rozdział 32

1.2K 44 7
                                    


Do domu wróciłam na szczęście sama, wraz z Evankiem.

Giovanni musiał pilnie pojechać załatwić jakieś sprawy, z czego naprawdę się cieszyłam.

Ugotowałam obiad i stwierdziłam że muszę się przewietrzyć.

Przydałby mi się spacer.

Dlatego więc ubrałam buty i ruszyłam do pobliskiego parku.

Evan poszedł do kolegi, więc nie musiałam się niepotrzebne martwić.

Podczas spaceru wiele myślałam.

Dlaczego życie musi sprawiać mi takie figle?

Stary rozdział wraca ponownie, a ja nie mam na to wpływu.

Jestem zastraszana.

Nie mam innego wyjścia.

Bardzo żałuję, że nie posłuchałam się staruszki, która ostrzegała mnie przed mężczyzną.

Nie wybaczę sobie tego nigdy.

To okropny i bezuczuciowy człowiek.

Nienawidziłam go z całego serca.

***

Szwędałam się całkowicie tracąc rachubę czasu.

Spacerowałam około dwie godziny.

Kiedy zaczęło się ściemniać stwierdziłam, że czas wrócić do domu.

Kiedy byłam już pod blokiem zobaczyłam auto Nathaniela.

Zdziwiłam się.

Czego on tutaj szukał?

Kiedy ujrzałam tą ciemną czuprynę wiedziałam już, że to na pewno był on.

Odwróciłam głowę w drogą stronę, wbijając paznokcie w skórę.

- Camilla poczekaj! - Krzyknął za mną, na co się wzdrgnęłam.

- O co chodzi? - Zatrzymałam się.

- Możemy porozmawiać? - Zapytał, podchodząc w moją stronę.

- Spieszę się. - Odchrząknęłam.

Wiedziałam, że gdyby Giovanni zobaczył, że z nim rozmawiam, pobiłby mnie albo nawet i gorzej.

- Proszę, nie zajmę ci dużo czasu. - Złapał mnie za rękę, gdy miałam już odchodzić.

Zacisnęłam zęby, czując ból przez nacisk na moje siniaki.

- Dobrze chodźmy, ale nie tutaj. - Mruknęłam.

- W takim razie wsiądzmy do samochodu. - Posłał mi delikatny uśmiech.

- W porządku. - Mruknęłam, idąc za mężczyzną.

Otworzył mi drzwi, a ja wsiadłam na przednie siedzenie.

- Więc... O czym chciałeś porozmawiać? - Odezwałam się pierwsza.

- Dlaczego się tak nagle od wszystkich odcięłaś? Rozmawiałem z Vanessą wiem, że miałaś z nią świetny kontakt, a teraz nawet się do niej nie odzywasz. - Powiedział.

Czułam na sobie jego palący wzrok.

Ja natomiast nie potrafiłam na niego spojrzeć.

Bałam się.

- Camilla, odpowiedź mi. - Rozkazał, kiedy się nie odezwałam. - Spójrz na mnie. - Powiedział, a ja uniosłam na niego wzrok.

Byłam bliska płaczu, lecz wiedziałam, że nie mogę pokazać mu słabości.

Nie mogłam.

- Przepraszam, ale naprawdę zrobiło się późno. - Szarpiąc za klamkę, lecz ona ani drgnęła. - Otwórz samochód.

- Nie wypuszczę cię stąd, póki nie dowiem się prawdy.

- Jakiej prawdy. - Prchnęłam.

- To przez niego, prawda? - Zapytał.

- O czym ty w ogóle mówisz?

- To wina Giovanniego. - Bardziej stwierdził, niż zapytał.

- Przestań. - Pokręciłam głową.

- Cam. - Mruknął łapiąc mnie za ramię, na co syknęłam.

Japierdole, tak cholernie bolało.

Chłopak spojrzał na mnie niepewnie, biorąc rękę z bolącego mnie miejsca.

- Co jest grane? - Zapytał, przyciągając mnie bliżej siebie, powodując, że mój oddech zacznie przyspieszył.

Czułam, jak powoli wpadałam w atak paniki, przez co brałam głębsze oddechy.

- Myszko, shhh... Obiecuję, że ten bydlak nic więcej ci nie zrobi. - Wyszeptał, głaszcząc moje włosy.

Próbowałam wyrwać się z jego obięć, a później po prostu się poddałam.

Leżałam bezwładnie w jego ramionach, oparta głową o jego klatkę piersiową.

Czułam jak jego serce bije, a on sam szepcze mi jakieś słowa, których nie udało mi się wyłapać.

- No już, spokojnie. - Wciąż szeptał. - Teraz będzie już tylko lepiej, perełko. - Pocałował mnie w czoło.

Nie wiem dlaczego, ale czułam się lepiej.

Czułam się lepiej w jego obecności.

***

Nie wiem ile tak leżałam.

Może dziesięć minut.

Może więcej.

Czułam się już lepiej.

- Muszę już wracać. - Wychrypiałam, spuszczając wzrok.

- No chyba żartujesz, jeżeli myślisz, że cię tam puszczę. - Powiedział. - Wracasz ze mną. - Oznajmił.

- Nie Nathaniel. - Kręciłam głową. - Muszę tam wrócić.

- Po co? Żeby dalej cię krzywdził? Bił? - Oburzył się.

- To nie jest takie proste. - Odparłam. - Poza tym, tam mam wszystkie swoje i Evana rzeczy.

- Kupię ci nowe, nie pozwolę ci tam wrócić. - Zacisnął szczękę. - Gdzie jest Evan?

- U kolegi, zaraz powinien być.

- W takim razie pojedziemy po niego, a następnie do mnie. - Oznajmił.

- Nathaniel...

- Nie dyskutuj Cam. - Przerwał mi. - To postanowione, nie wrócisz już tam. Spójrz na siebie, masz całe ramie posiniaczone. - Syknął. - A ten chuj jeszcze tego pożałuje. - Dopowiedział, wyjeżdżając z piskiem opon.

When the night comesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz