rozdział 26

1.3K 44 6
                                    


- Myślałam, że jest bardziej ogarnięty. - Mruknęła, spoglądając na mnie. - Jak się trzymasz? - Zapytała mnie.

- Fizycznie dobrze, ale psychicznie upadam. Przeszłość dała o sobie swe znaki.

- Kochanie. - Wzięła mnie w ramiona. - Dlaczego ty musisz być taka uparta i nie pozwolisz sobie pomóc? Tyle razy chciałam cię zapisać do psychologa.

- Van, sama dobrze wiesz co myślę o psychologach. Muszę zmierzyć się z tym sama. Dam radę. - Powiedziałam, odrywając dłonie od twarzy.

- Nie dasz rady Cam, wiem, że jesteś silna ale nawet najsilniejszy człowiek na tym pierdolonym świecie czasami potrzebuje pomocy.

- Nie potrafię wejść do gabinetu przypadkowej mi osoby i opowiedzieć cały mój życiorys.

- Nie potrafisz, bo nie próbowałaś. - Dalej brnęła

- Daj spokój. - Westchnęłam. - O, chyba pizza przyjechała. - Zmieniłam temat, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Ja pójdę. - zatrzymała mnie ręką. - Cała drżysz.

- Zawołam Evana. - odparłam.

***

Siedziałam i patrzyłam na zajadącego pizzę Evana.

Nie miałam ochotę nawet na jedzenie.

- Cam, na pewno nie zjesz? - Zapytała mnie blondynka, na co pokiwalam przecząco głową. - Zadzwonię do Andrea, może uda się i da nam wolne na jutro. Spędzimy fajnie dzień, może pójdziemy na zakupy? - Zaproponowała.

- No nie wiem, to chyba nie jest dobry pomysł. - Odparłam mało przekonana.

- Nie dowiemy się, dopóki nie zobaczymy. Zrelaksujemy się. - Namawiała mnie.

- W porządku. - Skinęłam głową, a Vanessa przybiła piątkę z blondynem obok.

***

Następnego dnia, tak jak mówiła Van, przyjechała po mnie i ruszyliśmy w stronę galeri handlowej.

Kupiłam sobie beżową, długą sukienkę na drugi rękaw i bieliznę.

Dziś postanowiłam zrobić na obiad ryż z jabłkami ,więc udałam się także do sklepu spożywczego.

Kupiłam to co było mi potrzebne i wróciłam do siebie.

Między czasie wybrałam Evana ze szkoły i zrobiłam mu obiad.

Podałam mu do stołu ryż, a ja wzięłam się za sprzątanie domu.

***

Niestety to co dobre, szybko się kończy więc następnego dnia udałam się do pracy.

Miałam nadzieję, że nie spotkam Nathaniela bo po ostatniej sytuacji byłam do niego nieco uprzedzona.

Fakt, pomógł mi.

Będę mu wdzięczna za to do końca życia, lecz teraz?

Teraz się go bałam.

Dalej czuje jego silny uścisk na moim nadgarstku.

Na wejściu przywitałam się z Vanessą i poszłam sobie zrobić kawy.

I tak minęło pół dnia.

Wypełniałam dokumenty i zanosiłam kawę panu Andrea.

Kiedy już miałam wychodzić zatrzymał mnie głos mojego szefa.

- Camillo dobrze, że cię jeszcze dorwałem. - Powiedział zdyszany. - Mam ogromną prośbę.

When the night comesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz