rozdział 29

1.3K 46 3
                                    


- Ktoś robił ci krzywdę w przeszłości? — Zapytał, a mi zrobiło się ciemno przed oczami. - Cam, co jest grane? — Zapytał podtrzymując moje ciało.

Nie wiedziałam co się dzieje.

Czułam jak tracę kontrolę nad swoim ciałem, a potem nie czułam nic.

Była tylko ciemność.

***

Nathaniel pov:

Po tym jak dziewczyna straciła przytomność, zawiozłem ją do szpitala, gdzie zrobili jej serię najpotrzebniejszych badań.

Siedziałem na tym cholernie niewygodnym, plastikowym siedzeniu i czekałem na lekarza, który chwilę temu wszedł do Camilli.

Kiedy go zobaczyłem, podrewałem się z miejsca i ruszyłem w jego strone.

- Co z nią? — Zapytałem.

- W badaniach nie pojawiło się nic niepokojącego, jedynie co mnie nie pokoi to stres, na który się naraża. — Powiedział zaglądając na notes.

- Mógłbym do niej wejść?

- Jasne, jednak prosiłbym, aby nie denerwować pacjentki. — Zerknął na mnie spod okularów.

- Oczywiście. — Skinąłem głową.

Kiedy wszedłem do sali zobaczyłem szatynkę, która leżała bezwładnie na szpitalnym łóżku.

- Jak się czujesz? — Zapytałem ją, siadając na taborecie przy łóżku.

- Jest okej. — Odchrząknęła.

- Przepraszam, nie powinienem cię denerwować. — Odparłem zmieszany.

Ale i tak nie mam zamiaru zostawiać tak tego.

- W porządku. — Uniosła lekko kąciki ku górze. — Kiedy mogę stąd wyjść?

- Lekarz poszedł po wypis. — Powiedziałem.

Dziewczyna na te słowa powoli wstała, a kiedy się zachwiała natychmiastowo zareagowałem.

Złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie.

- Pomału. — Mruknąłem.

- Dziękuję.

***

Camilla pov:

Obecnie leżałam obok Evana na kanapie, oglądając z nim jego ulubiony serial.

- Lepiej się już czujesz? — Zapytał mnie.

- Czuje się bardzo dobrze, nie martw się. — Skłamałam, bo jednak wciąż odczuwałam zawroty głowy.

- Nathaniel naprawdę jest bohaterem. — Powiedział, uśmiechając się.

- To prawda. — Zgodziłam się z nim. — To co, oglądamy ostatni odcinek i idziesz szorować zęby. Przypominam ci, że jutro masz godzinę wcześniej do szkoły.

***

Następnego dnia, kiedy szykowałam się już do pracy zadzwonił do mnie Andrea, mówiąc abym nie przychodziła przez parę dni do pracy, ze względu na to, abym odpoczęła.

Już mam nawet przypuszczenia kto go poinformował o tym, że wylądowałam w szpitalu.

Cicho westchnęłam i zawiozłam Evana do szkoły.

Natomiast ja wróciłam do domu.

***

Minęły cztery godziny, aż nagle obudził mnie dzwonek do drzwi.

Niechętnie rozciągnęłam się i wstałam otworzyć drzwi, do których ktoś się dobijał.

Kiedy moje spojrzenie padło na Nathaniela, Zmarszczyłam brwi.

Naprawdę? Po co ja wstawałam.

- Myślałem już, że coś ci się stało. — Powiedział, wchodząc do środka.

- Jak widać wszystko jest okej. — Ziewnęłam, ledwo patrząc na oczy.

- Dlaczego nie odbierałaś telefonu, ani nie odpisywałaś na wiadomości? — Zapytał.

- Miałam wyciszony telefon, spałam. — Wytłumaczyłam, kładąc się na kanapie. — A coś się stało? — Spytałam, szczelnie owijając się kocem.

– Nie, chciałem tylko zapytać czy ci w czymś pomóc, albo zrobić zakupy. — Wzruszył ramionami, przysiadając obok mnie.

- Nie trzeba, dziękuję. — Odparłam nieco zmieszana.

Przecież nie umieram.

- Jak się czujesz?

- W porządku. — Uśmiechnęłam się.

- Blada jesteś, jadłaś coś? — Zapytał mnie.

- Tak. — Skłamałam.

- No dobrze. — Mlasnął, mało przekonany.

- Napijesz się czegoś? — Zapytałam.

- Herbatę gdybym mógł. — Uśmiechnął się, a ja wstałam wciąż owinięta w koc.

Pewnie wyglądałam komicznie, a swoim wyglądem przypominałam glizde, ale się tym zbytnio nie przejmowałam.

Jedym słowem miałam wyjebane.

Zaparzyłam dwie herbaty i podałam mu jeden kubek.

- Mogę się domyślić, że to twoja sprawka z pracą? — Uniosłam brew w górę.

- Powinnaś odpoczywać. — Powiedział, przyglądając mi się, na co wywróciłam oczami.

To słodkie, że się troszczy i w ogóle, ale ja tego nie potrzebowałam.

- Nie powinieneś być teraz ze swoją dziewczyną? Może się poczuć zraniona, kiedy by się dowiedziała, że siedzisz w mieszkaniu innej kobiety. — Mruknęłam, nawiązując do sytuacji w firmie.

- Martha nie jest moją dziewczyną, jeżeli o to ci chodzi. Po prostu się spotykamy. — Powiedział, a ja jedynie wzruszyłam ramionami.

- Nieobowiązujący seks. — Prchnełam. — Jak większa ilość chłopaków na tym świecie.

- Nie mam kobiety, więc muszę jakoś zaspokajać swoje potrzeby jak każdy inny. — Teraz to on wzruszył ramionami. — Chyba sama wiesz jak to jest. — Powiedział, patrząc mi w oczy, a mój oddech się zatrzymał.

- Tak. — Szepnęłam, a w głębi serca poczułam delikatny ból.

Ma rację.

Każdy zdrowy człowiek potrzebuje się kochać, a ja w wieku dwudziestu jeden lat się tego cholernie boję.

When the night comesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz