wyrzuty sumienia.
Nie lubiłam, kiedy był smutny, a szczególnie wtedy, kiedy nie mógł dostać zabawki.
-Dobze, zakolegowałem się nawet z Gavinem.- Pochwalił się.
-Oo to super.
-Tak! A kiedy będziemy w domuu, głodny jestem jak wilk.- Powiedział z szerokim uśmiechem.
-Za dwadzieścia minut.- Odpowiedziałam skręcając w prawo.- Zgadnij co jest na obiad.
-Hmm, spagetti?
-Nie. Zgaduj dalej.- Zaśmiałam się.
-Jus wiem! Naleśniki z nutellą i owocami!- Krzyknął zadowolony.
-Niestety nie trafiłeś.
-Makalon?
-Brawo.- pogładziłam go po poliku.- Przywitaj się ładnie jak będziemy wchodzić do sklepu. — Przypomniałam mu
-Tak, tak wiem.
Otworzyłam mu drzwi, aby chłopak wszedł pierwszy i wzięłam koszyk.
Musiałam zrobić zakupy na kolację i obiad.
-Dzień dobly.- Powiedział na starcie.
Zagłębiliśmy się w sklepie i wylądowaliśmy na alejce z napojami.
Wzięłam zielonookiemu napoik na jutro i odwróciłam się, lecz nigdzie go nie było.
Rozejrzałam się w panice na boki, myśląc, że schował się za jakimś regałem, robiąc sobie żarty.
CZYTASZ
When the night comes
RomanceCamilla Brown i Nathaniel De Luca to dwa różne światy. Jedno spotkanie i całe życie szatynki zostało wywrócone do góry nogami. Wysoki brunet, który od razu zauroczył się w brunetce nie mógł przestać o niej myśleć. Wtedy jeszcze nie wiedział przez ja...